Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogoń Szczecin przegrała z 1. FC Magdeburg

Maurycy Brzykcy
Piotr Koman (u góry) miał sporo roboty przez cały mecz. Piłkarze rywali byli bardzo ruchliwi i czasem jedynym sposobem, by ich zatrzymać były faule.
Piotr Koman (u góry) miał sporo roboty przez cały mecz. Piłkarze rywali byli bardzo ruchliwi i czasem jedynym sposobem, by ich zatrzymać były faule. Wiola Borzym
- Ta porażka się przyda - to słowa trenera Piotra Mandrysza po meczu sparingowym Pogoni Szczecin z 1. FC Magdeburg. Portowcy polegli na niemieckim boisku 1:3, rozgrywając, zwłaszcza w pierwszej połowie bardzo słabe zawody.

1. FC Magdeburg - Pogoń Szczecin 3:1 (3:0)

Bramki: Watzka 2 (22, 36), Vujanovic (44) - Petasz (57).

Pogoń: Pyskaty (46 Janukiewicz) - Woźniak (46 Petrik), Hrymowicz (46 Dymek), Wróbel, Nowak - Pietruszka (70 Rydzak), Parzy (46 Dziuba), Koman, Rogalski (46 Petasz) - Moskalewicz, Prędota (63 Lebedyński).

Portowcy, podobnie jak wiele innych osób, jadących w sobotę zobaczyć ten mecz, bardzo długo stali w korkach. W Magdeburgu mieli być na dwie godziny przed meczem, tymczasem pojawili się tam na kilka minut przed 15, czyli godziną rozpoczęcia spotkania. Pojedynek opóźniono o pół godziny, ale mimo wszystko piłkarze nie mieli wystarczająco dużo czasu, by dobrze przygotować się do meczu.

Pojedynek Pogoni z czwartą w ostatnim sezonie drużyną niemieckiej czwartej ligi, nie wywołał większego zainteresowania w Magdeburgu. Piękny stadion MDCC-Arena na prawie 30 tysięcy widzów, wypełnił się bardzo nieznacznie. Gospodarze spodziewali się trzech tysięcy widzów z Polski (tyle dla nich przygotowano biletów), tymczasem fanów portowców było jak na lekarstwo.

Od początku meczu gospodarze szybko zaskoczyli portowców. Podchodzili do nich wysoko, stosując agresywny pressing. Skutkowało to wieloma odbiorami i błędami w naszych szeregach. Tymczasem gdy Niemcy przejmowali piłkę, wiedzieli już, co z nią zrobić. Szybka gra na jeden dwa kontakty, sprawiła, że obrona Pogoni była najbardziej zapracowaną formacją w pierwszej połowie. Głównie jej lewa strona.

Marcin Nowak uwijał się jak w ukropie, a Krzysztof Hrymowicz musi po tym meczu uderzyć się w pierś, bo tylu błędów, to ten obrońca dawno nie popełnił. Pierwszego gola zdobył dla gospodarzy Maximilian Watzka. Dostał krzyżowe podanie na prawą stronę na granicy spalonego i pokonał spokojnie Krzysztofa Pyskatego. Po kilkunastu minutach sytuacja się powtórzyła i wydaje się, że tym razem zawinił Łukasz Wróbel. Gdy oszołomieni piłkarze Pogoni chcieli już pójść do szatni na przerwę Magdeburg strzelił trzeciego, przysłowiowego gola z niczego. Zupełnie niegroźna akcja, wejście w pole karne Radovana Vujanovica i strzał w bliższy róg bramkarza. Pyskaty źle się zachował przy tym golu.

Druga połowa należała do Pogoni, która rozluźnionego rywala mogła skarcić kilka razy. Pierwszy raz uczynił to Piotr Petasz w 51. minucie mocnym strzałem z ponad 20 metrów. Popularny Peti próbował jeszcze kilka razy później, ale jak sam powiedział o kilku uderzeniach lepiej nie wspominać. Okazję bardzo dobrą miał Przemysław Pietruszka. Postanowił przyjmować piłkę, zamiast od razu strzelać. W poprzeczkę trafił jeszcze Tomasz Rydzak, ale wynik nie uległ już zmianie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński