Już nie tylko zdrowie, ale nawet życie można stracić podczas odpalania sylwestrowych fajerwerków. Używana do ich produkcji mieszanka wybuchowa z roku na rok staje się coraz bardziej niebezpieczna. Pirotechnik - amator może z niej zrobić prawdziwą bombę.
Rynku fajerwerków, które trafiają do Polski najczęściej z Tajlandii lub Chin, nikt nie kontroluje. Do końca nie wiadomo co, oprócz prochu, dosypują do mieszanek wybuchowych tamtejsi producenci. Istnieje ministerialne rozporządzenie, w którym określa się, czego w sprzedawanych u nas petardach być nie może, ale nikt tych norm nie sprawdza.
Nikt też nie umiał nam powiedzieć, kto w Polsce powinien zająć się fajerwerkami.
- My patrzymy jedynie, czy opakowania nie są popękane i czy jest na nich instrukcja obsługi po polsku - tłumaczy Mirosław Sienkiewicz z Inspekcji Handlowej w Szczecinie. - A co do reszty, to nie wiem.
Badań laboratoryjnych tak zwanych materiałów widowiskowych nie przeprowadza też policja, bo prawo nie nakłada na organy ścigania takiego obowiązku.
Więcej w papierowym wydaniu "Głosu".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?