O coraz mniejszym zainteresowaniu Niemców zakupami na świnoujskich targowiskach mówiło się już od dawna. - Na rynku stoję od 10 lat. Jeszcze kilka lat temu miałem siedem stoisk, zatrudniałem pracowników. Dziś mam tylko dwa - mówi Maciej Wachowiak, prezes Świnoujskiego Stowarzyszenia Handlowców "Granica".
Nigdy jednak nie było tak źle, jak teraz. Od początku roku granicę Świnoujście - Ahlbeck przekroczyło niewiele ponad 13 tys. Niemców. Musiałby zdarzyć się cud, aby do końca miesiąca liczba naszych sąsiadów zza granicy przychodzących do miasta, osiągnęła stan z analogicznego okresu ubiegłego roku. Wówczas do Świnoujścia przyszło prawie 81 tys. Niemców. - Nie wiem, co się stało - mówi młody chłopak sprzedający papierosy. - Może Niemcy boją się, że oszukamy ich przeliczając walutę? Wielu przychodząc na zakupy ma ze sobą kalkulatory...
Maciej Wachowiak jest odmiennego zdania. - Sądzę, że zmiana waluty nie jest jedynym powodem. EURO tylko się do tego przyczyniło. W Niemczech też jest duże bezrobocie. Ludzie oszczędzają - mówi.
Jako tako "trzymają się" jeszcze sprzedawcy papierosów i artykułów spożywczych. Pozostałe branże, jak twierdzą kupcy, balansują na granicy bankructwa. Niektórzy przestali już nawet otwierać swoje stoiska.
- Nie ma, po co. Przez ostatnie dwa dni nic nie zarobiłem - mówi starszy mężczyzna.
Istniejąca sytuacja zmusiła handlowców do starań w Urzędzie Miasta o zmniejszenie opłat z tytułu dzierżawy gruntów pod stoiska. Chodzi o niemałe kwoty. Za 20 metrów kwadratowych, co miesiąc trzeba zapłacić w urzędzie średnio 3 tys. zł. - A to jest tylko tak zwana dzierżawa główna. Do tego dochodzą jeszcze inne - mówi młoda kobieta.
W odpowiedzi władze zaproponowały kupcom 50-procentową bonifikatę do marca włącznie. To, jak twierdzą zainteresowani, za mało.
- Część właścicieli prywatnych posesji, którzy, tak jak miasto, dzierżawią teren pod stragany, w ogóle zrezygnowała z pobierania opłaty przez ten najtrudniejszy czas. Robią wszystko, aby zatrzymać przy sobie dzierżawców. Mają nadzieję, że sytuacja w końcu się zmieni, a wtedy i oni zarobią - mówi prezes "Granicy" - Tymczasem władze chcą nami załatać dziurę w budżecie miasta. W marcu powiedzą nam, że budżet już jest zatwierdzony i nie mogą dać żadnych ulg, bo skąd wezmą pieniądze, które zapisali w przyjętym budżecie. Zresztą, jak dalej będzie tak mało klientów, to nie wiadomo, ilu z nas do tego marca wytrzyma.
"Co będzie dalej?" - to pytanie handlowcy zadają sobie teraz najczęściej. Jeśli sytuacja nie poprawi się, wielu z nich zmuszonych będzie zakończyć działalność, zwolnić personel lub w najlepszym przypadku zmniejszyć zatrudnienie. Tymczasem rynek pracy w mieście jest coraz uboższy. Tylko w ubiegłym roku w Świnoujściu przybyło aż 682 bezrobotnych. Według szacunków Powiatowego Urzędu Pracy do końca stycznia liczba osób bez pracy przekroczy 3 tysiące.
- Obserwujemy ogólny spadek zatrudnienia w miejscowych firmach. Zastój panuje w budownictwie, skąd zawsze było sporo ofert pracy - mówi Witold Misiak, kierownik PUP - Plany stworzenia nowych miejsc pracy, jak chociażby budowa kompleksu rekreacyjno-hotelowo-usługowego Baltic Park, póki co kończą się tylko na słowach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?