Na czym polega pomysł? Emeryt idzie do gminy i deklaruje, że po jego śmierci jego mieszkanie przejdzie na własność gminy. Podpisuje umowę i od tego momentu gmina będzie mu wypłacać co miesiąc od 300 do 600 zł, w zależności od wartości lokalu. Po śmierci emeryta, gmina będzie mogła sprzedać lokal a za uzyskane pieniądze np. wyremontować dwa kolejne mieszkania.
- To się nam zupełnie nie opłaca - uważa pani Janina Jaremko, emerytka ze Szczecina.
Mam mieszkanie, które w tej chwili na rynku warte jest około 200 tys. zł. Nawet jeśli otrzymywałabym od gminy miesięcznie po 800 zł (tyle minister nie proponuje - dop. red.), to rocznie byłaby to raptem kwota rzędu 10 tys. zł. Oddaliby moje pieniądze po 20 latach. Wiadomo, ile będę żyła? To już lepiej sprzedać to mieszkanie, kupić skromną kawalerkę, a resztę rozdysponować po swojemu. Z moich znajomych praktycznie każdy już zdecydował, co zrobi ze swoim mieszkaniem.
Niektórzy jednak widzą plusy propozycji ministra.
- Pomysł jest dobry, ale tylko dla osób, które nie mają dzieci. Dzięki comiesięcznej dotacji, starszym ludziom na pewno żyłoby się lepiej - zauważa Teresa Kusiak, emerytka ze Stargardu.
Więcej w papierowym wydaniu "Głosu".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?