Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Wdowczyk w obszernej rozmowie z Głosem: Przed nami długa droga

Marcin Dworzyński
Jestem wdzięczny, że dostałem szansę i chociażby z tego względu zawsze o Pogoni będę pamiętał - Wdowczyk o klubie.
Jestem wdzięczny, że dostałem szansę i chociażby z tego względu zawsze o Pogoni będę pamiętał - Wdowczyk o klubie.
Szkoleniowiec Portowców opowiada o swoim powrocie na trenerską ławkę, pracy w Pogoni i doniesieniach o objęciu posady szkoleniowca reprezentacji.

- W pana karierze piłkarskiej i trenerskiej ile było trzybramkowych porażek?

- (śmiech) Nie pamiętam. Zdarzały się na pewno. Pamiętam ostatnią. Przegraliśmy z Legią 0:3.

- I z Górnikiem 1:4. Trzybramkowa porażka, po której otrzymaliście brawa za ambicję.

- Nigdy się nie przyzwyczaję do porażek, bo one we mnie siedzą, zwłaszcza kiedy te mecze analizujemy i wracamy do traconych bramek. To jest bolesne. Rozliczyliśmy się z tego spotkania, by ze świeżymi umysłami przystąpić do tego co przed nami. Powiedzieliśmy sobie co musimy poprawić, by wrócić do dobrej gry, bo w ostatnich spotkaniach zdobywaliśmy punkty, ale nie graliśmy najlepiej. Aż przyszedł mecz z Górnikiem, który to urzeczywistnił. Szkoda, bo po pierwsze fajna publika, poza tym wysoka porażka. Mieliśmy swoje sytuacje, których nie wykorzystaliśmy, a Górnikowi podarowaliśmy cztery bramki. Kto by się spodziewał, że przy jednej z bramek akurat Edi źle przyjmie piłkę? Wszystkie statystyki z tego meczu były za nami - podania, posiadanie piłki mimo półgodzinnej gry w osłabieniu, wejścia w strefę ataku, podania w pole karne. We wszystkim było fajnie, tylko wynik się nie zgadza. Wprowadzamy już program naprawczy. Z Lechem zagraliśmy dobrą drugą połowę, ale słabą pierwszą. Z Podbeskidziem mogliśmy zdecydowanie wygrać, ale później się z nimi męczyliśmy. Z Cracovią gdyby nie Radosław Janukiewicz, to byśmy polegli. Przyszedł Górnik i wylał na nas kubeł zimnej głowy. Trzeba zabrzanom oddać, że grali dobrze, ale nie musieli się zbytnio wysilać, by strzelać nam bramki. Nie chcę więcej dawać takich świątecznych prezentów, bo gdzie nam do świąt jeszcze...?

-Często w rozmowach mówi pan o kredycie, który ma względem Pogoni. Kiedy nastąpi jego spłata?

- Podkreślam to, bo jestem wdzięczny, że dostałem szansę i chociażby z tego względu zawsze o Pogoni będę pamiętał. Mam nadzieję, że spłacam ten kredyt. Jesteśmy gdzie jesteśmy i daleka droga przed nami, bo nic wielkiego jeszcze nie osiągnęliśmy.

-Kibice martwią się, że nastąpi przerwa w spłacaniu rat, bo wezwać może reprezentacja Polski.

- Oczywiście to jest miłe, że moje nazwisko się gdzieś pojawia, ale ja już to wszystko przeżywałem i podchodzę do tego spokojnie, nie zaprzątając sobie tym głowy.

- Nie wierzę, że to na panu nie robi wrażenia. Wrócił pan do sportu z zaświatów, przez co pana marzenie nie jest już fantazją.

- Pewne rzeczy są ode mnie niezależne. Co ja mam komentować? Nic o sprawie nie wiem.

-Dlaczego mówi się o Wdowczyku jako kandydacie?

-Ale to pytanie nie do mnie.

- A nie ma pan wrażenia, że co miesiąc zmienia się kandydat w zależności od tego jak komu aktualnie się powodzi? Jakiś czas temu głośny chór wołał - selekcjonerem Jan Urban. Ostatnio wiedzie mu się gorzej. Teraz inna melodia. Seria ośmiu meczów bez porażki Pogoni, do tego ładna gra i nieśmiały śpiew - może Wdowczyk?

- Zawsze mówiło się o kimś kto jest na fali. Wygra ktoś pięć meczów z rzędu - jest dobry. A czy ci co przegrywają są źli? Za chwilę karta się odwróci. Takie jest życie. Nie wszystko da się wygrać i nie wszystkich zadowolimy. Czy ja jestem najlepszym trenerem w Polsce? Pewnie nie. Czy ktoś jest lepszy? Wskazałbym kilka nazwisk, które dobrze wykonują swoją pracę.

- Nazwiska.

-Jan Urban zdobył mistrzostwo i puchar Polski, to są właśnie osiągnięcia. Adam Nawałka pracuje sporo czasu w Zabrzu. Może Górnik nie gra w pucharach, ale spisuje się dobrze.

- Te sukcesy z Legią chyba nie są do końca miarodajne. Przecież ewentualne podium z Pogonią jest trudniejszym do zrealizowania zadaniem. Przykład Waldemara Fornalika i jego wicemistrzostwo z Ruchem, to chyba lepsze osiągnięcie niż mistrzostwo prowadząc faworyta rozgrywek?

- Do końca się nie zgodzę, bo inne obciążenia mają zawodnicy Legii, a inne Ruchu. W Legii mistrzostwo jest przymusem, a tam była tego możliwość. Jeżeli w kolejnym sezonie Ruch byłby znów wicemistrzem, to bym powiedział, tak to jest naprawdę solidna praca. Od Legii, Wisły i Lecha się wymaga, a to jest inne obciążenie. Tu można, a tam trzeba.

-Czyli przechodzimy do sedna - psychika. Przychodząc do Pogoni mówił pan, że zawodnicy są rozbici psychicznie. Teraz są bardziej pewni siebie?

- Zrobiliśmy postęp. Wyniki dodają pewności siebie, a dobre przygotowanie do sezonu sprawia, że cieszymy się tym co robimy. Mamy czas, by się pośmiać, porozmawiać i wypocząć. Poznałem zawodników, oni mnie. Wiedzą, że jak wychodzimy na trening, to robimy go krótko, ale intensywnie. Wychodzimy na mecz, gramy 90 minut i róbmy to najlepiej jak potrafimy. Czasami jeszcze brakuje koncentracji, by nie dać rywalowi oddać strzał na bramkę, wygrać główki, dać się wyprzedzić. Jak przeanalizujemy stracone bramki z Górnikiem to widzimy, że padły po indywidualnych błędach wynikających z braku koncentracji, naiwności i doświadczenia. Myślę, że Wojciech Golla nie popełni drugi raz takiego błędu, kiedy poleciał przy pierwszej bramce "na raz".

- Jest pan kolejnym trenerem, z którym rozmawiam przy bocznym boisku. Pana poprzednicy siedząc w tym samym miejscu mówili to samo - błędy indywidualne, brak koncentracji...

- Przy jednej ze straconych bramek w ostatnim meczu, kiedy błąd popełnił Maciej Dąbrowski, miałem deja vu. Myślę sobie - gdzieś to już widziałem. Akurat Sławek Rafałowicz przypomniał mi, że taką bramkę straciliśmy także w pucharowym meczu z Zawiszą. Analizujemy każdy mecz i stracone gole. Wtedy pomylił się Hernani. Nie wiem czy Maciej Dąbrowski był na tej odprawie czy nie, ale znów popełniamy ten sam błąd. O ile ci młodzi -€“ Wojciech Golla, Mateusz Lewandowski, Michał Koj, można powiedzieć nie mają doświadczenia, ogrania i cwaniactwa, tak od tych, którzy są starsi wymagam więcej. Jeżeli błędy będą się powtarzały, to taki zawodnik usiądzie na ławce.

-Wspomina pan, że zawodnicy poznali już swojego trenera. Jakich metod motywacyjnych pan używa? Kopanie drzwi, puszczanie filmów czy naklejanie karteczek w szatni?

-Nie krzyczę. To się zmieniło. Kiedyś miałem agresywniejszy temperament. Teraz staram się bardziej tłumaczyć. Na boisku jest ułamek sekundy na podjęcie decyzji, lepszej lub gorszej. Po fakcie nie jestem w stanie naprawić błędu. Staram się tłumaczyć co poszło nie tak. Czasami podniosę głos, kiedy wymaga tego sytuacja, ale nie można tego robić non stop, bo zawodnicy przestaną słuchać. Staram się motywować mówiąc - potraficie. Jeśli jestem opanowany, przechodzi to na drużynę. To kwestia doświadczenia. Dużo się naczytałem książek nie tylko o taktyce, ale także o psychologii. Wciąż do nich zaglądam. Cenię sobie angielską literaturę, bo Anglicy potrafią mówić dosadnie, szczególnie jeśli chodzi o piłkę nożną. Nadal nie potrafię jednak przyzwyczaić się do porażek. Nie lubię o tym rozmawiać na gorąco. Muszę na spokojnie zobaczyć mecz, przespać się z porażką, by rano zobaczyć go z innego ujęcia. Jedna noc wystarczy. Przychodzę do domu, żona zadaje pytania, a ja na nie nie odpowiadam. Tkwię w tym co było i rozpamiętuję.

- Na jednej z konferencji prasowej, na butelce która przy panu stała widniał napis - mistrz. Gdyby podejść do tego realniej i miałby pan zaprojektować swoją własną etykietę, co by się na niej znalazło.

- (po chwili ciszy) Solidność. Nie myślę o sobie, tylko o drużynie. Chciałbym, żebyśmy byli solidni. Na mistrza jeszcze za wcześnie. Dodałbym odpowiedzialność. Za piłkę, siebie i partnera.

- To ta etykieta musiałaby być spora w takim razie. A z drugiej strony butelki? Podium czy ósemka?

-Trudno mi wyrazić jednym słowem, jak mamy grać i kim chcemy być. Nie ósemka. Nie podium. Nie mistrz. Chcę stworzyć fundament, by kiedy drużyny przyjeżdżały na nasz stadion miały świadomość, że czeka ich trudna przeprawa z drużyną, która ma charakter i gra do końca.

-Zbigniew Boniek ma numer do Wdowczyka?

-Znamy się. Czasami do siebie dzwonimy, albo otrzymuję smsy z gratulacjami po meczach.

- A po Górniku przyszedł sms?

- Nie napisał (śmiech).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński