Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chorwacja już nie tak egzotyczna, a jej klimat sprzyja polskim piłkarzom

Kaja Krasnodębska
Kaja Krasnodębska
Łukasz Zwoliński przez cały poprzedni sezon zdobył zaledwie jedną bramkę. Teraz, po siedmiu kolejkach w lidze chorwackiej, ma już pięć trafień
Łukasz Zwoliński przez cały poprzedni sezon zdobył zaledwie jedną bramkę. Teraz, po siedmiu kolejkach w lidze chorwackiej, ma już pięć trafień Andrzej Szkocki/Polska Press
Polacy po raz pierwszy od czterech lat grają w chorwackiej ekstraklasie i radzą sobie lepiej niż kiedykolwiek. Zwoliński najlepszym strzelcem, dobre mecze Kądziora. Debiut Nowaka.

Liga chorwacka nie była pierwszym wyborem polskich piłkarzy. Od kwietnia 2014 do lata tego roku w najwyższej tamtejszej klasie rozgrywkowej próżno było szukać Biało-Czerwonych. Wcześniej swoich sił próbowali występujący aktualnie w Jagiellonii Białystok Grzegorz Sandomierski oraz znany z gry m.in. w Cracovii czy Górniku Łęczna Łukasz Mierzejewski. Lepiej poradził sobie ten drugi, który w barwach HNK Rijeki zanotował przez półtora sezonu kilkanaście występów. Już teraz zdaje się, że aktualni przedstawiciele naszego kraju w 1. HNL, bez problemu wypracują sobie lepsze statystyki. Łukasz Zwoliński i Damian Kądzior już stają się bohaterami swoich zespołów, a Michałowi Masłowskiemu na drodze zdaje się stać jedynie uraz.

Były zawodnik m.in. Legii Warszawa czy Piasta Gliwice jest jedynym, który do najwyższej klasy rozgrywkowej w Chorwacji nie przyszedł na zasadzie transferu, a możliwość gry wywalczył sobie awansem z zaplecza. Do HNK Goricy trafił w zeszłym roku, gdy drużynę prowadził jeszcze późniejszy szkoleniowiec Wojskowych Dean Klafurić. Pod jego wodzą założony w 2009 roku klub odniósł zaledwie jedną porażkę, a i po zmianie szkoleniowca dobra tendencja została utrzymana. Ekipa Masłowskiego, w której występował także grający teraz w Miedzi Legnica Henrik Ojamaa, już na tydzień przed zakończeniem sezonu 2017/2018 zapewniła sobie historyczny, bo pierwszy awans do 1. HNL. Polak miał w tym duży udział - praktycznie z miejsca wywalczył sobie wyjściowy skład, ostatecznie rozgrywając 23 spotkania i zdobywając dwie bramki. Dobre występy sprawiły, że jego kontrakt został przedłużony, a pomocnik miał być jednym z filarów zespołu także poziom wyżej.

Na drodze, podobnie jak wcześniej w Legii, stanęła mu jednak kontuzja. Po pierwszym spotkaniu 28-latek zerwał więzadła krzyżowe. Pauza potrwa przynajmniej do końca roku, o powrót na rundę wiosenną Masłowski walczy w Łodzi w klinice Orto Med Sport, gdzie pod okiem specjalistów trenują zmagający się z urazami zawodnicy ekstraklasy, m.in. Mateusz Szwoch, Bartosz Gęsior czy Wojciech Hajda. W codziennych treningach może odczuwać wsparcie ze strony drużyny, a szczególnie Łukasza Zwolińskiego. Napastnik zadedykował mu jedną z dwóch bramek, jakie zdobył w starciu z Hajdukiem Split. Podczas cieszynki podbiegł do ławki, skąd rzucono mu koszulkę z szóstką na plecach. Właśnie z tym numerem od przeszło roku w Chorwacji występuje Masłowski. Zwoliński nieraz podkreślał również, jak ważna na etapie aklimatyzacji w nowym klubie oraz kraju była pomoc ze strony rodaka.

Masłowski ma więc swój udział w sukcesie polskiego napastnika. Choć plotki, które pojawiły się w mediach o zainteresowaniu nim ze strony AC Milan czy Borussii Dortmund, zdają się być nieco na wyrost, to były zawodnik Pogoni wszedł do nowej ligi z przytupem. W całym poprzednim sezonie zdobył w Lotto Ekstraklasie jedną bramkę, teraz po siedmiu kolejkach ma ich już pięć i jest współliderem klasyfikacji strzelców. Sobotni mecz z Dinamem Zagrzeb był pierwszym od przeszło miesiąca, w którym nie zdobył bramki. Jego pozycja w zespole jest bardzo mocna - skuteczność sprawiła, że szyb-ko stał się ulubieńcem kibiców, został także wyznaczony do wykonywania rzutów karnych. Jak na razie jedenastki na gole zamieniał z powodzeniem.

Takiej okazji nie stworzyli mu w sobotę zawodnicy lidera z Zagrzebia. Dinamo w tym sezonie wciąż pozostaje niepokonane i pewnie kroczy po upragnione mistrzostwo kraju. Niezgorzej radzi sobie także w Lidze Europy, gdzie awansowało do fazy grupowej. We wszystkich sukcesach spory udział ma Damian Kądzior. Reprezentant Polski po świetnym sezonie w Górniku Zabrze zdecydował się właśnie na transfer do Chorwacji. Spory udział miał w tym Nenad Bjelica. Trener długo obserwował pomocnika, najpierw przekonując go do przyjścia do Lecha Poznań. Gdy stracił pracę w Kolejorzu, postanowił sprowadzić Kądziora do Zagrzebia. Upór oraz plan na regularne występy przekonały zawodnika, a ten jak na razie nie może żałować. Tak jak w europejskich rozgrywkach pełni rolę rezerwowego, tak w lidze jest piłkarzem pierwszego składu. Od debiutu nie ominął żadnego meczu, zanotował też trzy asysty. Ostatnią przeciwko drużynie Zwolińskiego, a pierwszą w meczu ze Slavenem Belupo, gdzie trenuje inny Polak - Krystian Nowak.

Jeden mecz w całej rundzie wiosennej wystarczył, aby przekonać do siebie włodarzy chorwackiego klubu. Po nieudanej, bo niosącej zaledwie sześć występów jesieni w Hearts of Midlothian, w którym występował od sierpnia 2016, urodzony w 1994 roku stoper zdecydował się przenieść do greckiego Panionios GSS. Transfer zapowiadał się dobrze - Polakowi zaproponowano 2,5-letni kontrakt. Wypełnił go w zaledwie 20 proc., bowiem na boisko wybiegł tylko raz, w Pucharze Grecji. Więcej szansy nie dostał, a niespełna miesiąc temu zdecydował na przenosiny do Slavena Belupo, wówczas siódmej z dziesięciu ekip 1. HNL. Trzy kolejki później ten zespół nadal znajduje się w bezpiecznym środku (z chorwackiej ekstraklasy spada ostatni, drużyna z dziewiątego miejsca gra w barażach), a były zawodnik już trzykrotnie pojawił się na ławce rezerwowych. W wygranym meczu z Interem Zapresić pojawił się na boisku na ostatni kwadrans.

Obrońca liczy, że podobnie jak Zwoliński, Masłowski, Ojamaa czy znany z gry w Wiśle Kraków Matija Spicić podniesie się tutaj po słabszych latach. Chorwacki klimat sprzyja zawodnikom, którzy w ekstraklasie miewali słabsze momenty. Nowak żegnał się z nią dwukrotnie: w barwach Podbeskidzia oraz Widzewa, z tym drugim spadł również z 1. ligi. Jego największym sukcesem, poza zagranicznymi transferami i 20 meczami w szkockiej Premiership, jest debiut w reprezentacji U-21 Marcina Dorny. Obrońca rozegrał tam dwa spotkania, nie pojechał jednak na MME 2017.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Chorwacja już nie tak egzotyczna, a jej klimat sprzyja polskim piłkarzom - Portal i.pl

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński