Pan Stanisław to starszy człowiek, z kościołem na osiedlu związany od początku. Znany z tego, że dużo w nim pomaga, ale i ze swojej porywczej natury. Dzieciaki, bawiące się na terenie kościoła - zdaniem naszych rozmówców - poznały ciężar jego ręki i smak pasa. Wykręcanie uszu i wyzywanie dzieci, to - jak twierdzą - stałe praktyki kościelnego. Rodzice i dziadkowie postanowili to ukrócić.
Dogonił i uderzył
Dzieciaki z osiedla w sobotnie popołudnia stoją pod kościołem i czekają na koniec mszy ślubnych. Od świeżo upieczonych małżonków dostają cukierki. Kościelny nie może znieść tego zwyczaju.
- W sobotę mój chłopak dostał w głowę od kościelnego - mówi Ryszard Dychalski. - Po ślubie para młoda wyszła, rzucała cukierki, a dzieciaki je zbierały. Kościelny uderzył syna. Później wyjrzał przez okno i powiedział do mojej żony: "zamknij się ty stara k...".
Kościelny wyzywa dzieci. Niektóre nawet nie przyznają się do tego w domach, inne wszystko opowiadają.
- Gówniarze, gnoje, złodzieje, bandyci - wylicza epitety, którymi obdarza dzieci kościelny Stanisława Michalska, babcia dwóch dziewczynek, które też padły ofiarą agresji pana Stanisława. - W sobotę moja wnusia przybiegła wystraszona, że kościelny wyzywa jej kolegę. Nawet nie chciała powtarzać, jak. Wstawiła się za nim, to zaczął ją gonić i uderzył pasem przez ramię. To się zdarzyło nie pierwszy raz. W maju druga wnuczka też oberwała pasem przez plecy za to, że stała i patrzała na ślub.
Dotarliśmy też do matki 9-latka, który na kilka miesięcy przed I Komunią dostał od kościelnego kopniaka. Także wtedy, gdy z innymi dziećmi zbierał cukierki.
- Jeśli proboszcz sobie nie życzy, żeby rzucali i zbierali te cukierki, to niech mówi to na naukach przedmałżenskich lub niech wszystkim to ogłosi z ambony - mówi jego matka. - Do tej pory jednak takiego zakazu nie było. Nie chciałam się kłócić i zadzierać z księdzem przed komunią. W ogóle każdy boi się ruszyć księdza, żeby się na dzieciach nie odgryzał. Poszłam więc do kościelnego i zapytałam, dlaczego to zrobił. Usłyszałam, że to nie są dzieci, tylko barachło.
Zabawa na budowie
- To niemożliwe, ewidentna nieprawda - mówi ksiądz Zygmunt Zawitkowski, proboszcz parafii przy kościele p.w. Miłosierdzia Bożego, po czym jednak dodaje: - To nie jego zadanie, żeby dzieci bić. Zwróciłem mu od razu uwagę. Rozmawiałem z matką tego chłopaka. Rodzice powinni pilnować dzieci i zwracać im uwagę.
Dzieci niech stoją i czekają na śluby, ale nie powinny bawić się tam, gdzie są cegły. Roznoszą je po placu kościelnym, któreś z nich wyniosło te cegły. Bawią się na płytach marmurowych, a co będzie jakby się jakaś obsunęła? Nikt nie jest w stanie ich upilnować!
Rodzice winą za tę sytuację obarczają niewłaściwe zabezpieczenie terenu budowy.
- Przecież tam każdy może sobie wejść i coś wziąć! - mówi matka 9-latka.
Sprawą zainteresowała się straż miejska.
- Proboszcz wszystko tłumaczy tym, że to jest teren budowy i dzieci mają tam nie wchodzić, ale skoro to teren budowy, to powinien być dobrze zabezpieczony - uważa Ryszard Dychalski. - Przecież to są dzieci, nie przywiążę ich do kaloryfera! Dzwoniłem do straży miejskiej, powiedzieli, że to miejsce powinno być ogrodzone, oznakowane tabliczkami: "Wstęp surowo wzbroniony". Pytali, czy chcę zgłosić interwencję. Na razie poczekam, może coś się zmieni, a jak nie, to zgłoszę!
Kościelny milczy
Parafianie z ust do ust przekazują sobie informację, że kościelny ma problemy ze zdrowiem.
- Jak jest chory, to niech się leczy, a nie bije cudze dzieci - mówi S. Michalska. - On nie ma do tego prawa. Przecież to małe dzieci, on im zagraża. Mówiłam o tym księdzu, gdy był po kolędzie. Nie boję się o tym mówić. Nie będzie ktoś wmawiał, że moje wnuczki wynoszą cegły. Na co im cegły?! Póki co, jeszcze się nie budujemy...
- Kilka tygodni temu oglądałem w regionalnej telewizji reportaż o tym, jak kościelny uderzył chłopca kijem, przez co dzieciak trafił do szpitala z krwiakiem - dodaje R. Dychalski. - To się działo gdzieś w naszym województwie. Mamy czekać, aż u nas coś takiego się stanie?!
Zadzwoniliśmy do kościelnego.
- Nie mamy o czym rozmawiać, z takimi sprawami to do księdza dziekana - powiedział Stanisław P., po czym odłożył słuchawkę.
Następnym razem odebrała żona. Powiedziała, że mąż wyszedł. Obiecała, że porozmawia z nim w tej sprawie...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?