Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie było punktów, były kwiaty

dj
Monika Kalwasińska dawno już nie zaprezentowała się z tak dobrej strony jak wczoraj. Grała ambitnie i skutecznie, a trener Ryszard Czyż w zamian długo trzymał ją na parkiecie.
Monika Kalwasińska dawno już nie zaprezentowała się z tak dobrej strony jak wczoraj. Grała ambitnie i skutecznie, a trener Ryszard Czyż w zamian długo trzymał ją na parkiecie. Marek Biczyk
Tradycyjnie już każdy mecz Łącznościowca w Szczecinie jest bardzo dramatyczny. Podobnie było w rozegranym wczoraj awansem spotkaniu z Sośnicą Gliwice. Kibice do ostatnich sekund łudzili się, że będą świadkami niespodzianki. Po emocjonującym spotkaniu beniaminek nie zdołał jednak urwać choćby jednego punktu wicemistrzyniom Polski.

Łącznościowiec Szczecin - Sośnica Gliwice 28:29 (15:13)

Łącznościowiec: Szywierska, Świderska - Całużyńska 8, Kalwasińska 6, Sobczyk 4, Andrzejewska 3, Stankiewicz 3, Piontke 2, Szymczak 1, Sawicka 1, Nowak, Jóźwiak, Orzechowska.

Sośnica: Łącz, Henne - Jarzyna 10, Łatyszewa 8, Jurkiewicz 6, Hanysek 3, Stera 1, Wawszczyk 1, Kozdrój.
Łącznościowiec po raz pierwszy zagrał po wodzą nowego szkoleniowca Ryszarda Czyża. Pojedynek przypominał wiele spotkań rozegranych przez nasz zespół w tym sezonie. Beniaminek w pierwszej połowie osiągnął wysoką przewagę, która w 28 minucie wynosiła już 5 bramek (15:10). Kilka prostych błędów sprawiło jednak, że Sośnica, w szeregach której dobrą partię rozegrały Łatyszewska i Jarzyna, jeszcze przed przerwa odrobiły dystans do dwóch bramek.
Po zmianie stron kibice kilka razy widzieli ten sam obrazek. Łącznościowiec nie potrafił wykorzystać sytuacji, gdy rywalki grały w osłabieniu. Podopieczne Ryszarda Czyża zamiast spokojnie rozegrać akcję szybko decydowały się na rzut. Efekt był z reguły opłakany. Rutynowane rywalki nie tylko z łatwością przetrzymywały grę w osłabieniu, ale też zdobywały w tym czasie bramki.
W samej końcówce w dogodnej sytuacji znalazła się kołowa Łącznościowca Orzechowska. Rzut tuż sprzed linii 6 metrów obroniła jednak w świetnym stylu Łącz. Piłka wprawdzie była jeszcze w posiadaniu gospodyń, ale rozpaczliwe próby wyrównania w wykonaniu Sobczyk dwukrotnie trafiły w ręce rywalek.
W zespole Łacznościowca dobrą partią rozegrała niedoceniana dotychczas Kalwasińska, która w pełni zastąpiła nieco słabiej dysponowaną Całużyńską. Początek spotkania należał z kolei do Sobczyk, która nie bała się rzutu z dystansu. Na pochwałę zasłużyły też obie nasze bramkarki. Gorzej wypadły natomiast kołowe oraz Jóźwiak - rzadko zdarza się, aby nie zdobyła ona choćby jednej bramki.
Po meczu w zespole Łącznościowca nikt nie robił tragedii z porażki. Trener Czyż stwierdził, że jest zadowolony z postawy zawodniczek. - Dziewczyny muszą uwierzyć w swoje możliwości, bo w piłkę ręczną naprawdę potrafią grać. Gdy tak się stanie zaczniemy zdobywać punkty - stwierdził szkoleniowiec. Po meczu byliśmy świadkami miłego wydarzenia. Zawodniczki Łącznościowca wręczyły kwaity Mariuszowi Dobrzenieckiemu i Ryszardowi Czyżowi. Temu pierwszemu za wiele lat wspólnej pracy, drugiemu na powitanie z zespołem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński