Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magik z Urugwaju

Przemysław Sas, 21 sierpnia 2004 r.
Każde dojście Claudio Milara do piłki było dla Lecha niemałym zagrożeniem.
Każde dojście Claudio Milara do piłki było dla Lecha niemałym zagrożeniem. Marcin Bielecki
Pierwsza połowa była jak dobrze nakręcony horror. Napięcie rosło powoli, były niespodziewane zwroty akcji, a moment kulminacyjny przyszedł na sam koniec.

Dziesięciu wspaniałych wreszcie pokazało piłkarski charakter. Po dramatycznym meczu Pogoń wygrywa 3:1.

Obydwie drużyny rozpoczęły niezwykle spokojnie. Pogoń nie zamierzała się odkrywać i w pierwszej kolejności myślała o zabezpieczeniu swojej bramki. Z podobnego założenia wychodził Lech. W efekcie spięć podbramkowych było niewiele, a walka toczyła się głównie w środku pola.

Bardzo dobrze w defensywie portowców radzili sobie obydwaj stoperzy - Paweł Magdoń i Mariusz Masternak. W 24 min. kiedy Kaczorowski pędził samotnie na bramkę Pilarza, Magdoń ambitnie go gonił i w ostatniej chwili zablokował strzał. Zastępujący Julcimara obrońca Pogoni popisał się też refleksem chwilę potem, wybijając piłkę zmierzającą do pustej bramki. Lech przeprowadzał bardzo szybkie kontrataki i kilkakrotnie defensywa Pogoni była w poważnych opałach. Poza tym napastnicy z Poznania nie mieli zbyt dobrze nastawionych celowników.

Karny prawidłowy

W 57 min. trener Baniak zdecydował się na bardzo ryzykowny krok. Na miejsce Trałki desygnował do gry Urugwajczyka Claudio Milara. Urugwajczyk zdążył w czwartek wziąć udział w jednym rozruchu i ledwo poznał się z nowymi kolegami. Wejście nowego piłkarza jednak tylko na chwilę wprowadziło zamieszanie w szeregi Pogoni.

Matlak się denerwował, że nie może wykonywać rzutu wolnego, a Moskalewicz nie wiedział gdzie ma się ustawić. Za moment wszyscy jednak zrozumieli, że Pogoń ma nową gwiazdę. Każde dojście Milara do piłki było dla Lecha niemałym zagrożeniem. Urugwajczyk rzadko oglądanymi w polskiej lidze zwodami mijał zdezorientowanych rywali niczym Tomba tyczki slalomowe. W 82 min. dostał prostopadłą piłkę od innego rezerwowego - Tomasza Parzego. Wkręcił w ziemię dwóch obrońców, ograł jak przedszkolaka stopera rywali i wystawił na tacy piłkę Parzemu. Temu nie pozostało nic innego, jak skierować ją do siatki.

To nie był jednak koniec show Claudio Milara. W 89 min znalazł się tam, gdzie powinien i ustalił wynik na 3:1!

Więcej w papierowym wydaniu "Głosu".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński