Druga porażka PGE Spójni Stargard w Warszawie. Bolesny przestój w trzeciej kwarcie

Pierwszy mecz Legii ze Spójnią rozstrzygnął się w ostatnich minutach. Ostatnie cztery minuty gry gospodarze wygrali 12:5, bo stargardzianie mieli problemy ze skutecznością. Warszawski zespół objął prowadzenie w serii do trzech zwycięstw.

Było jasne, że w rewanżu w grze Spójni musi więcej elementów zaiskrzyć. By odnieść zwycięstwo z silniejszą kadrowo Legią – trener Sebastian Machowski i kibice musieli liczyć na agresywną obronę, ale i skuteczność zawodników. Dwa dni temu zabrakło punktów m.in. Ajdina Penavy czy Courtney’a Fortsona.

Drugi mecz nie był lepszy. Spójnia zdobyła 78 punktów (jeden więcej niż w pierwszym meczu), ale znów były problemy w ataku. Fortson – lider zespołu – został zatrzymany na 11 oczkach, podobnie Barret Benson, a Penava zdobył tylko punkt. Atak ciągnął Karol Gruszecki, ale nie miał wsparcia od obcokrajowców. Wyróżnił się jedynie Paweł Kikowski (trzy trójki w meczu).

Do przerwy Legia prowadziła tylko różnicą 5 punktów, ale na początku III kwarty błyskawicznie powiększyła przewagę. Goście gubili piłki lub pudłowali, a rywale trafiali. Machowski szybko prosił o czas, rotował składem, ale Spójnia nie była już w stanie zagrozić rywalom.

Po dwóch meczach w Warszawie jest 2:0 dla Legii i brakuje jej jednego zwycięstwa do awansu do półfinału. W czwartek mecz nr 3 w Stargardzie (godz. 18). Jeśli Spójnia go wygra – w sobotę, również w Stargardzie, czwarte spotkanie.

Legia Warszawa – PGE Spójnia Stargard 91:78
Kwarty: 23:18, 22:22, 26:17, 20:21.
Legia: Vinales 24 (4x3), Leslie 19 (1), Holman 14 (1), Berzins 6 (2), Wyka 2 – Groselle 12, Kulka 8 (2), Garrett 4, Kamiński 2, Koszarek 0, Didier-Urbaniak 0, Kołakowski 0.
Spójnia: Gruszecki 18 (2), Benson 11, Fortson 11 (1), Clarke 10 (2), Brenk 4 – Kikowsk 12 (3), Grudziński 5, Mathews 4, Śnieg 2, Penava 1.