30-letni Łukasz zmarł we wtorek w szpitalu nie odzyskując przytomności. Sekcja zwłok ustali co było przyczyną zgonu. Wieczorem 22 stycznia został pobity przez grupę chuliganów. Do tragicznej w skutkach awantury doszło na roku ulic Wyszyńskiego i Mściwoja, czyli na starówce.
Łukasz niedawno wrócił z Niemiec, gdzie pracował. Miał tam wracać za kilka dni. Wcześniej z ojcem pracował w prywatnej firmie. Pięć lat temu tata zmarł.
- To był dobry człowiek. Uczynny. Nikomu nie przeszkadzał. Zabili go bez powodu - mówi pani Ewa, mama Łukasza. - Miałam już tylko Łukasza. A teraz zostałam sama
Wiadomo, że 22 stycznia Łukasz wyszedł wieczorem z domu przy ul. Mściwoja. Z kolegami miał iść pograć w darta. Do awantury doszło 200 metrów od domu. Na rogu ulicy stała grupka mężczyzn, wśród których byli znajomi Łukasza z podwórka. Doszło do nieporozumienia.
- Z tego co syn zdążył mi powiedzieć, jeden z tym mężczyzn miał pretensje do Łukasza, że coś obraźliwego powiedział o jego siostrze. Potem wyszła matka tej dziewczyny i powiedziała, że to nieprawda. Mężczyźni podali sobie ręce - mówi kobieta.
Co się stało później? Co zdążył powiedzieć Łukasz przed śmiercią? Jakie czynności podjęła do tej pory policja? Więcej o tej sprawie przeczytasz w czwartkowym, papierowym wydaniu Głosu Szczecińskiego.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?