- Z Warszawy przyszedł do mnie list. W środku był przekaz na 99 zł. Jeśli wyślę tę kwotę, dostanę telewizor Grunddig z odtwarzaczem i pilotem - opowiada 80-letnia mieszkanka Szczecina. - Na ulotce piszą, że ten sprzęt jest wart 8400 zł. Ale ja go nie zamawiałam. Niczego takiego mi nie potrzeba na stare lata.
Czytelniczka nie wie, co zrobić z listem. Boi się, że jego nadawca przyśle jej do domu telewizor.
- Będę go potem musiała odsyłać. Jeszcze mi trzeba kłopotu - mówi zdenerwowana.
Z informacji, jakie uzyskaliśmy od Longiny Kaczmarek, miejskiego rzecznika konsumentów wynika, że nawet gdyby telewizor przesłano do naszej Czytelniczki, szczecinianka nie powinna się tym przejmować.
- Jeśli dostajemy coś, czego nie zamawialiśmy, nie mamy obowiązku odsyłania tego. Możemy to przyjąć i za to nie płacić. Nadawca wysyła towar na własne ryzyko - mówi Longina Kaczmarek.
Osób, którym proponowano telewizor Grunddig, było znacznie więcej. Do miejskiego rzecznika konsumentów zgłosiło się w tej sprawie kilkunastu mieszkańców Szczecina. Dwie osoby okazały się na tyle nierozsądne, że wpłaciły pieniądze na konto zagranicznej firmy (zamówionego telewizora, oczywiście nie dostały).
- Poinformowaliśmy o tych przypadkach Urząd Ochrony Konsumenta w Warszawie, a ten zawiadomił już prokuraturę - mówi Longina Kaczmarek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?