Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od ośmiu lat wciela się w rolę Świętego Mikołaja. To praca, która daje satysfakcję

Łukasz Czerwiński
Łukasz Czerwiński
Piotr Lewicki w roli Świętego Mikołaja
Piotr Lewicki w roli Świętego Mikołaja Piotr Lewicki
Piotr Lewicki ze Szczecina od ośmiu lat wciela się w rolę Świętego Mikołaja. Nie ogranicza się jednak tylko do odwiedzin w prywatnych domach, lecz przychodzi także do dzieci z placówek opiekuńczych i szpitali. - Każda taka wizyta zawsze kończy się uśmiechem i to daje mi satysfakcję - tak mówi Mikołaj z powołania.

Od ośmiu lat wciela się pan w rolę Świętego Mikołaja. Skąd taki pomysł na siebie?

Na początku procowałem jako Mikołaj w bawialniach dla dzieci, to było jeszcze w czasach liceum i studiów. Później zainwestowałem we własny strój, który uszyłem z pomocą mojej mamy i zacząłem oferować swoje usługi przez działalność gospodarczą. Zaczęło się od szkół, przedszkoli i rożnych firm, a później doszły wizyty w prywatnych domach.

Ale dlaczego akurat rola Mikołaja?

Szczerze mówiąc od zawsze miałem dobry kontakt z dziećmi i jakoś połączyłem to z pracą. Wiadomo, że to dodatkowe zajęcie. Sprawia mi to bardzo dużo frajdy, kiedy widzę jak dzieci się cieszą. Często chodziłem charytatywnie do placówek wychowawczych, czy też dzieci przebywających w szpitalach. Nawet jeżeli starsze dzieci mówią, że "jesteś przebranym Mikołajem i w Ciebie nie wierzę", to mimo wszystko udaje mi się z tego wybrnąć i te dzieci na końcu i tak są szczęśliwe, że ktoś do nich przyszedł, wręczył prezenty, poświęcił czas i porozmawiał. Każda taka wizyta zawsze kończy się uśmiechem i to daje mi satysfakcję.

Już pan trochę o tym wspomniał, ale jakie są reakcje dzieci na wizytę Mikołaja? Szczególnie taką domową?

Przede wszystkim jest to zaskoczenie. Staram się robić z tego wydarzenie, więc np. jeśli idę do domu lub mieszkania na parterze, to pukam najpierw w okna. Dzwonię też mikołajowym dzwonkiem. To jest taki okres wyczekiwania, kiedy rodzice przygotowują dzieci na przyjście Mikołaja. Dzieci wtedy wypatrują i często słychać pierwsze okrzyki radości zanim jeszcze wejdę do domu czy mieszkania. Podczas samej wizyty staram się aktywizować dzieci. Z reguły mają przygotowane rożne wierszyki, piosenki czy rysunki. Często zdarzają się listy z podziękowaniami za prezent i odwiedziny. Wiadomo, że największą atrakcją później są prezenty, ale te pierwsze kilkanaście minut uwagi poświęcają radości z odwiedzin Mikołaja.

Jak to wygląda w kwestii prezentów? Rodzice przekazują je wcześniej i pan wchodzi z tym słynnym worem Mikołaja, czy po prostu są podawane spod choinki?

Z reguły rodzice przekazują prezenty wcześniej, żeby był właśnie ten efekt wow i wejście Mikołaja z prezentami. Teraz uszyłem naprawdę spory worek, do którego zmieści się dorosły człowiek i staram się w nim wszystko zmieścić.

A może zdarzały się też jakieś zabawne sytuacje? Na przykład dziecko ściągnęło panu brodę.

To się raczej nie zdarzało. Strój mam tak przygotowany, że ciężko odkryć osobę, które kryje się pod postacią Mikołaja.

Dużo mówimy o radości, a może zdarzały się też negatywne momenty? Dzieci były niezadowolone z prezentu, albo po prostu bały się Mikołaja?

Często małe dzieci. Taka jest ich natura, że z reguły nie ufają i Mikołaj nie jest atrakcją, a bardziej ciekawością lub nawet stresem. Tutaj jest duża rola rodziców. Wiadomo, że nic na siłę i ja też wtedy nie nalegam, żeby podchodziły bliżej. Miałem kiedyś taką sytuację, że dziewczynka cały czas nie wierzyła, że jestem prawdziwym Mikołajem. Walczyła ze sobą. Między własną wiarą w Mikołaja, a tym, co mówili jej rówieśnicy. Udało mi się i na końcu była szczęśliwa z moich odwiedzin, wręczyła piękną laurkę i rozpłakała się, że jednak wierzy w Mikołaja.

Jak wyglądają przygotowania do roli Mikołaja?

Strój co roku staram się ulepszać. Jeśli się da, to dokupuje rożne elementy. Ja mam jednak problem gabarytowy, bo jestem dosyć wysoki i szeroki w barkach, więc ciężko coś znaleźć. Tutaj z pomocą przychodzi moja mama, która hobbystycznie jest krawcową. Co roku staram się wymieniać brodę, bo chcę, żeby była jak najbardziej autentyczna.

A jak na to specyficzne zajęcie reaguje rodzina?

Z reguły kolację wigilijną mamy wieczorami, więc jakoś udaje mi się być obecnym. Czasami jednak jest ciężko i wizyty domowe trwają nawet do 21 – 22. Ale z reguły wracam na czas, więc rodzina nie oponuje.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński