Chętnych na wrak jest trzech. Świnoujskie Towarzystwo Naukowe im Karola Estreichera, Muzeum Narodowe w Szczecinie oraz gmina Dziwnów.
Kto przygarnie wrak, a tym samym zyska bardzo ciekawy zabytek historyczny - tego dowiemy się najwcześniej za miesiąc. Na razie ma go Wojewódzki Konserwator Zabytków w Szczecinie.
Gra warta świeczki
Wydobycie wraku od początku budziło ogromne emocje wśród miłośników historii i militariów. Okazało się (co niektórzy znawcy przypuszczali od początku), że to model SdKfz 7/2, czyli unikat. Niemcy wyprodukowali takich modeli w czasie wojny zaledwie 123. Zaledwie, jeśli weźmie się pod uwagę siłę i uzbrojenie niemieckiej armii.
Do tego dochodzi jeszcze jeden historyczny "smaczek" - razem z tym wydobytym w Dziwnówku na świecie są w sumie cztery takie modele. Jeden stoi w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Wydobyto go dwa lata temu z rzeki Pilicy. Dwa następne są już natomiast poza granicami Polski - jeden w muzeum w Brukseli, drugi gdzieś na terenie Stanów Zjednoczonych.
O tym, że wrak ma wyjątkową wartość świadczy choćby zainteresowanie nim ze strony osoby z niemieckiego miasta Mainz. Był obecny podczas wydobycia. Gdy tylko zobaczył jak wygląda wyciągnięte podwozie od razu chciał dać za niego 20 tys. euro. Najprawdopodobniej był tam w charakterze pośrednika, którego wynajął któryś z zagranicznych kolekcjonerów.
Były w Afryce i Normandii
Modele SdKfz 7/2 brały udział w walkach niemal na wszystkich frontach drugiej wojny światowej. Półgąsienicowy pojazd świetnie sprawował się na przykład w Afryce, w niemieckiej Afrika Korps. Ale nie tylko. Transportowiec był też w składzie 2. Pancernej Dywizji SS "Das Reich" podczas lądowania aliantów w Normandii w czerwcu 1944 roku. Ze względu na małą liczbę egzemplarzy w ogóle, w Normandii było ich też niewiele - zaledwie 9.
Trzech chętnych
To Wojewódzki Konserwator Zabytków zdecyduje komu z trzech oferentów oddać wrak. Wszyscy złożyli już na piśmie swoje pomysły na to, w jaki sposób zamierzają wykorzystać wrak, jeśli trafi właśnie do nich.
- Pod uwagę brane będzie to, co dany oferent zamierza zrobić z wrakiem, w jaki sposób go wykorzystać i bardzo ważna rzecz - czy ma pieniądze na jego odrestaurowanie - mówi Paulina Kubacka - Szymczak z biura Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
Ruina czy odnowa?
Są dwie możliwości: wrak można ustawić na betonowym postumencie, jako pozostałość po minionej wojnie. Tyle, że taka ekspozycja nie będzie zbyt atrakcyjna. Nawet jeśli podwozie zostanie oczyszczone, to i tak będzie to tylko podwozie, które nie robi specjalnego wrażenia.
Najlepszym rozwiązaniem jest renowacja transportera. Ale to kosztuje. I to bardzo dużo.
Wstępne szacunki poczyniło już świnoujskie Towarzystwo Naukowe im. Karola Estreichera. Według jego prezesa Piotra Piwowarczyka, odbudowa samej kabiny kierowcy kosztować może wstępnie około 20 tys. euro.
- Mam kontakt z osobą, która zajmuje się takimi sprawami. I takie są niestety koszty - mówi Piotr Piwowarczyk.
Odnowienie całego pojazdu do takiego stanu, w jakim był w czasie wojny (razem z silnikiem, żeby mógł jeździć) może kosztować nawet pół miliona złotych. Zaś same prace potrwać mogą nawet kilka lat.
- Nie chodzi tylko o to, że w tym czasie szukalibyśmy sponsorów. Same prace wymagają czasu i zaangażowania specjalistów - mówi Piotr Piwowarczyk. - Nasze towarzystwo ma spore kontakty z osobami, które się tym zajmują. Już rozmawiamy wstępnie z ewentualnymi sponsorami. Na przykład z Maybachem, czyli firmą, która w czasie wojny produkowała silniki do takich pojazdów.
Według Piwowarczyka to najlepszy, choć długotrwały, sposób na zagospodarowanie wraku.
- Muzeum nie znajdzie pieniędzy na jego rekonstrukcje, tak jak nie znalazło na odnowienie takiego samego wraku znalezionego w Pilicy. Szkoda zabytku - mówi Piotr Piwowarczyk. - A prace renowacyjne to przy okazji znakomita lekcja historii. Mogą z niej skorzystać wszyscy zainteresowani pasjonaci.
Gdyby wrak trafił do Świnoujścia, stanąłby gdzieś w pobliżu Fortu Gerharda. Byłby częścią większej kolekcji, w której już są armata morska 100 mm, a także haubica 120 mm oraz kilka mniejszych elementów uzbrojenia niemieckiego z czasów II wojny światowej.
Dziwnów, który też chciałby otrzymać wrak, nie ma aż takich planów i takiego rozeznania. Przynajmniej na razie.
- Wysłaliśmy wniosek. Nie podjęliśmy natomiast jeszcze decyzji, czy chcielibyśmy go zrekonstruować. Zdajemy sobie sprawę z ogromnym kosztów - mówi Grzegorz Jóźwiak, zastępca burmistrza gminy Dziwnów. - Natomiast mamy wielu ludzi, byłych i obecnych wojskowych, którzy pasjonują się militariami i znają się na nich. Myślę, że dzięki nim, sama rekonstrukcja byłaby o wiele tańsza, niż gdyby zajmowała się tym jakaś firma.
Gmina chciałaby, żeby wrak stanął na terenie ośrodka sportów wodnych, gdzie obecnie znajdują się niewielka ekspozycja przedmiotów związanych z militariami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?