Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszykarskie derby pełne walki [film]

Maurycy Brzykcy [email protected]
Karol Pytyś (z lewej) i Wiktor Grudziński (z prawej)
Karol Pytyś (z lewej) i Wiktor Grudziński (z prawej) Andrzej Szkocki
Karol Pytyś (AZS Radex Szczecin) i Wiktor Grudziński (Spójnia Stargard) mówią o przebiegu i otoczce sobotnich derbów.

Karol Pytyś: okrzyki mnie dopingują

- Obie drużyny w tym spotkaniu grały o coś, stąd bardzo zacięty mecz. Spotkanie wyglądałoby chyba podobnie, nawet bez stawki.

- Dokładnie, bo to derby. Obie drużyny tak, czy inaczej, grały by na maksimum swoich możliwości. Walka była straszna. Łokcie, faule - nie wszystko sędziowie wychwytywali. Ja nie narzekam, to specyfika derbów. Wszyscy zawodnicy zostawiają tyle zdrowia, ile mogą i to było widać na parkiecie.

ZOBACZ FILM Z DERBÓW:

- Zadowolony jesteś ze swojej postawy w tym spotkaniu?

- Tak, w miarę jestem zadowolony. Walczyłem i robiłem co mogłem, by pomóc drużynie.

- Kibice Spójni gwizdali na ciebie i w ostrych słowach próbowali cię wyprowadzić z równowagi.

- Słyszałem to wszystko bardzo dobrze, ale mnie to trochę śmieszy. Bo te okrzyki jeszcze bardziej mnie dopingują. A skoro skupiają się na mnie, to znaczy, że gram nieźle. Nie robiło to na mnie jednak żadnego wrażenia.

- Co było kluczem do zwycięstwa?

- Walka! To był taki właśnie mecz, że zwycięstwo trzeba było wydrzeć. Super wykonywaliśmy też założenia taktyczne. To było też kluczem do sukcesu. Broniliśmy pick and rolle, tak jak zakładaliśmy i nie zmienialiśmy tego. Nic nie zmienialiśmy, bo to nam wychodziło.

Wiktor Grudziński: nie mieliśmy lidera

- Spójnia nie zasłużyła na zwycięstwo w sobotnich derbach?

- AZS był tego dnia mocny, dużo lepiej zagrał od nas. Widać było, że rywale mieli nas dobrze rozpracowanych, a oprócz tego byli skuteczni. Atutem gospodarzy była też hala. Są tam specyficzne kosze, co miejscowi zawodnicy potrafili wykorzystać sporo rzucając o tablicę. Tak naprawdę, to na takie kosze nie powinno się grać w pierwszej lidze.

- Mówi pan, że AZS rozpracował Spójnię. To zasługa Jerzego Koszuty, który zamienił Stargard na Szczecin?

- Widać, że w szczecińskim klubie mocno się napracowali, żeby dobrze przygotować się do spotkania z nami. Nam nie można było odmówić zaangażowania. Niestety, na parkiecie czegoś zabrało. W ważnych momentach nie było zawodnika, który pociągnąłby grę. Próbował to robić Filip Dylik, ale choć chęci były, to brakowało doświadczenia.

- W obronie Spójni tym razem było sporo dziur. Łukasz Pacocha, Krzysztof Mielczarek, Maciej Sudowski mieli wiele swobody.

- O ile skutecznej gry Pacochy i Mielczarka można było się spodziewać, to mniej Sudowskiego. A on miał tym razem swój dzień, grał na dobrej skuteczności i punktował. Ale to nie jest tak, że my nie mieliśmy szans w tym spotkaniu. Mogliśmy ten mecz wygrać, ale jak już było blisko, to brakowało postawienia kropki nad i. Nie było w naszym zespole lidera, a AZS miał tego dnia kilku.

- AZS powinien być wyżej w tabeli pierwszej ligi?

- Oceniać trzeba cały sezon, a w nim szczeciński zespół miał mało szczęścia. Koszuta miał stanowić o sile drużyny, a złapał kontuzję. To samo Maciej Majcherek. Patrząc na cały sezon, to miejsce w tabeli odzwierciedla możliwości tego zespołu. Ale gdyby grał w pełnym składzie, to pewnie miałby wyższe miejsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński