- Kiedyś Gardzka Kępa była miejscem obozów i biwaków. Obecność ludzi odstraszała niektóre gatunki ptaków w tym kormorana, który jest ptakiem płochliwym. Teraz po utworzeniu tu obszaru chronionego kormorany obrały sobie to miejsce na siedlisko i w szybkim tempie następuje degradacja wyspy - mówi Jerzy Kaczor, który jako instruktor żeglarstwa obserwuje zmiany zachodzące na wyspie na bieżąco.
Niewielka, soczyście zielona wysepka na Zalewie Kamieńskim niedługo zamieni się w teren z pokładami guana niczym zachodnie wybrzeża Ameryki Południowej z tym, że będą to odchody tylko kormoranów.
Piękne, ale groźne
- W pobliżu ujścia Odry nie ma kolonii kormoranów. Jedynie w okresie srogich zim tworzą się skupiska kormoranów na głębokich i ciepłych wodach portowych. Więcej szkody w drzewostanie niż kormorany robią szkodniki leśne jak mniszka brudnica, kornik drukarz czy cetyńce. W okolicach Trzebieży, Świnoujścia czy Zalewu Kamieńskiego można spotkać kormorany, kiedy przylatują na żer - mówi Bogdan Jakuczun zastępca dyrektora Wolińskiego Parku Narodowego.
Tymczasem Gardzką Kępę kormorany obrały sobie za siedlisko. Efekty ich obecności widać już z daleka. Od strony południowej widać uschnięte drzewa, a na nich niezliczoną ilość gniazd. Pozostałe drzewa sprawiają wrażenie jakby były pokryte szronem.
Broni ich Unia Europejska
- W tej chwili nie mamy możliwości kontrolowania, a tym bardziej ingerowania na obszarach chronionych, zabrania nam tego unijna Dyrektywa Ptasia i Siedliskowa, musimy czekać, aż problem rozwiąże się w sposób naturalny. Ornitolodzy przewidują, że w ciągu czterech lat powinny się zmniejszyć lęgi kormoranów - powiedział Maciej Trzeciak wojewódzki konserwator przyrody.
Wszyscy znawcy tematu zgodnie twierdzą, że degradacja wyspy jest nieunikniona. Kiedy zabraknie zdrowych drzew, a cała wyspa pokryta zostanie odchodami kormoranów z wyspy wyniosą się wszystkie ptaki w tym orzeł bielik.
Wszystkiemu winna babka bycza?
Prawdopodobny wzrost populacji kormoranów "zawdzięczamy" babce byczej występującej też w Zatoce Puckiej oraz w Zatoce Gdańskiej. Ryba ta trafiła do wód zalewu z Morza Kaspijskiego. Prawdopodobnie było to w 1987 roku. Obecnie szacuje się, że jest ich kilka milionów. Kormoranom widmo głodu więc nie grozi. Zlatują się tu z całego pobrzeża Bałtyku.
Jedyną szansą uratowania przyrody na zagrożonej wyspie byłby powrót na nią ludzi. To jednak, przynajmniej na razie jest niemożliwe. Na nic zdają się protesty rybaków i ekologów ostrzegających przed kormoranami. Na razie nadzieja pozostaje w naukowcach.
- Trzeba szukać rozwiązań np. poprzez dotarcie do ludzi, którzy kormoranami i ich zwyczajami zajmują się od lat. Może im uda się zmniejszyć liczbę ptaków i tym samym zagrożenie - mówi Jacek Kaliciuk prezes Zachodniopomorskiego Towarzystwa Ornitologicznego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?