- Tu chodzi przede wszystkim o konieczność testowania się przeciwko Covid -19 - wyjaśnia Mariusz Lokaj, który pracuje w ratuszu w Heringsdorfie. - Dla Polaków z przygranicza to spory kłopot i bardzo duże wydatki.
Rząd Meklemburgii i Pomorza Przedniego wprowadził przepis na mocy, którego wszyscy obywatele, także mieszkańcy przygranicznych landów muszą przy przekroczeniu granicy z Niemcami na terytorium Meklemburgii przedstawić aktualne testy na Covid, które nie są starsze niż cztery dni. Koszt takiego jednego testu to 35 euro.
- To spore pieniądze - podkreśla Bartosz Marosz, rzecznik inicjatywy obywatelskiej "Freie Grenzen – Wolne Granice", który apel w sprawie zniesienia konieczności legitymowania się testami skierował do rządu Meklemburgii i wraz z innymi Polakami prowadzi na terenie landu kampanię sprzeciwu wobec tego nakazu.
Te 35 euro za jeden test obowiązywało do minionego piątku. W piątek rząd Meklemburgii zmienił zdanie. Podpisał ugodę z przedstawicielami Polaków i wprowadził nowe stawki - 10 euro za jeden test dla pracowników lub mieszkańców przygranicznych i 20 euro za test dla pozostałych osób przekraczających granicę z Niemcami na teren Meklemburgii.
Ale to wcale nie uradowało Polaków, którzy występowali przeciwko tym opłatom w ramach inicjatywy obywatelskiej "Freie Grenzen – Wolne Granice". Już w sobotę napisali w tej sprawie swoje oświadczenie.
„Kategorycznie odcinamy się od porozumienia w sprawie utworzenia centrum i testowania Polaków na granicy. Jest to jawna dyskryminacja nas jako obywateli Unii Europejskiej oraz mieszkańców euroregionu Pomerania.”
Polacy z terenów Meklemburgii twierdzą, że przecież nadal każdy Polak jadący do domu, albo do rodziny będzie musiał zapłacić za test, będzie musiał postać w kolejce do wykonania testu. Na czteroosobową rodzinę (dwójka rodziców pracujących po drugiej stronie granicy i dwójka dzieci uczących się w szkołach) to 40 euro co cztery dni, czyli prawie 300 euro miesięcznie.
ZOBACZ TEŻ:
„My działamy dalej w sprawie zniesienia obowiązkowych testów. To już nie żart, a walka o naszą wolność, równe traktowanie i naszą godność!”- piszą w swoim oświadczeniu przedstawiciele inicjatywy obywatelskiej.
Nie podoba im się też, że piątkową ugodę w sprawie zmniejszenie opłat za testy koronawirusowe, jakie muszą przechodzić na granicy, podpisali w ich imieniu Katarzyna Werth, Rafał Malujda.
- Oni nie są naszymi reprezentantami - mówi Bartosz Marosz. - Wygląda na to, że Euroregion istnieje tylko po to, żeby co poniektórzy mogli sobie zrobić ładne zdjęcia i podzielić się stanowiskami. Nie zwracali uwagi na głosy ludzi, którzy codziennie przekraczają granice i uwierzyli w ideały Unii Europejskiej i Euroregionu. A rząd Meklemburgii do tej pory nie odpowiedział nam na naszą petycję. Mimo że wiedział o naszym istnieniu i naszych zadaniach, nie podjął żadnej otwartej rozmowy w celu ustalenia wspólnych działań do otwarcia granic.
ZOBACZ TEŻ:
WIDEO: Zamknięte sklepy, puste ulice. Lockdown w Niemczech
Bądź na bieżąco i obserwuj:
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?