Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co tam w polityce, na budowie, na stadionie. Noworoczna szopka Głosu Szczecińskiego Anno Domini 2021

Michał Elmerych
Michał Elmerych
Co tam w polityce, na budowie, na stadionie. Szopka Noworoczna
Co tam w polityce, na budowie, na stadionie. Szopka Noworoczna
Oto rok 2021, jakim go zapamiętamy (no przynajmniej my):

PROLOG

Chór mieszkańców Szczecina:

Szczecinie! Synu Oriona! Tyś miasto z Bogów!
Obmywanyś wodami, co strzegą od wrogów,
Opleciony puszczami, zalanyś zielenią,
Najwspanialsi, najlepsi dziećmi twymi się mienią!
Politycy, sportowcy - czasami miernoty,
Pełnyś ich wspomnień, wzruszeń, miłości, tęsknoty!
Pozwól więc Szczecinie, u roku zarania,
Opowiedzieć ludziom twoje dokonania!
Z mojej perspektywy historię dni trzystu,
polityki i sport, może trochę twistu...
Opowieści swoje będą snuć postacie
o nadziejach zwycięstwa, porażkach i stracie.
Będą więc zachwyty, ale też i żale
budów tajemnice, kto miał jakieś ale,
komu było po drodze, a kto znów się zgubił
komu niebo na głowę, kto kogo hołubił.
Dobrego narratora wymaga opowieść,
Stańczyk więc nam pomoże ją pod strzechy dowieźć.

SCENA I (w której zaglądamy do szpinakowego pałacu, by dowiedzieć się co tam słychać)

Stańczyk:

Oto Szczecin! Gród pomorskiego Gryfa,
Nie straszny mu ONR ani też Antifa,
To miasto wolności, miłości i czarów,
Domów bez toalet i pięknych bulwarów.
Zaraz zobaczycie historyję cudną,
Jak portfele tyją, koalicje chudną.
Jak się jeden z drugim za łby bierze chętnie,
I tylko mieszkaniec o nich ani jęknie.

Rok 2021 (głos słyszalny coraz słabiej, z coraz dalszej oddali):

Mówią, że jestem już stary, dlatego właśnie odchodzę,
Nikomu już nie pomogę, nikomu też nie zaszkodzę,
Czy wspomnicie mnie miło - za życie jedynie chwilą,
Czy też powiecie znikaj – za wiele nam się zdarzyło.

Stańczyk:

Kto to gada, kto przemawia,
Kto nam tu pytania stawia?
Już nie chcemy twej pomocy,
I tak znikniesz o północy.
Ale zanim to się stanie,
Gości wielu tu zastaniesz.
Szeroko drzwi otwieramy,
Niech się bawią razem z nami.
O i pierwszy już nadchodzi, wygląd ma jakby był panem!

Piotr Krzystek (śpiewa na najbardziej znaną w tym okresie melodię):

Miłość, miłość w rozkopanem,
W mieście stoją korki same,
Remonty zlecam ja, a ty je robisz.
Może jesteś i z Krakowa,
Rewolucjo ma torowa!
Hej zamknijmy wszystko jak się da…

Stańczyk:

Pan prezydent tego miasta! Władca prawie absolutny!
Wszechwiedzący, rezolutny, ale przez to bywa butny!

Piotr Krzystek:

Gospodarzu! To nieprawda, to języki złe tak plotą,
Ja polityk, bezpartyjny i to jest mą główną cnotą.
Partie mnie nie bawią wcale, nie mam przecież ich poparcia,
Gdy mnie najdzie dzika rządza z każdym prę do super zwarcia.

Chór mieszkańców Szczecina (na melodię kujawiaka „Gęsi za wodą”):

Gęsi za wodą,
Kaczki za wodą,
W co raz większe brednie,
Politycy brną…

Piotr Krzystek:

Ja nie jestem politykiem, ja samorządowcem jestem…

Stańczyk:

I dodajmy, że naprawdę z dość szerokim, pańskim gestem…

Piotr Krzystek:

Nie rozumiem tego wcale, co to niby miało znaczyć,
Wy robicie tutaj wszystko byle tylko mnie zahaczyć.
A ja serce mam na dłoni, żyję skromnie życiem mniszki.

Chór mieszkańców Szczecina:

Od podwyżki, do podwyżki.

Piotr Krzystek:

Ha! Psubraty o to chodzi, to was w sercach waszych nęka,
Ta wzniesiona za podwyżką moją silna, sprawcza ręka!
Bo zaręczam, wam mieszkańcy to jest ręka, a nie łapka!
Zaś podwyżka mych zarobków, to rządowa jest pułapka.

Stańczyk:

Panu z rządem nie po drodze, pan to pokazuje często,
Komentarze na fejsbuku leją się wszak strugą gęstą.
Polski ład panu nie w sosie, i to źle i tamto przykre,
Mam wrażenie, że z bojkotu nic dobrego nie wyniknie.

Piotr Krzystek:

Jaki bojkot o czym mowa, wszystko to rządowa zmowa.

Stańczyk:

Polityczna nowomowa.

Piotr Krzystek:

Jeśli już samorządowa.

Stańczyk:

Bez znaczenia semantyka, skoro Szczecin z map nam znika.

Piotr Krzystek:

Nie potrzebna jest panika! Są remonty, przebudowy. Szczecin będzie wnet gotowy!

Chór Szczecinian (na melodię „Piechotą do lata”):

Do lata, do lata, do lata,
Piechotą będę szła.
Ah ah,
Yeah yeah,
Uh uh.

Piotr Krzystek:

Trudne wami jest rządzenie, nie ma co do tego sporu.
Nie pomaga nawet temu wizja nowych, pięknych torów.
A to przecież rewolucja! Szpetnie zaklnę, ech cholera…

Chór mieszkańców Szczecina:

Rewolucja, rewolucja chętnie własne dzieci zżera.
Może mniej rewolucyjnie za to bardziej przemyślanie?
Bo inaczej się okaże, że przy urnie będzie lanie.

Piotr Krzystek

Wolne żarty! Żarty wolne! Mnie się nie da wszak pokonać.
Już niejeden ancymonek zdążył o tym się przekonać.
Do wyborów sporo czasu, korki znikną, problem też.
Idę teraz do Olgierda, on też mnie nie przegna precz.

(odchodzi śpiewając na melodię „Mój jest ten kawałek podłogi”)

Mój jest ten kawałek Szczecina.
O tutaj mój łokieć się zgina.

Stańczyk:

Co za postać, co za gość!
Chociaż wielu ma go dość,
Jest jak dla niektórych rodło,
Krzystek - Bezpartyjnych godło.
A kto tutaj do nas zmierza?
Czuć politycznego zwierza.
Trudno gościa nie poznawać,
Skoro razy chce rozdawać.
Poseł Nitras niesie piłę,
To przeżycie ponad siłę.

Sławomir Nitras (śpiewa na melodię „Białej Flagi” Republiki)

Gdzie oni są? Gdzie wszyscy polscy katolicy,
licy, licy, licy, licy.
Ukryli się! Zapewne tutaj na prawicy,
wicy, wicy, wicy, wicy.

Stańczyk:

Zapowiada się zadyma,
Chyba nikt go nie zatrzyma.
Chociaż się wyłania z mroku,
Jakaś postać, Hrabia Dooku?

Dariusz Matecki (na melodię „Telefony” Republiki):

Dezynfekcja, dezynfekcja,
Co robić mam?
Kogo mam zdezynfekować,
Którego z Was!

Stańczyk:

Ze skrajności wpadać w skrajność,
Rzecz to raczej mało szczytna,
Słów wystarczy lapidarność,
Przyda się zasuwka sprytna,
By drzwi zawrzeć przed panami,
Z ich dziwnymi biznesami,
Trzeba twardym być nie miękkim.

Chór Polaków:

I Bogu niech będą dzięki!

SCENA II (w której poznajemy bohaterów innego pałacu, a właściwie zamku)

Stańczyk:

Coś się tutaj zawaliło i wciąż zawalone stoi,
W innym miejscu budowali, teraz muszą użyć stali.
Aby o tym opowiedzieć (unikając paranoi),
Posłuchajmy co w tej sprawie pewien raport nam ustali.

Głos Męski:

Lustereczko powiedz przecie,
Kto jest najpiękniejszy w świecie?
Kto ma włoski uczesane,
Dłonie zawsze ma zadbane.
Garniturki nosi modne,
Gesty robi niezawodne.
Kto pięknego jest oblicza?

Lustereczko:

Tak! Poznaję Geblewicza.
On humorem zawsze tryska,
Wszak to jest sojusznik Krzystka.
Ziemię sobie podzielili,
Jeden miasto, drugi teren,
Wspólne rządy ustalili,
Bo wszak tego chciał suweren.

Olgierd Geblewicz:

My tu jesteśmy najlepsza zmiana.
Sprawa to przecież powszechnie znana.
A dobra zmiana z Wałów Chrobrego,
Nie znajdzie tutaj u nas niczego.

(I podśpiewuje na melodię „Wśród nocnej ciszy”)

Od Goleniowa głos się rozchodzi,
Wstańcie mieszkańcy Olgierd nadchodzi.
Czym prędzej się ubierajcie,
I marszałka wyglądajcie,
Światłość już bije,
Światłość już bije…

Małgorzata Jacyna-Witt (również na melodię „Wśród nocnej ciszy):

Poszli znaleźli Ola przy żłobie…
Z wszystkimi znaki – danymi sobie.
I mu stropy podtrzymali,
A trzymając zawołali,
Z wielkiej żałości.

Stanisław Wziątek (na tę samą melodię co poprzednicy):

Ach witaj Olgierd, mistrzu kochany,
Przez opozycję niedoceniany,
My ci tutaj hołd złożymy,
Wspólnie coś tam otworzymy,
Będzie zabawa!
Będzie zabawa!

Paweł Mucha:

Lepiej pilnujcie swojej budowy,
Co tam się dzieje raport zbiorowy,
Już wkrótce będzie pewnie gotowy
Wówczas trza będzie rwać włosy z głowy.

Olgierd Geblewicz:

Jak włosy z głowy rwać trzeba będzie?
Przecież mi włosów wówczas ubędzie.
Bo niby czemu raport ze stropów
I inne nasze dziwne występki,
Nie mają dzięki reakcji kotów,
Podzielić losu tej słynnej stępki?

Małgorzata Jacyna-Witt:

Srał kot tę stępkę – przecież mówiłam…

Olgierd Geblewicz:

Właśnie pamiętam.

Małgorzata Jacyna Witt:

Zanim z rowerem się wywaliłam.
I byłam wówczas bardzo pomięta.
Tak budujecie te ścieżki dranie.

Olgierd Geblewicz:

Ta ścieżka to jest gminy zadanie.

Małgorzata Jacyna Witt:

Skoro kot stępkę, to niech pies ścieżkę.
Zwłaszcza, że w gminie też masz koleżkę.
Piotruś Pan rządzi, Piotruś Pan radzi,
On cię Olgierdzie nigdy nie zdradzi!

Olgierd Geblewicz:

Niechby spróbował złamać mi serce,
Ściągnąłbym wówczas przyjaźni lejce.
Sprawdzić nie mogę bo trzymam stropy!

Paweł Mucha:

Trzymaj marszałku trzymaj zawzięcie,
By żadne dziwne stropów napięcie,
Nie przedostało się znów do „Głosu”,
I byś miał dalej mnóstwo swych włosów.
I tylko pomyśl mój ty Atlasie,
Kto za trzymanie zaczerpnie w kasie.
Czy Ty? Czy może tak na legalu,
Wyślesz fakturkę do Mostostalu?
A przecież to jest jeszcze nie koniec,
Wiadomość przyniósł przed chwilą goniec.
Że mogą później cieszyć się wnuki,
Z twego Morskiego Centrum Nauki.
Tyle problemów po samą szyję,
A opozycja wciąż w ciebie bije.
Czy to wytrzymasz drogi kolego?

Olgierd Geblewicz:

Może skorzystam z hybrydowego.
Kupiłem przecież nowe pociągi,
Co mają całkiem niezłe osiągi.
I jak mnie spotka przygoda nowa,
Sobie nim wrócę do Goleniowa.

Maciej Kopeć:

Pax vobiscum! Moi państwo!
Ja tu jestem głos rozsądku,
I każdego z dyskutantów,
Przywołuję do porządku.
Niech marszałek stropy trzyma!
Radny Paweł kontroluje.
A ja wszystkim nam świąteczny,
Pyszny napar przygotuję.

Trzeba bowiem mieć nadzieję.
Bo choć sporów nie brakuje,
Że wyborca nam wybaczy,
Wszystko co się tutaj dzieje.

Stańczyk:

Widać kto tu był ministrem,
Widać dobrą edukację,
Widać też komu z tornistrem,
Przyszedł czas na abdykację.
Uciekajmy z tego miejsca,
Gdzie głos lustra tylko rządzi,
Nie przykryje tego bejca,
Może szkód też nie wyrządzi.
Niedaleko się przenieśmy,
Bo ku temu są powody,
Powagę chwili unieśmy,
Patrząc co u wojewody.

SCENA III (w której zaglądamy na Wały Chrobrego)

Stańczyk:

Oto siedziba rządu w regionie,
Tu żar decyzji codziennie płonie.

Głos z radia (na melodię „Jesteś lekiem na całe zło” Krystyny Prońko):

Jesteś lekiem na całe zło.
I nadzieją na przyszły rok.
Jesteś Astra Zeneca, Pfeizer, Moderna,
Oto cała ty, zaszczepiona ty…

Urzędnik niższego szczebla:

Drogi panie wojewodo,
W pełnym słowa rozumieniu,
Chciałbym by za pana zgodą,
Wysłać info o szczepieniu.
Dawką pierwszą, drugą, trzecią,
By nim dni styczniowe zlecą,
Jak najwięcej pokolenia,
Poznało moc zaszczepienia.

Zbigniew Bogucki:

Rzecz to przecież oczywista,
I nie widzę tutaj wista.
Każdy przecież sam to powie,
Że jest najważniejsze zdrowie.
Zaprzęgnijmy do roboty,
Każdy wolny autorytet,
Tak by do soboty,
zaszczepionych był parytet.

Urzędnik niższego szczebla (wybiegając):

Już się robi, prędko skoczę,
Wyślę maile, ogłoszenia,
By nie minął nawet roczek,
Wszyscy mieli już szczepienia.

Zbigniew Bogucki (na melodię „Motylem jestem” Ireny Jarockiej):

Szczepimy się,
Na, na, na, na, szczepimy się,
kolejną dawką na, na, na,
By covid już nie wrócił więcej…

Stańczyk:

Chodźmy bo nas ktoś przegoni,
Bo tu widać ważne sprawy,
Sprawdźmy co tam na Pogoni,
Chłopcy mogą podnieść z trawy.

SCENA IV (jesteśmy na budowie, ale już od dawna wiadomo, że to będzie piłkarski stadion, zaglądamy tu i ówdzie).

Chór kibiców Pogoni:

Wiara, wiara jest w nas,
Mistrza Polski nadejdzie czas!

Jarosław Mroczek (zamykając okno):

Słychać śpiew już od tygodni,
Kibice są chyba głodni,
Chcieliby, by wśród miernoty,
Móc coś wstawić do gabloty.

(podśpiewując na melodię „Pierwsza kadrowa”)

Raduje się serce, raduje się dusza,
Gdy Pogoń szczecińska po mistrzostwo rusza.
Oj dana, oj dana, Pogoni kochana,
Nie masz to jak Szczecin, nie!

Dariusz Adamczuk (zagląda przez drzwi):

Jako prezes akademii i szef sportowego pionu,
Radzę nieco wziąć oddechu lecz nie tracić też rezonu.
Znowu przyszła dziś oferta, za naszego zawodnika,
Ktoś chce Kacpra Kozłowskiego, jakieś Lazio czy Benfica…

Jarosław Mroczek:

Miał być Brighton – wszyscy piszą.

Dariusz Adamczuk:

Pewnie będzie.

Jarosław Mroczek:

Angole wciąż kasę liczą.

Dariusz Adamczuk (śmieje się):

Nam od tego nie ubędzie.

Jarosław Mroczek:

I oto chodzi panie Dariuszu,
By szlachcic zawsze chodził w kontuszu.
Może i biedny i zagrodowy,
Lecz do zaszczytów wiecznie gotowy.
I może teraz w kolejnej próbie,
Nasz klub z mistrzostwa Lecha oskubie.
To mówiąc toast zamierzam głosić...

Maciej Skorża:

To może i mnie warto zaprosić?

Jarosław Mroczek:

A to co jest? Co za czary?
Skąd się wziąłeś tutaj stary?

Maciej Skorża:

Jako słynny Lechita przyjechałem pociągiem,
By wam głowy przewietrzyć, wywiać tytuł z przeciągiem.
Bo to żadna jest nowina, że mistrzostwo zgarniam ja,
Chociaż przyznać muszę nie jest łatwa misja ma.

Jarosław Mroczek:

I łatwiejsza już nie będzie, bo my tutaj pamiętamy,
Twoje czary, twe omamy,
Twe spojrzenia powłóczyste, twe uśmiechy i umizgi,
A w efekcie tej przygody z ligi spadek bardzo bliski.

Dariusz Adamczuk:

Także nie licz drogi Maćku, że twa postać nas zachwyca,
Od lat czterech przecież mamy pana Kostę Runjaica.
On tchnął w ducha wiarę nową, dał nadzieje i radochę,
Ciebie nikt tu nie żałuje, ani ciutkę, ani trochę.
Więc już wracaj do Poznania, kultywować kult wroniecki,
Gdy powrócisz tutaj z Lechem przyjmiesz od nas trzy brameczki.

Maciej Skorża:

A więc znikam.

Jarosław Mroczek:

Darku bądź tak dla mnie miły i zawołaj z całej mocy,
Pana Kostę i Koziołka, Dante i brylant z pomocy.

Dariusz Adamczuk:

Z tym brylantem – nie wynika,
Dąbrowskiego czy Grosika?

Jarosław Mroczek:

Wołaj obu! Niech już będzie!
Z kasy przecież nie ubędzie.
Za Koziołka hajsy przyjdą,
Wszyscy na tym dobrze wyjdą!

Wchodzą Kosta Runjaic, Kacper Kozłowski, Dante Stipica, Damian Dąbrowski i Kamil Grosicki. Jarosław Mroczek otwiera okno.

Chór kibiców Pogoni:

Wiara wiara jest w nas,
mistrza Polski nadejdzie czas!

Jarosław Mroczek:

Czy słyszycie?

Trener i piłkarze (chórem):

Znane wycie. My też chcemy majstra zdobyć,
By gablotę móc ozdobić.

Jarosław Mroczek:

Przyznam trochę dla zasady,
Popatrzymy na układy,
Jakie będą tu tej wiosny,
Czy to będzie czas radosny.

Damian Dąbrowski:

Klnę na uszy odstające,
Że najbliższe me miesiące,
Pokażą panu prezesie,
Co Pogoń do góry niesie.
Oto słowo kapitana,
pierwsza trójka murowana.

Kamil Grosicki (na melodię „Bo wszyscy Polacy”):

Bo wszyscy Portowcy to jedna rodzina,
Bramkarz, czy obrońca, Luka czy Matynia…

Dante Stipica:

Ośmiornica też rodzina,
chociaż boli go pachwina.

Kosta Runjaic:

Was wollen Sie Prezesie,
nas wiosną fala poniesie,
Wystarczy troszeczkę wiary,
i znowu będą puchary.

Konstantinos Triantafyllopoulos (zagląda przez drzwi):

Byle nie te z Osijeka,
bo nie dobre są dla Greka.

Zza okna: Chór kibiców Pogoni:

Wiara, wiara jest w nas,
Mistrza Polski nadejdzie czas!

Michał Kucharczyk (też przez drzwi):

Może prezes okno zamknie,
Bo mocno wieje Sochanem,
Mnie presja wszak nie przeszkadza,
Bo jestem dorosłym panem,
Ale niejeden młody tu chadza.

Kosta Runjaic:

Musimy mieć młodzieżowca, co zamiast Kacpra wytrzyma,
Innego sposobu ni ma.

Damian Dąbrowski:

O widać trenera polski. Po polsku mówi się nie ma.

Kosta Runjaic:

O mann, verfluchte i inne brzydkie wyrazy - ma nieznajomość polskiego to jest dopiero ściema.

Jarosław Mroczek:

A ty Koziołku kochany,
Najmłodszy i wychuchany,
Co tak pod ścianą stoisz,
O swoją przyszłość się boisz?

Kacper Kozłowski (na melodię „Wszystko czego dziś chcę”):

Wszystko czego dziś chcę, pamiętaj o tym,
Wyjechać stąd i grać za funty,
I więcej mi nic nie trzeba, nie trzeba…

Kamil Grosicki:

I ja kiedyś chciałem być Lwem Albionu,
Po czym na stare lata wolałem wrócić do domu.
Tobie mój drogi Kacperku udzielę bezcennej rady,
Chcesz dobrze kopać piłeczkę, to się nie wdawaj w układy.
Bądź sobą, nie trać zapału i w końcu obserwuj wszystko,
A wartość twą bardzo szybko zweryfikuje boisko.

Kosta Runjaic:

Dobre to rady starego wygi,
Czy to po polsku, czy też na migi.
Ja ci zaś mogę skłonić się w pas,
I rzec Kacperku mój: Viele Spass.

Chórek piłkarzy Pogoni obserwujący wychodzącego Kacpra Kozłowskiego:

W siną dal w siną dal!
To dla kochasia który odszedł w siną dal!

Stańczyk:

I tak to czas się plecie w Pogoni,
Przed wiosną która skrywa marzenia,
Że nikt jej wówczas już nie dogoni,
I że nadejdzie chwila spełnienia.

EPILOG

Rok 2022 (coraz lepiej słyszalny idący z oddali):

Uwaga nadchodzę, staję się powoli,
Będę od was wymagał mnóstwa dobrej woli,
Tak się składa albowiem (jakoś bardzo dziwnie),
Że sam jeszcze nie wiem co z tego wyniknie.
Kto komu podskoczy, kto do kogo fiknie,
A kto z kim w malinowym powiedzmy chruśniaku,
Pomyśli o szczęściu w postaci bliźniaków.
Moja rola prosta i wiem co się zdarzy,
Będę zrywał kartki z waszych kalendarzy.
Bawcie się we mnie dobrze, bądźcie wszyscy w zdrowiu,
Takie są życzenia w tej szopki posłowiu.

Michał Elmerych (autor):

Niech nikt nie próbuje szukać złośliwości.
Jestem taki jak zwykle - radość we mnie gości,
Oddycham szczęściem innych, a że smutna mina,
Cóż panie panowie – jestem ze Szczecina.
W naszym pięknym mieście - wszak to oczywiste,
Wszędzie modra woda i powietrze czyste.
Tylko trochę jak w rybie jest za dużo ości,
Tak nam tu brakuje nieco życzliwości.

Bądź na bieżąco i obserwuj:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński