Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Błoto odcięło wioskę Brunki

Jacek Słomka
Od autobusu szkolnego do domu dziewczyny muszą brnąć w błocie.
Od autobusu szkolnego do domu dziewczyny muszą brnąć w błocie. Jacek Słomka
Niewielkie Brunki zamieszkuje około 30 rodzin. Od pewnego czasu mieszkańcy wsi brodzą po kolana w brei. Winna jest temu działająca tu firma.

Aby dostać się do Brunek, trzeba pokonać kilka kilometrów. Ostatnie kilkaset metrów, to droga wyłożona brukiem. Już na nim zaczynają się problemy. Nawiezione przez ogromne traktory błoto z pól sprawia, że nie bardzo wiadomo, po czym się jedzie. Jednak dopiero wjazd do wioski uwidacznia z czym muszą borykać się jej mieszkańcy. Każda wiejska dróżka, zamieniona jest w jedno wielkie bajoro.

- Już nie wiemy, do kogo iść po pomoc - mówi pani Anna. - Praktycznie nigdy nie było u nas dróg z prawdziwego zdarzenia. Do tej pory jakoś sobie radziliśmy. Ale to co dzieje się u nas teraz, przechodzi ludzkie pojęcie.

Rzeczywiście wielkie traktory i samochody ciężarowe rozjeździły wszystko. W niektórych miejscach błoto sięga do kolan.

- Takimi drogami, chodzą nasze dzieci do autobusu szkolnego - mówi z rozżaleniem. - Niemiłosiernie ubłocone, jadą później do szkoły. Nawet gdybyśmy chcieli, żeby autobus podjechał w inne miejsce, kierowca nie chce o tym słyszeć. Boi się, że ugrzęźnie w błocie.

To nie jedyne problemy mieszkańców Brunek. Okazuje się, że ci, którzy dojeżdżają do pracy w Barlinku, nie zawsze robią to na czas. Kilkakrotnie ich samochody grzęzły w błocie. Dopiero dzięki sąsiedzkiej pomocy, udawało się je jakoś wyciągnąć.

- Mieszkają tu i młodzi i starzy - tłumaczy sąsiadka pani Anny. - W przypadku nagłego zagrożenia, karetka może do nich nie dojechać. Ugrzęźnie w tej brei. Kto odpowie, jak dojdzie do tragedii? Firma, która do tego doprowadziła, czy magistraccy urzędnicy?

Eugeniusz Dmytruszewski, odpowiedzialny za gminne drogi zapewnia, że zajęto się sprawą dwa dni wcześniej.

- Miała być całkowicie oczyszczona z błota - zapewnia.

Słysząc, że nadal trudno dotrzeć do Brunek, wyraźnie zdenerwowany zadzwonił do firmy, która jest za to odpowiedzialna.

- Widać po dobroci nie można - kwituje.

Na telefonie nie poprzestał. Wspólnie z reporterem wybrał się na rekonesans. Dojeżdżając do wioski można było zauważyć traktor rozgarniający błoto na pobocza. Droga jednak nadal była nieprzejezdna. Traktorzysta zapewniał, że jak jemu nie uda się jej oczyścić, do akcji zostanie skierowany cięższy sprzęt.

- Będę jeszcze rozmawiał z właścicielem firmy - zapewnia Dmytruszewski. - Jeśli to nie pomoże zawiadomimy policję. Może mandaty sprawią, że będzie można tu normalnie jeździć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński