Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młody, ale mocny skład Pogoni '04. Kapitan zapowiada walkę o najwyższe cele

Anna Pasztor
Michał Kubik (z prawej) marzy o grze w Lidze Mistrzów.
Michał Kubik (z prawej) marzy o grze w Lidze Mistrzów.
Michał Kubik, kapitan Pogoni '04 Szczecin i reprezentant Polski, nie ukrywa, że nie lubi przegrywać i czasem trudno mu zapanować nad emocjami.

Rozmawiam ze spokojnym chłopakiem, który na parkiecie zmienia się nie do poznania. Skąd w tobie taki temperament?

Od zawsze tak było, a wynika to z tego, że nie lubię przegrywać. Od dziecka nigdy tego nie lubiłem i tak mi zostało aż do dziś. Uważam, że jest to bardzo dobra cecha, choć czasami rodzina zwraca mi uwagę, że przesadzam. Mam takie motto: "Kto umie przegrywać, ten nigdy nie będzie zwycięzcą" i dlatego tak widać moje emocje.

Dla kapitana to może być dobra cecha. Myślisz, że dzięki temu przejąłeś w trakcie zeszłego sezonu tę funkcję?

Wówczas to nie do końca była decyzja drużyny. Zarząd zadecydował, żebym to ja został kapitanem, w tym sezonie tak zostało. Przychyliłem się do tej decyzji. Zawsze jednak starałem się być przywódcą tej drużyny.

Od początku grasz w Pogoni, choć miałeś propozycje z innych klubów. Dlaczego nigdy nie zdecydowałeś się odejść?

Propozycji zawsze dostawałem wiele, pojawiają się one co rundę, co sezon. Są to oferty nie tylko z Polski, ale również z zagranicy. Zawsze zabiegała o mnie Wisła Kraków, ale te propozycje pojawiały się często w złym okresie mojego życia. Gdy dostałem ofertę z Wisły, to w Szczecinie studiowałem i nie był to czas na przenosiny do Krakowa. W innym przypadku dałbym sobie szansę gry w jeszcze lepszej drużynie, bo moim marzeniem zawsze była gra w europejskich pucharach. Mam nadzieję, że może z Pogonią uda mi się to osiągnąć. Przed tym sezonem byłem praktycznie dogadany już z Rekordem Bielsko-Biała, ale Pogoń podjęła decyzję, że mnie nie puszcza, ponieważ mam ważny kontrakt. W sezonie po wicemistrzostwie dostałem propozycje z Cypru i Holandii, ale warunki finansowe sprawiły, że zostałem. Latem pojawiła się oferta od drużyny włoskiej, ale klub podjął decyzję, że nie pozwoli mi odejść.

Kiedy Pogoni w zeszłym sezonie nie szło, to żałowałeś, że nie zmieniłeś klubu?

Spodziewałem się czegoś innego. Myślałem, że zespół zostanie wzmocniony. Wzmocnienia zostały poczynione, ale to nie podniosło jakości zespołu. Nie utrzymaliśmy jakości, jaką mieliśmy, było widać, że Marcin Mikołajewicz i Nikolae Neagu byli ważnymi ogniwami. Mateusz Krzymiński nie poradził sobie z presją. Nie udało się. Nie żałuję, że czegoś nie zrobiłem. Jestem tutaj i jestem zadowolony.

Za grę zostajesz doceniony regularnymi powołaniami do kadry, z którą odniosłeś ostatnio spory sukces, bo awansowaliście do baraży mistrzostw świata. Ładny prezent zrobiliście sobie na święta.

Na pewno, bo dużo czasu minęło od ostatniego awansu. Trenerzy mówili, że 15 lat, a ja sam w trakcie swojej krótkiej kariery brałem udział w trzech eliminacjach, w których po drugim dniu mogłem iść poleżeć na plażę, bo eliminacje się dla nas kończyły. Dziś zaprocentowała dobra praca wykonana przez obu trenerów. Pamiętajmy, że to dopiero pierwszy etap, są jeszcze baraże, w których będzie trudno. Mimo wszystko to dla nas krok do przodu, awans w rankingu. Cała sytuacja odbiła się szerokim echem w Europie. To sukces całego sztabu szkoleniowego, wszystkich zawodników i można powiedzieć, że całego polskiego futsalu.

Graliście z Portugalią, gdzie występuje Twój ulubiony futsalista Ricardinho. Wymieniliście się koszulkami?

Ricardinho, choć to gwiazda wielkiego formatu, to jest normalnym człowiekiem. Znamy się, trochę rozmawialiśmy. Nie skupiałem się na tym przed meczem, żeby się nie dekoncentrować, bo naszym celem był awans. Wcześniej, jak byłem młodszy, to robiłem sobie zdjęcia z zawodnikami. Fajna to pamiątka, ale teraz uważam, że jeżeli spotykamy się na poziomie międzynarodowym, to jesteśmy przeciwnikami. Szanuję go bardzo, ale na boisku jesteśmy rywalami, koszulkami się nie wymieniliśmy.

Jaki mecz wspominasz szczególnie?

Na pewno spotkania reprezentacji. Mecz Polska - Rosja, który w zeszłym roku odbył się w Szczecinie. Długo jeździłem z kadrą po Polsce aż w końcu udało mi się dotrzeć do Szczecina. Mecz, który zapamiętam do końca życia, to na pewno mecz z Brazylią. Pojawiliśmy się w ojczyźnie futsalu, przegraliśmy 1:3 przy sześciu tysiącach kibiców, którzy traktowali nas jak wielkich zawodników. Przez jeden dzień poczułem się trochę jak gwiazda futsalu, gdyż z hali do autokaru eskortowała nas policja, bo kibice tak chcieli się do nas dostać. To było najlepsze, co mnie w futsalu spotkało.

Wróćmy do polskiej ligi. Końcówka tego roku była bardzo udana dla Pogoni '04. Idziecie na mistrza?

Osobiście byłem ostrożny i nie wskazywałem nas do walki o medale. Cały czas jestem ostrożny, bo z tyłu głowy ciągle siedzi nieudany poprzedni sezon. Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że z takim składem, jaki mamy obecnie, będziemy walczyć o najwyższe cele. Głupotą byłoby stwierdzić, że walczymy o utrzymanie. Mamy bardzo młody, ale mocny skład.

Jakie masz marzenie sportowe?

Na pewno chciałbym zagrać w Lidze Mistrzów. Kiedyś powiedziałem sobie, że skończę grać w futsal, jak rodzina będzie oglądała mnie w Eurosporcie. Jak wiadomo Eurosport pokazuje albo mistrzostwa świata, albo mistrzostwa Europy. Są baraże, trzeba walczyć, a może tak się stanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński