Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hałas nie daje im żyć!

Wioletta Mordasiewicz, 17 sierpnia 2006 r.
- Rozumiemy to, że młodzież musi się wyszaleć, ale to co się dzieje pod naszymi oknami, to już przesada - mówią mieszkańcy bloku przy ul. Portowej. Od kilku lat walczą o spokój. Nie chcą pokazywać twarzy, bo boją się zemsty. Ale nie zamierzają się poddać. - Chcemy spokojnie żyć - mówią. Właściciel „Spichrza”, uważa pretensje mieszkańców za grubo przesadzone.
- Rozumiemy to, że młodzież musi się wyszaleć, ale to co się dzieje pod naszymi oknami, to już przesada - mówią mieszkańcy bloku przy ul. Portowej. Od kilku lat walczą o spokój. Nie chcą pokazywać twarzy, bo boją się zemsty. Ale nie zamierzają się poddać. - Chcemy spokojnie żyć - mówią. Właściciel „Spichrza”, uważa pretensje mieszkańców za grubo przesadzone. Wioletta Mordasiewicz
Mieszkańcy bloków przy ul. Portowej w Stargardzie mają dość hałasów dobiegających z pubu "Spichrz". - Ten lokal zamienił nasze życie w koszmar! - mówią zrozpaczeni.

Lokatorzy bloków usytuowanych w pobliżu pubu walczą o spokój od kilku lat. Bez skutku.

- Najgorzej jest w nocy z soboty na niedzielę - skarży się Zdzisław Ruciński, mieszkaniec bloku przy ul. Portowej. - Wtedy odbywają się dyskoteki. Z lokalu dobiegają wrzaski pijanej młodzieży. Muzyka jest puszczana bardzo głośno. Właściciel nie zamyka okien. W nocy nie można spać. Młodzi, podchmieleni ludzie wychodzą na zewnątrz i często się awanturują. Ten lokal zamienił nasze życie w koszmar!

- Rozumiemy to, że młodzież musi się wyszaleć, ale to co się dzieje pod naszymi oknami, to już przesada - wtóruje mężowi Danuta Rucińska. - W ubiegłym roku po interwencjach tutejszych lokatorów, właściciel lokalu przynajmniej zamykał okna. Było ciszej. Przynajmniej dawało się jakoś zasnąć. Ale teraz znowu nic sobie nie robi z naszych skarg. I robi nam na złość. A przecież my tylko chcemy spokoju. Mamy do tego prawo.

Policja interweniuje, ale...

Policja jest do lokalu wzywana regularnie. W dyskotekową noc, nawet kilka razy. Mieszkańcy pisali skargi na działalność pubu do komendanta Powiatowej Komendy Policji w Stargardzie, a także do prezydenta miasta. Ale to nic nie pomogło.

- Nadal jest głośno - mówi mieszkaniec bloku, znajdującego się nieopodal lokalu. - Niektórzy przyzwyczaili się do tego, że odbywają się tu dyskoteki. I przestali interweniować. Ale gdybym miał wybór, na pewno bym się stąd wyprowadził. Na stare lata potrzebuję spokoju. Niestety nie pozostaje mi nic innego, jak tylko siedzieć cicho. Bo jeszcze mi ktoś okna w domu powybija.

Zdzisław Ruciński z żoną nie zamierzają się poddawać. Domagają się, by właściciel wyciszył lokal styropianem i zamykał okna w trakcie dyskoteki. Żądają także, aby dyscyplinował tych, którzy wychodzą przed lokal w czasie imprezy. - Nie raz widziałem jak za tym budynkiem załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne - mówi. - A najgorsze jest to, że policja nic sobie z tego wszystkiego nie robi.

Sprawdzą decybele

Stargardzka policja nie zgadza się z twierdzeniem, jakoby w sprawie uciążliwości pubu nic nie robiła. - Reagujemy na każde wezwanie - zapewnia podkom. Paweł Piesio ze stargardzkiej komendy. - W okolicach lokalu podejmujemy też działania prewencyjne. Po interwencjach mieszkańców zwróciliśmy się do wojewódzkiego inspektoratu ochrony środowiska o zbadanie tam natężenia hałasu. Jeżeli badania te wykażą, że przekraczana jest wartość 45 decybeli, będzie to podstawą do skierowania wniosku do sądu grodzkiego o ukaranie właściciela.

Mieszkańcy zwracają też uwagę na zewnętrzny wygląd lokalu. Mają pretensje do miasta, że nikt nie zmusza właściciela do dbałości o obiekt, który przecież wpisany jest do rejestru zabytków. I powinien podlegać specjalnej ochronie.

- Spichrz co 2 lata wymaga odnawiania elewacji, bo stoi blisko kanału - wyjaśnia Krzysztof Pilecki z urzędu miejskiego. - Woda przemaka przez mury, nawet na wysokość 3 metrów. Dlatego obiekt ten trzeba dość często remontować. I do tego, gdy jest taka potrzeba, obligujemy właściciela.

Szef pubu: to przesada

Konrad Marczewski, właściciel "Spichrza", uważa pretensje mieszkańców za grubo przesadzone. Twierdzi, że jeden z lokatorów uwziął się na niego i chce doprowadzić do zamknięcia dyskoteki.

- Ten pan dzwoni po policję nawet wtedy, gdy mam zamknięty lokal - twierdzi Marczewski. - Zawsze, gdy jest dyskoteka zamykam okiennice. Wiele razy osobiście sprawdzałem czy przy pobliskich blokach słychać muzykę i hałas z lokalu. Stwierdzam, że lokal nie jest uciążliwy dla lokatorów. Mury mają prawie metr szerokości! Nie jest też prawdą, że młodzi ludzie rozrabiają przed lokalem. A co się dzieje dalej, nie wiem. Przecież nie będę klientów do domu za rękę odprowadzał!

Jeszcze w tym tygodniu do sądu grodzkiego w Stargardzie trafi wniosek o ukaranie właściciela lokalu "Spichrz". To skutek interwencji mieszkańców. Konrad Marczewski za zakłócanie ciszy nocnej może dostać nawet 5 tys. zł grzywny. Jeżeli badania natężenia hałasu wykażą, że w okolicy pubu przekraczane są normy, do sądu może trafić kolejny wniosek o ukaranie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński