Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jesteśmy powołani do świętości

rozmawiał Maciej Pieczyński
– Dzień Wszystkich Świętych to pogodna uroczystość, podczas której oddajemy cześć, chwałę i uwielbienie  Bogu za przykład, jaki dał ludziom do naśladowania poprzez świętych – mówi ksiądz Sławomir Zyga.
– Dzień Wszystkich Świętych to pogodna uroczystość, podczas której oddajemy cześć, chwałę i uwielbienie Bogu za przykład, jaki dał ludziom do naśladowania poprzez świętych – mówi ksiądz Sławomir Zyga. Andrzej Szkocki
ROZMOWA Z księdzem Sławomirem Zygą, kanclerzem Szczecińsko-Kamieńskiej Kurii Metropolitalnej.

- Czym dzień Wszystkich Świętych różni się od Zaduszek?

- Dzień Wszystkich Świętych (1 listopada) to pogodna uroczystość, podczas której oddajemy cześć, chwałę i uwielbienie Bogu za przykład, jaki dał ludziom do naśladowania poprzez świętych. Tego dnia trzeba pamiętać, że my wszyscy jesteśmy wezwani do świętości i powinniśmy w jej kierunku podążać. Natomiast Dzień Zaduszny (2 listopada) jest to dzień poświęcony modlitwie za zmarłych, których nie tylko wspominamy, ale i polecamy bożemu miłosierdziu wierząc, że również dzięki temu miłosierdziu mogą oni dojść do pełnego zjednoczenia z Bogiem i będą włączeni do wspólnoty świętych.

- Ale pokutuje takie przeświadczenie, że to w Zaduszki powinniśmy oddawać cześć zmarłym. Tymczasem wielu ludzi traktuje Wszystkich Świętych właśnie jako "święto zmarłych", nie zastanawiając się przy tym nad teologicznym sensem tego święta.

- Wszystkich Świętych jest dniem wolnym od pracy. Dlatego w naturalnej konsekwencji właśnie tego dnia wierni wspominają swoich zmarłych i mogą udać się na cmentarze. W tym roku tak szczęśliwie się składa, że 2 listopada wypada w sobotę. Ale nie zawsze tak jest. Jednak nie chodzi tylko o ten aspekt pragmatyczny. Modląc się za zmarłych w dniu poświęconym świętości możemy ich polecać Bożemu miłosierdziu, aby mogli dojść tam, gdzie są już wszyscy święci. 1 listopada, jak co roku, o godzinie 12 na Cmentarzu Centralnym (w Szczecinie) uroczystą mszę świętą odprawi ksiądz arcybiskup, a po liturgii, tradycyjną procesją modlitewną odwiedzimy szczególne miejsca cmentarza jak na przykład: pomnik "Tym co nie powrócili z morza" czy pomnik "Pomordowanych na Wschodzie", jednocześnie modlitwą obejmując wszystkich naszych zmarłych.

- Nie tylko świętych?

- Nie tylko. Ale powtarzam: wszyscy jesteśmy powołani do świętości.

- Nawet jeśli nie wszyscy będziemy kanonizowani?

- Znamy te przykłady świętości, które są mocno osadzone w świadomości kulturowej: błogosławiony Jan Paweł II, św. siostra Faustyna, św. Franciszek, św. Jadwiga, św. Antoni. Ale beatyfikacja i kanonizacja to tylko oficjalne potwierdzenie świętości. Tymczasem jej dowodem może być także codzienne, cierpliwe, przy pomocy łaski Bożej, zmaganie się z szarością życia w zgodzie z ewangelią, a nie tylko czyny heroiczne i spektakularne. Jest wielu świętych, których imion nie znamy. I ich także wspominamy 1 listopada.

- A co z pamięcią o ateistach i innowiercach?

- Polecamy bożemu miłosierdziu wszystkich wiernych zmarłych. Ale musimy pamiętać, że w myśl nauczania Soboru Watykańskiego II zbawienie jest dostępne dla wszystkich, którzy szczerym sercem poszukiwali lub poszukują prawdy. Różne są do niej drogi, ale ważna jest szczera chęć dotarcia do niej. Dla nas ta prawda jest osobowa i jest nią sam Bóg. Wiara nie jest ideologią, nie ma na wszystko gotowych odpowiedzi. Jeśli coś jest wątpliwe, zostawiamy to bożemu miłosierdziu, które w rozsądzaniu człowieka jest ostateczną instancją. Nie mamy prawa orzekać - tylko Bóg zna ich serca.

- A co z samobójcami? Odbieranie sobie życia jest przecież grzechem.

- My musimy oczywiście szanować swoje życie, bo to wielki dar od Boga. Ale sytuacje w sercu człowieka są różne. Rozpoznać je do końca jest w stanie tylko Bóg. My możemy osądzać czyn. Ale rozpoznanie jego motywacji jest już domeną Boga. Kościół naucza w różnych aspektach co jest dobre, a co złe. Człowiek podejmuje decyzje z taką czy inną świadomością. My nie wiemy czy w ostatniej chwili życia nie była mu dana łaska żalu doskonałego za grzechy, która może uchylić mu drzwi do zbawienia. Kiedy w ostatnim momencie życia już nie ma możliwości spotkania z Bogiem w sakramencie pokuty i pojednania, o Bożym miłosierdziu może jeszcze zadecydować świadomy żal za grzechy.

- Ale ten żal jest konieczny dla zbawienia?

- Tak. Miłosierdzie jest zawsze łaską. Nie należy się nikomu automatycznie, choć Bóg chce je świadczyć. O miłosierdzie trzeba poprosić i stanąć w prawdzie mówiąc, za jakie konkretne czyny chce się je uzyskać.

- Jak powinniśmy przeżywać śmierć bliskich i pamięć o nich? 1 i 2 listopada to w naszej tradycji raczej smutne dni, a przecież powinniśmy się wtedy cieszyć, że nasi bliscy są już w raju.

- Pustka i smutek po stracie jest normalna. Ale jeśli wierzymy w miłosiernego Boga to powinniśmy pamiętać, że życie człowieka nie kończy się, ale zmienia. I po tej drugiej stronie życia spotkamy się z naszymi bliskimi. A co do radości, my czasem mylimy radość z zabawą. Nie chodzi o huczne świętowanie zbawienia duszy. Chodzi o radosną nadzieję na życie wieczne. Nadzieję, że my wszyscy się spotkamy kiedyś w miejscu, w którym nie będzie łez, cierpienia, smutku, bo my wszyscy będziemy zjednoczeni z Bogiem, który jest źródłem dobra, piękna i miłości, i niczego nie będzie nam wtedy brakować. Chodzi o nadzieję na to, że każdy z nas może dojść do świętości.

- Proszę przytoczyć kilka mniej spektakularnych, codziennych przykładów świętości.

- W Szczecinie mamy ulicę ojca Beyzyma. To Polak, którego drogą do świętości była opieka nad chorymi na trąd na Madagaskarze. Filip Nereusz z kolei zakładał w Rzymie ochronki dla bezdomnych dzieci, które wyciągał ze złodziejskich szajek, z marginesu społeczeństwa. Włoszka Rita z Casci poświęciła swoje życie po to, aby pogodzić dwa zwaśnione rody. Warto czytać i oglądać ekranizacje żywotów świętych, bo to dla nas bezcenne drogowskazy pokazujące, jak żyć zgodnie z ewangelią i w nadziei na zbawienie.

- Mówiliśmy już o tym, jak radzić sobie z pamięcią o zmarłym. A jak pocieszać osobę śmiertelnie chorą i jak dodawać sił jej najbliższym?

- To są zawsze sytuacje indywidualne. Nie ma jednej recepty. Ale na pewno trzeba być i z tymi, którzy odchodzą, i z tymi, którzy to odejście przeżywają. Najważniejsze, aby taka osoba odchodziła we wspólnocie, która otacza ją opieką, ma dla niej czas i daje jej poczucie, że nie jest sama. Jeśli umierający człowiek doświadcza miłości bliskich, to dzięki głębokiej wierze może sobie wyobrazić, że Bóg jest jeszcze większą miłością, lżej jest mu odchodzić. Najgorsze co można w takiej sytuacji zrobić, to zostawić taką osobę samą. Słowa w sytuacji odchodzenia niewiele znaczą, dlatego od werbalnego pocieszania nieporównanie ważniejsza jest sama obecność.

- A jak powinna zachować się osoba umierająca? Zatopić się w modlitwie czy korzystając z ostatnich chwil radości ziemskiej wziąć wysoki kredyt w banku i spełnić swoje najskrytsze marzenia, wyruszając np. w podróż dookoła świata?

- Podstawowa rzecz - nie tylko w momencie umierania, ale i dla każdego z nas - to w każdym momencie życia to być gotowym na śmierć. A więc czuwać, aby przebywać w stanie łaski uświęcającej. Krótko mówiąc - regularna spowiedź i komunia święta. Bo nigdy nie wiemy, kiedy przyjdzie na nas czas. Diagnozy medyczne nie zawsze się sprawdzają. Musimy być stale gotowi na spotkanie z Ojcem. Coraz częściej słyszymy o katastrofach komunikacyjnych. Jeśli śmierć nas zaskakuje nagle, nieprzygotowanych poprzez sakramenty, pozostaje nam żal doskonały za grzechy.

- Często mówi się o pogańskich korzeniach chrześcijańskich świąt. Podobnie w przypadku tych świąt. Mamy przecież słowiańskie Dziady, podczas których nasi przodkowie zapraszali dusze zmarłych na ucztę. A drogę do biesiadnego stołu pokazywały im płomienie zniczów. Gdzie jest granica między tradycją pogańską a chrześcijańską?

- Płomień świecy w chrześcijaństwie to symbol płonącej modlitwy. Jest jasne, że w różnych kulturach do różnych znaków przywiązywana jest inna treść. To, co odróżnia chrześcijaństwo od pogaństwa to dążenie do przejścia na drugą stronę życia, do zjednoczenia z Bogiem. Noc z 31 października na 1 listopada, czyli noc Wszystkich Świętych to noc nadziei, która pokazuje nam, że my też możemy dołączyć do świętych. Podczas gdy poganie zapraszają dusze zmarłych do świata żywych, my preferujemy niejako kierunek odwrotny - modlimy się o to, by nasi bliscy zmarli dołączyli jak najszybciej do grona świętych i tam na nas czekali.

- Bawić się w Halloween to grzech?

- Halloween nie jest zwyczajem chrześcijańskim. Jako alternatywę proponujemy bale wszystkich świętych. Po co przebierać się za duchy, diabły i demony, skoro i tak jest ich pełno w grach komputerowych, na które się przecież narzeka, że są pełne przemocy? Lepiej przebierać się za świętych, którzy dają nam przykłady godne do naśladowania niezależnie nawet od tego, czy jesteśmy wierzący. Dobroć i pomaganie innym nie ma przecież barw religijnych.

- Czyli zabawa w Halloween jest grzechem?

- Zachęcamy, by ten wieczór spędzić w duchu chrześcijańskim. Katolik nie może uczestniczyć w tego typu obrzędach z intencją czczenia diabła czy demona.

- A co jeśli nie ma takiej intencji, a chce się tylko bawić?

- Trudno pogodzić w duchu chrześcijańskim dobrą zabawę z przebieraniem się za diabła czy demona.

- Więc jednak grzech?

- To już sprawy indywidualne, które trzeba rozstrzygać w konfesjonale. Natomiast jest co najmniej dyskusyjne, jeśli ludzie, którzy mówią, że są wierzącymi chrześcijanami, przebierają się za diabły. Nawet dla zabawy. W ten sposób zostawiamy furtkę, przez którą diabeł rzeczywiście może wejść do naszego życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński