Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na oczach dzieci zabił psy

Sławomir Włodarczyk
Zdjęcie z miejsca kaźni - TVN (z filmu nadesłanego przez Irenę Bartczak).
Zdjęcie z miejsca kaźni - TVN (z filmu nadesłanego przez Irenę Bartczak).
Myśliwy z Koła "Rogacz" w Węgorzynie zastrzelił dwa wałęsające się psy. Posłał kule w kierunku czworonogów na oczach dzieci, w środku wsi.

Do zdarzenia doszło w niedzielę, w Wiewiecku koło Węgorzyna. Mieszkaniec wsi zaalarmował łobeskich policjantów i poprosił o pomoc. Poinformował, że w pobliżu jego obejścia grasują dwa groźne psy, które kilka dni wcześniej zagryzły dzika.

Akcję podjęli policjanci z posterunku w Węgorzynie. Na miejsce zdarzenia zabrali myśliwego.

- Nie udało się natomiast ściągnąć weterynarza. Z uwagi na zagrożenie, zapadła decyzja o odstrzale - powiedział st. asp. Robert Kazienko, rzecznik prasowy szefa łobeskiej policji.

Dzieci świadkami egzekucji

Policjanci zaznaczają, że uprzedzili mieszkańców Wiewiecka, by uchronili dzieci przed drastycznym widokiem. Psy padły w ogniu kul i niebawem powędrowały do ziemi. Zdaniem asp. Kazienki, wszelkie działania odbyły się zgodnie z prawem, czyli zapisami ustawy o ochronie zwierząt. Do policji nie wpłynęła też żadna skarga na zastrzelenie psów przez myśliwego.

Niestety, świadkami egzekucji czworonogów były dwie 4-letnie dziewczynki oraz 17-letni chłopak. Dzieci utrzymują, że psy były łagodne i bawiły się z nimi. Teorię dzieci podważają dorośli.

To były bestie!

Grozi kara

Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt, nieuzasadnione zabicie zwierząt jest zabronione, grozi za to kara do roku więzienia (w przypadku szczególnego okrucieństwa - nawet do dwóch lat). Ta sama ustawa wskazuje jednak, że można uśmiercić zwierzę, jeżeli jest nadmiernie agresywne i zagraża zdrowiu lub życiu ludzi. Dopuszczalne jest wówczas użycie broni palnej przez osobę uprawnioną.

- To były bestie, atakowały mnie i dzieci sąsiada. W obawie przed napadem psów odprowadzał dzieci do szkoły - mówi miejscowy gospodarz (nazwisko do wiadomości redakcji). - Skoczyły nawet do policjanta, gdy próbował je przepędzić od tuszy powalonego przez nich dzika. Opowieści, że te bydlaki były łagodne, należy między bajki włożyć - dodaje rolnik.

Kłusujące czworonogi

Kiedy myśliwy może osa?

- Łowca musi mieć upoważnienie zarządu koła PZŁ na piśmie - mówi dr Lech Bloch, przewodniczący ZG PZŁ, łowczy krajowy. - Zwierzę, które zamierza odstrzelić musi okazywać zdziczenie, a więc np. uciekać przed człowiekiem, biegać po polu lub w lesie, omijając drogi. Jeżeli znany jest właściciel psa, należy się powstrzymać ze strzałem. Strzelać wolno wyłącznie na terenie obwodów łowieckich, w odległości nie mniejszej niż 200 metrów od gospodarstwa.

W okolicach Wiewiecka jest wiele wałęsających się psów. Niedawno myśliwi w pobliskim obwodzie łowieckim ubili grasujące tam dwa zdziczałe czworonogi. Wtedy pojawili się właściciele zwierząt, którzy domagali się ustalenia sprawcy i jego ukarania.

Problem z kłusującymi psami doskonale znają leśnicy i myśliwi.

- To problem stary jak łowiectwo - przyznaje Ryszard Czeraszkiewicz, łowczy miejski Szczecina. - Zdziczałe czworonogi potrafią niewiele mniej od wilków. W popegeerowskich wsiach bieda aż piszczy. Gospodarze spuszczają psy z uwięzi, stosując wobec nich zasadę wyżyw się sam. Psisko gania po polach. Odwieczny instynkt każe mu tropić zwierza. Więc tropi. Cześć osobników już nie wraca z polowania i przyłącza się do watahy.

Zagryzają jelenie, dziki i barany

Według danych Polskiego Związku Łowieckiego, w 2006 roku dzikie psy zagryzły 8 tysięcy saren, ponad tysiąc dzików i 250 jeleni. W tym roku psy dopadły już ponad półtora tysiąca saren, pół tysiąca dzików i blisko 200 jeleni. Myśliwi szacują, że w szczecińskich lasach grasuje, co najmniej 1,5 tysiąca zdziczałych psów.

Rozbój czynią także psy trzymane w obejściu. Latem w Karsiborzu oszalałe czworonogi uwolniły się z zagrody i zarżnęły kozy, barany, świnki wietnamskie i króliki. Przy okazji wyszło na jaw, że ofiarą bestii padały nie tylko zwierzęta gospodarskie. Mieszkańcy często znajdowali resztki zagryzionych saren, dzików czy ptactwa.

Problem z odstrzałem

Odstrzał zdziczałych psów do prostych czynności nie należy.

- Jesteśmy między młotem a kowadłem. Z jednej strony działamy zgodnie z prawem, z drugiej atakują nas obrońcy zwierząt - dodaje Ryszard Czeraszkiewicz.

Leśnicy postrzegają problem jako trudny - i przy obecnym lekceważeniu przez właścicieli swych powinności wobec czworonogów - nie do rozwiązania. Ich zdaniem, winne jest prawo.

- Psy powinny być zarejestrowane, nie może być tak, że biegają wolno. Dopóki będzie społeczne przyzwolenie na taki proceder, dopóty nic się w tej sprawie nie zmieni - uważa Wojciech Prądzyński, szef zachodniopomorskiej państwowej straży łowieckiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński