Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chce wrócić do pracy

Elżbieta Lipińska, 5 listopada 2005 r.
- Zgodnie z wyrokami sądów obu instancji, powinnam wrócić do pracy jako naczelnik wydziału aktywizacji gospodarczej na poprzednich warunkach, bo podano nieprawdziwą przyczynę wypowiedzenia - mówi Małgorzata Bartoszek (na zdjęciu) pokazując pisma sądowe z prawomocnymi wyrokami.
- Zgodnie z wyrokami sądów obu instancji, powinnam wrócić do pracy jako naczelnik wydziału aktywizacji gospodarczej na poprzednich warunkach, bo podano nieprawdziwą przyczynę wypowiedzenia - mówi Małgorzata Bartoszek (na zdjęciu) pokazując pisma sądowe z prawomocnymi wyrokami. Elżbieta Lipińska
- Trzy sprawy w sądzie pracy już wygrałam. Teraz założyłam czwartą, bo burmistrz Boratyński nie respektuje orzeczonego wyroku - mówi Małgorzata Bartoszek, która od ponad 2 lat walczy o powrót do pracy w Urzędzie Miejskim w Choszcznie.

Zatrudnił ją w 1996 roku poprzedni burmistrz Jan Kiela. Zajmowała stanowisko kierownika biura ds. funduszy pomocowych i aktywizacji gospodarczej. Wypowiedzenie z pracy otrzymała 31 marca 2003 roku. Przez 3 następne miesiące została zwolniona z obowiązku świadczenia pracy, ale z zachowaniem prawa do wynagrodzenia.

Była chwalona

Po tym okresie otrzymała od burmistrza Boratyńskiego znakomite referencje, w których podkreśla się jej wiedzę merytoryczną i praktyczną w zakresie pozyskiwania funduszy pomocowych, unijnych i krajowych oraz w zakresie aktywizacji gospodarczej. Wcześniej zaś, tuż po wyborach samorządowych, burmistrz Ryszard Boratyński skierował ją na dwa szkolenia organizowane przez Bank Światowy dotyczące właśnie aktywizacji i pozyskiwania funduszy.

- Przyczyną wypowiedzenia miało być zmniejszenie zatrudnienia i likwidacja stanowiska w związku ze zmianami w Urzędzie Miejskim w Choszcznie. Według mnie, moje stanowisko nie zostało zlikwidowane, jak to podkreśla pan burmistrz, tylko inaczej nazwane. Zakres czynności pozostał przecież ten sam - mówi Małgorzata Bartoszek, która odwołała się do sądu pracy - najpierw w Choszcznie, a potem w Szczecinie. Sądy uznały, że była pani kierownik ma rację. - Zgodnie z wyrokami sądów obu instancji, powinnam wrócić do pracy jako naczelnik wydziału aktywizacji gospodarczej na poprzednich warunkach, bo podano nieprawdziwą przyczynę wypowiedzenia - mówi kobieta.

Miała lepsze kwalifikacje

W uzasadnieniu wyroku Sądu Okręgowego w Szczecinie, Wydział VI Pracy czytamy, że na tle nowoprzyjętych pracowników Urzędu Miejskiego w Choszcznie powódka wyróżniała się wykształceniem, stażem pracy i kwalifikacjami. Są one znacznie większe niż mają je osoby zatrudnione w wydziale aktywizacji gospodarczej. "Dla przykładu można tu wskazać obecną kierownik wydziału aktywizacji gospodarczej Renatę Lechner, która przez ostatnie kilkanaście lat przed zatrudnieniem w Urzędzie Miejskim w Choszcznie pracowała jako położna" - napisano w uzasadnieniu.

Kiedy pierwszy z wyroków uprawomocnił się 1 czerwca tego roku, Małgorzata Bartoszek już następnego dnia zgłosiła swoją gotowość do pracy. - Burmistrz nie wyszedł ze swojego gabinetu, przyjął mnie jego zastępca Andrzej Malinowski. Zamiast powierzenia mi obowiązków pracowniczych otrzymałam wypowiedzenie zmieniające, które miało upłynąć z dniem 30 września. Po tym czasie miałam zostać głównym specjalistą ds. promocji gminy - mówi Małgorzata Bartoszek oburzona taką sytuacją.

Przestała być pracownikiem gminy

- Sąd uznał, że powinnam zostać przywrócona na zajmowane wcześniej stanowisko lub powinno się je stworzyć. Ono jednak istnieje, tylko nazywa się teraz trochę inaczej, a naczelniczką wydziału aktywizacji gospodarczej wkrótce po mnie została wspomniana już Renata Lechner - dodaje choszcznianka.

Pani Bartoszek zgodnie z prawem mogła się odwołać od wypowiedzenia wręczonego jej przez zastępcę burmistrza. I tak zrobiła. - Burmistrz stwierdził, że skoro się odwołałam, to po prostu nie przyjmuję jego warunków. Wypowiedzenie przyjęłam i sądziłam, że mogę dalej pracować, bo przecież nie przestałam być pracownikiem gminy.

Tymczasem dostałam niezrozumiałe dla mnie pismo, że właśnie przestałam nim być - mówi pani Małgorzata pokazując postanowienie sądu z październikową datą, w którym burmistrzowi Choszczna pod rygorem wymierzenia grzywny nakazano zatrudnić ją na stanowisku naczelnika wydziału aktywizacji gospodarczej do 1 listopada 2005 roku. - Nie rozumiem takiego postępowania. Czy to ma być tak jak w filmie "Sami swoi"? Sąd sądem, a sprawiedliwość po stronie burmistrza? - pyta choszcznianka.

Nie nadawała się?

Tylko przez rok pracy na tym stanowisku wraz z kierowanym przez siebie zespołem ściągnęła do gminy Choszczno 2,5 mln złotych, m.in. na budowę hali sportowej gimnazjum, dla szkoły w Korytowie, stadionu miejskiego, dożywianie dzieci i ochronę środowiska. - Nikt nie wie, jakie fundusze europejskie dotarły dzięki mojej następczyni. Z tego co wiadomo, to przez te trzy lata nie wpłynęły do Choszczna żadne - dodaje.

Takiej informacji nie otrzymali też radni podczas ostatniej sesji. Niestety, nie udało nam się uzyskać odpowiedzi burmistrza Boratyńskiego, ponieważ aż przez dwanaście dni nie miał dla nas czasu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński