Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Asaf Avidan wystąpi w Szczecinie. Pokaże swoją "mroczną stronę"? [wywiad]

Małgorzata Klimczak
Małgorzata Klimczak
Izraelski piosenkarz rockowy, folkowy i bluesowy, autor tekstów piosenek, wokalista. Wystąpił w Polsce podczas festiwalu Szczecin Music Fest w Szczecinie. Kolejny koncert zagra 14 listopada.

Po dwóch latach nieobecności, charyzmatyczny wokalista z Izraela powraca do Szczecina. Tym razem zagra koncert w filharmonii i zapowiada, że zabierze publiczność w wyjątkowo emocjonalną podróż.

- Dwa lata temu zagrałeś koncert w Szczecinie. Pamiętasz go?
- Był świetny. Kiedy przyjechałem do Szczecina byłem zaskoczony ludźmi, którzy przyszli. To nie były osoby, które przychodzą na koncert, ponieważ znają tylko remiks mojego utworu autorstwa niemieckiego DJa Wankelmuta, który trafił do sieci pod nazwą „One Day/Reckoning Song”. To byli ludzie autentycznie zainteresowani tym, co robię na scenie, moją muzyką. Ludzie, którzy potrafili bawić się na koncercie razem ze mną.

Czyli polska publiczność przyjmuje cię bardzo ciepło?
- Tak, w każdym mieście, w którym występowałem w Polsce, zawsze było bardzo miło. To dlatego chętnie tu wracam i ponownie gram koncerty dla tej publiczności.

Twój dziadek pochodził z Polski. Jakie miałeś z nim relacje?
- Dziadek był jedną z najpiękniejszych postaci, jakie spotkałem w życiu. Był wrażliwy, miał wyjątkową duszę, był szczery, pełen empatii.

Rozmawiał z tobą o Polsce?
- Dziadek pochodził z pokolenia, które nie miało zbyt dobrych wspomnień z Polski. Przeżył rzeczy, które trudno nam sobie wyobrazić. Musiał uciekać jako nastolatek. Kiedy przyjechał do Izraela, miał 15 lat. Ale myślę, że był szczęśliwym człowiekiem i potrafił swoją pozytywną energię przekazać innym.

Podczas koncertów zawsze masz dobry kontakt z publicznością. Jak to robisz?
- Nigdy nie mam planu, jak potoczy się koncert. Zawsze staram się robić wszystko jak najlepiej, dawać z siebie wszystko na scenie. Nie traktuję koncertów jako wydarzenia, które po prostu mam odbyć według określonego scenariusza. Staram się zawsze zaangażować publiczność i jednocześnie bardzo angażuję się sam. Myślę, że publiczność wyczuwa, że na scenie jestem szczery i stąd bierze się nasza dobra komunikacja. Na koncercie wszystko oddziałuje na publiczność. Momenty, kiedy jest spokojnie, momenty, kiedy jest bardziej energicznie i głośno. Na mnie również oddziałują te elementy. Można powiedzieć, że reagujemy na bieżąco na to, co się dzieje podczas koncertu.

Twoje piosenki są bardzo osobiste. Nie boisz się tak bardzo odkrywać się przed publicznością?
- Raczej się obawiam, że mógłbym się nie odkryć. Wszystko co robię, to mam być prawdziwy ja - publiczność musi zobaczyć prawdziwego mnie. Nie chcę, żeby zobaczyła kogoś innego, wymyślonego. Każdego dnia staram się zgłębić samego siebie, zrozumieć. I właśnie takiego powinni oglądać mnie inni. Staram się pracować nad sobą, stawać się lepszy. Moje piosenki to miks wszystkich emocji, które we mnie są. Chcę, żeby poprzez moje piosenki te emocje wydostały się na zewnątrz, żeby inni je poznali, żeby mnie poznali.

Twoja kariera muzyczna rozpoczęła się dosyć późno, miałeś 26 lat. Nie marzyłeś o byciu muzykiem jako nastolatek?
- Nie, w ogóle. Chciałem zajmować się animacją. To dlatego zacząłem studiować animację w Szkole Sztuk Pięknych i Rzemiosł Artystycznych Besaleel. To dlatego zająłem się pracą w filmie. Zajmowałem się tym przez kilka lat. Chciałem malować kreskówki. Myślałem wtedy, że będę to robił przez resztę mojego życia. Fascynowali mnie tacy bohaterowie, jak Mickey Mouse. Moja historia wygląda tak, że rozstałem się z partnerką, miałem złamane serce i to wywróciło moje życie do góry nogami. Byliśmy razem bardzo długo i nasze zerwanie było dla mnie wydarzeniem bardzo dramatycznym. Chciałem zmienić pracę i znaleźć sposób, żeby wyrazić jakoś swoje emocje, które siedziały głęboko we mnie. Animacja i film nie były najlepszym sposobem, bo powstają bardzo długo. Wtedy odkryłem muzykę. Muzyka powstaje szybciej i lepiej się nadaje do wyrażania emocji. Wystarczy, że otwierasz usta i możesz szeptać albo krzyczeć, albo robić różne inne rzeczy i w ten sposób wykreować coś nowego.

Nie bałeś się zaczynać wszystkiego od początku?
- Nie boję się zmian. Zawsze sobie zadaję pytanie, kim naprawdę chcę być. Jeśli czuję, że muszę coś zmienić, to zmieniam. Tak jest każdego dnia. Jeżeli robisz coś, w co nie wierzysz, to tracisz czas.

Na scenie dajesz zarówno kameralne koncerty, jak i większe, z innymi muzykami. Jako muzyk wolisz być niezależny czy współpracować z innymi?
- Kiedy tworzę muzykę, zdecydowanie jestem niezależny. Kiedy piszę teksty piosenek czy komponuję, z nikim nie współpracuję. To jest coś, co chcę robić sam. Inaczej jest, kiedy potrzebuję producenta czy aranżera. Wtedy współpracuję z innymi. A na scenie? To dobre pytanie. Jeśli uważam, że dany utwór potrzebuje perkusji czy fortepianu, to włączam muzyków, którzy grają na tych instrumentach. A jeśli uważam, że wystarczy gitara i mój głos, wtedy robię wszystko sam. Jeżeli mój album został nagrany w studiu, wspólnie z innymi muzykami, wydaje mi się oczywiste, że zabieram tych muzyków ze sobą w trasę koncertową. Kiedy trasa się kończy, biorę do ręki gitarę i próbuję skupić się na swojej pracy sam.

Będąc w trasie jesteś daleko od swoich przyjaciół, rodziny, wszystkich bliskich ci osób. Jak sobie z tym radzisz?
- To trudny czas, trochę przygnębiający, ale muszę sobie z tym radzić, ponieważ trasy koncertowe to część mojego życia. Miałem to szczęście, że przez sześć lat moja dziewczyna jeździła w trasy ze mną, ponieważ była moim tour managerem i członkiem mojego zespołu. Dlatego podczas trasy miałem swój dom ze sobą. Ale dwa lata temu wszystko się skończyło i teraz jeżdżę sam. Przyznaję, że jest trudno. To dosyć bolesne być samemu w takich sytuacjach.

Myślisz, że jesteś człowiekiem sukcesu?
- Nie wiem czy można mówić o sukcesie w tak krótkim czasie. Myślę, że sukces należy rozpatrywać w dłuższej perspektywie, bo wiąże się z przetrwaniem. Jeśli zapytasz mnie za 40 lat, podczas kolejnego wywiadu, czy jestem człowiekiem sukcesu, a ja wciąż będę komponował muzykę, to wtedy powiem, że jestem człowiekiem sukcesu. A teraz sukcesem mogę nazwać to, że robię to co lubię.

W listopadzie zagrasz w Szczecinie w filharmonii nagrodzonej tytułem najpiękniejszego budynku w Europie. Wiedziałeś o tym?
- Nie. Muszę poszukać informacji na ten temat.

Co dla nas przygotujesz?
- To będzie show pod tytułem „Into the Labirynth”, pokazujący najciemniejsze rzeczy z głębi mojej duszy. Będę mówił o sprawach, których ludzie zazwyczaj unikają i nie chcą ich pokazywać. Mam nadzieję, że ludzie wysłuchają tego z uwagą, bo to wymaga porozumienia z publicznością. Publiczność będzie musiała pójść tą drogą razem ze mną.

_____________________________________________________________________________

Asaf Avidan
Izraelski piosenkarz rockowy, folkowy i bluesowy, autor tekstów piosenek, wokalista. W 2006 roku wydał swoją debiutancką mini płytę zatytułowaną „Now That You're Leaving”, na której znalazło się sześć utworów. W 2014 roku wyruszył w akustyczną trasę koncertową, zatytułowaną „Back to Basics”, dzięki której chciał wrócić do muzyki, którą grał na początku swojej kariery. W trakcie koncertowania rozpoczął także pracę nad materiałem na drugi album studyjny. Wystąpił w Polsce podczas festiwalu Szczecin Music Fest w Szczecinie. Kolejny koncert zagra 14 listopada.

Asaf Avidan: W muzyce jest coś z Freuda

Wideo: Dzień Dobry TVN

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński