Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Działkowicz i działka przed sądem

Marek Rudnicki
- Oddałam sprawę do sądu z wielu powodów, nie tylko z nie wpuszczania mnie na moją działkę, którą prawdopodobnie oddano za moimi plecami komuś innemu - opowiada Grażyna Piszczoła. - Ta sprawa ma szerszy aspekt, w tym egzekwowanie do dziś przymusu przynależności do PZD, którą narzucił gen. Jaruzelski w stanie wojennym.
- Oddałam sprawę do sądu z wielu powodów, nie tylko z nie wpuszczania mnie na moją działkę, którą prawdopodobnie oddano za moimi plecami komuś innemu - opowiada Grażyna Piszczoła. - Ta sprawa ma szerszy aspekt, w tym egzekwowanie do dziś przymusu przynależności do PZD, którą narzucił gen. Jaruzelski w stanie wojennym. Andrzej Szkocki
Pani Grażyna odziedziczyła działkę po zmarłym mężu. Dziś zarząd Rodzinnego Ogrodu Działkowego "Skolwinka" nie wpuszcza jej na teren ogrodów.

Moim zdaniem

Moim zdaniem

Tadeusz Jarzębak, prezes Okręgowego Zarządu
PZD w Szczecinie:

- Ta sprawa jest mocno zagmatwana i może dobrze, że trafiła do sądu. Pani Piszczoła porusza w niej nie tylko kwestię swojego prawa do działki, ale również podstaw prawnych istnienia PZD. A to, czy ma rację czy nie, niech rozsądzą raz na zawsze sędziowie.

- Najdziwniejsza w tej sprawie nie jest postawa jakiegoś prezesa konkretnych działek, ale to, że zarząd Polskiego Związku Działkowców, który "rządzi i wymaga" nie posiada nawet rejestracji w Krajowym Rejestrze Sądowym - mówi Grażyna Piszczoła. - Stawiam więc pytanie, jakie prawo ma PZD narzucania czegokolwiek działkowcom, skoro nie ma umocowania prawnego?

Uprawiali ją od 31 lat

Mąż pani Grażyny, Marian otrzymał działkę w 1977 r., gdy pracował w Morskiej Obsłudze Radiowej Statków w Szczecinie. Wówczas to ten ugór miasto przekazało nieodpłatnie MORS z przeznaczeniem na działki pracownicze. Podzielono go na działki, ogradzając, wytyczając ścieżki, budując altany i nawożąc ziemię.

- W stanie wojennym, w roku 1984 zażądano od nas za te działki wpłaty wpisowego w wysokości 1 tys. zł oraz dodatkowo 8 tys. zł kaucji - mówi pani Grażyna. - Nikt nie śmiał protestować, bo sprzeciw groził wyrzuceniem z uprawianych ogródków.

Odmówili wydania klucza

Pan Marian zmarł w ubiegłym roku. Od kilku lat chorował, nie zawsze więc był na swojej działce. Pani Grażyna też jej nie odwiedzała zbyt często, bo opiekowała się mężem. Wszelkie jednak opłaty wnosiła.

- Zbuntowałam się dopiero w tym roku, kiedy zarząd Polskiego Związku Działkowców ustalił stawkę opłat za działkę w wysokości 14 gr/m kw., podczas gdy ROD zażądał 20 gr/m kw. oraz dodatkowej kwoty 60 zł "tytułem czynszu społecznego" - mówi pani Grażyna. - Pytam, na co te pieniądze? Na utrzymywanie urzędników?

Gdy chciała wejść na teren ROD, by zobaczyć, co dzieje się na jej działce i by skosić trawę, zarząd odmówił jej wydania klucza.

Niech rozsądzi to Temida

- A później pojawił się u mnie mężczyzna w sprawie mojej działki i był zdziwiony, że ona jest moja i ja nic nie wiem, że mi ją zabrano - mówi zdenerwowana. - Widocznie, gdy dłuższy czas nie pojawiałam się, działkę oddali komuś z całym majątkiem i uprawami.

A teraz nie wiedzą, jak się z tego wykręcić. Według przepisów, nie mieli do tego prawa, bo ustawa mówi, że działka po śmierci jednego z małżonków przechodzi na współmałżonka.

Z prezesem ROD "Skolwinka"Zenonem Lachem, mimo kilkukrotnych prób, nie udało nam się skontaktować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński