MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Był tak blisko

Tomasz Duklanowski, 27 czerwca 2002 r.
19 czerwca 2002 r. Tego dnia sąd skazał Tomasza Włodarka na dożywocie.
19 czerwca 2002 r. Tego dnia sąd skazał Tomasza Włodarka na dożywocie.
Dom, w którym mieszkał z rodzicami Tomasz Włodarek - skazany niedawno przez szczeciński sąd za sześć gwałtów i morderstwo - stoi pusty. Stary poniemiecki budynek przy ul. Mazowieckiej w Świnoujściu straszy powybijanymi szybami.

- Nie ma co się dziwić, że wyjechali - mówi jeden z sąsiadów. - Ludzie im pod nogi pluli, że takiego syna zwyrodnialca wychowali.
- Wyprowadzili się chyba z miesiąc temu, może dwa. Dokąd? Tego nikt nie wie - dodaje Eugeniusz Japtok, świnoujski radny, także sąsiad Włodarków. - Trudno o nich cokolwiek powiedzieć. Wiem tylko, że ojciec jeździł dorożką, woził Niemców. Jego syn, ten skazany, też w ten sposób dorabiał. Nie przelewało im się nigdy.
W domu przy ul. Mazowieckiej Tomasz Włodarek, przebywał rzadko. Częściej nocował u swojej dziewczyny na Karsiborzu - jednej z wysp należących do Świnoujścia.
- Ona do końca nie wierzyła, że to Włodarek był gwałcicielem - mówi Barbara Bouzan z Karsiborza. - Ale potem wstydziła się nawet po ulicach chodzić. Teraz już się pokazuje, ma nawet nowego chłopaka.
Narzeczona Tomasza Włodarka nie chciała z nami rozmawiać.
- Nigdy by mi nie przyszło do głowy, że to on jest gwałcicielem, tak troszczył się o swoją dziewczynę - mówi inny mieszkaniec Karsiborza (chce pozostać anonimowy). - Kiedyś pożyczał ode mnie spawarkę.
Barbara Bouzan wspomina, że gdy dowiedziała się, kim jest gwałciciel była przerażona. - Pamiętam, że nim go złapali, bałam się wieczorami wracać do domu. A on był tak blisko nas.

Strach w Świnoujściu

Z materiałów zgromadzonych w czasie śledztwa wynika, że Tomasz Włodarek nie atakował na Karsiborzu. Najczęściej do gwałtów dochodziło w dzielnicy nadmorskiej Świnoujścia, w zalesionych terenach koło wydm i promenady.
W pierwszych dniach marca 2000 roku świnoujska policja dokonała makabrycznego odkrycia. Przy bunkrze z II wojny światowej na wydmach leżały zwłoki 22-letniej Anety P. Kobieta nie miała na sobie butów, sukienki, rajstop. Tych części garderoby nigdy nie odnaleziono. Sekcja zwłok wykazała, że kobieta została zgwałcona, a śmierć nastąpiła w wyniku kilkudziesięciu uderzeń twardym przedmiotem i duszenia.
Policja wszczęła śledztwo. - Na początku nie mieliśmy nic - mówi świnoujski policjant, który zajmował się sprawą. - Do sprawdzenia było około ośmiu tysięcy ludzi.
Intensywne działania policji nie powstrzymywały Włodarka. 17 czerwca 2000 r. przebrany w kominiarkę napada na wydmach 19-letnią dziewczynę. Strasząc pistoletem, zmusza ją do stosunku. 16 sierpnia 2000 roku dochodzi do kolejnego gwałtu - na siedemnastolatce. I tym razem Włodarek ma zamaskowaną twarz, grozi pistoletem. Czy był to straszak, czy prawdziwy pistolet, tego prawdopodobnie nie dowiemy się nigdy. W trakcie śledztwa nie udało się odnaleźć broni.
Niespełna tydzień później w świnoujskim Parku Zdrojowym Tomasz Włodarek napada na dwie dziewczyny. Gwałci tylko jedną, druga prosi, żeby ją zostawił, bo jest w ciąży.
Kolejny gwałt zdarzył się w grudniu 2000 roku na Warszowie. Ofiara miała 17 lat.
Na Świnoujście padł strach. Bali się mieszkańcy, turyści omijali świnoujskie wyspy.
- Obroty zaczęły spadać - mówi Łucja Sitkiewicz z domu uzdrowiskowego "Henryk". - Kobiety nie chciały ryzykować zdrowia i życia. Od czasu, gdy policja złapała gwałciciela sytuacja wróciła do normy.

Próbka numer 421

Do odnalezienia mordercy-gwałciciela policja powołała specjalną ośmioosobową grupę śledczą złożoną z najlepszych specjalistów wydziału dochodzeniowego i kryminalnego Komendy Miejskiej Policji w Świnoujściu, a także z oficerów Wydziału Dochodzeniowego i Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej w Szczecinie.

Metoda DNA

Metoda DNA

Coraz częściej stosowana w badaniach kryminalistycznych metoda DNA została opracowana w połowie lat osiemdziesiątych w Stanach Zjednoczonych. Polega ona na porównaniu kodu genetycznego znalezionego na ofierze z DNA potencjalnego zabójcy. Do Polski przeniosła ją w 1992 roku Akademia Medyczna a Gdańsku.
- Wysokie koszty tej metody to mit - przekonuje profesor Ryszard Pawłowski. - Sprawdzenie jednej próbki kosztuje około 300 zł i jest porównywalne z badaniami krwi. Ale metoda DNA daje prawie stuprocentową pewność.

Policjanci badali każdy szczegół, sprawdzali każdy ślad. Kilkutysięczna grupa osób do sprawdzenia malała coraz bardziej.
O współpracę w śledztwie poproszono profesora Ryszarda Pawłowskiego z Akademii Medycznej w Gdańsku, który sprawdzał kod genetyczny z krwi i spermy znalezionej na ciele zamordowanej Anety P. i kolejnych zgwałconych ofiar.
- Co tydzień wysyłaliśmy do profesora Pawłowskiego partie próbek kodów genetycznych od osób, w przypadku których zachodziło najmniejsze nawet prawdopodobieństwo, że mogą być gwałcicielem - mówi jeden z oficerów ośmioosobowej grupy śledczej.
Profesor Ryszard Pawłowski twierdzi, że była to pierwsza sprawa w Polsce, podczas której prowadzono badania na tak dużą skalę.
- Metoda sprawdzania DNA jest stosowana w kraju od 10 lat - dodaje profesor Pawłowski. - Wykorzystywałem ją m.in. przy sprawie innego wielokrotnego gwałciciela, "Wampira z Bytowa" i "Skorpiona" - zabójcy, który grasował na terenie Gdańska.
Zdaniem profesora, dotychczasowe techniki kryminalistyczne, polegające na badaniu grupy krwi są bardzo zawodne. - Grupę krwi AB ma 40 procent społeczeństwa, tymczasem
prawdopodobieństwo, że kod DNA powtórzy się, jest prawie równe zeru.
421 próbka nadesłana przez specjalną grupę śledczą i sprawdzona przez profesora Pawłowskiego, okazała się niemal identyczna z DNA pozostawionym na ciele ofiar gwałtów.
- Kod był na tyle podobny, że wiedzieliśmy już, że gwałcicielem musiał być ktoś z rodziny wytypowanej osoby - mówi oficer prowadzący śledztwo. - To był przełom, śledztwo naprało rozpędu.
Okazało się, że próbka 421 pochodziła od brata gwałciciela. Był kwiecień 2001 roku. Tomasza Włodarka zatrzymano w sobotnie popołudnie, 16 czerwca 2001 roku. Gwałciciel razem z kolegą jadł frytki w barze Gryf. Nie stawiał oporu. Sprawiał wrażenie zaskoczonego. Nie przyznał się do winy ani wtedy, ani podczas procesu. W trakcie śledztwa policjanci ustalili, że Tomasz Włodarek był również sprawcą gwałtu na 15-letniej dziewczynce, do którego doszło w Świnoujściu w 1997 r.

Nie cofnie się przed niczym

Proces wielokrotnego gwałciciela rozpoczął się w kwietniu 2002 roku przy drzwiach zamkniętych. Zadecydował o tym sędzia Maciej Strączyński, ze względu na dobro ofiar zeznajacych na kolejnych rozprawach.
W areszcie Włodarek próbował udawać chorego psychicznie. Biegli psychiatrzy stwierdzili jednak, że jest poczytalny. Potem w trakcie rozprawy, usiłował przekonać sąd, że padł ofiarą spisku jakieś bliżej nie określonej grupy przemytniczej. Sąd i temu nie dał wiary.
Prokurator Włodzimierz Cetner wniósł o karę dożywotniego więzienia a także o to, by Włodarek nie mógł się ubiegać o warunkowe zwolnienie wcześniej niż po 40 latach odbywania kary.
Sąd uznał Włodarka winnym wszystkich zarzutów. Skazał go na karę dożywotniego więzienia z możliwością ubiegania się o warunkowe zwolnienie po 35 latach.
- Ten człowiek, dla zaspokojenia swoich potrzeb nie cofnie się przed niczym - uzasadniał wyrok Maciej Strączyński. - Sąd nie weźmie na siebie odpowiedzialności wypuszczenia tego człowieka na wolność. Oskarżony to taki przestępca, który może wyjść na wolność dopiero wtedy, gdy jego psychika, a brzydko mówiąc hormony, ulegną zmianie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński