Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Olo" w Trójkącie Bermudzkim. Aleksander Doba od 2 tygodni kręci się w kółko

Piotr Jasina
Aleksander Doba na środku oceanu. Zdjęcia zrobione tuż przed ubiegłorocznymi świętami Bożego Narodzenia. Ukazały się m.in. w National Geographic.
Aleksander Doba na środku oceanu. Zdjęcia zrobione tuż przed ubiegłorocznymi świętami Bożego Narodzenia. Ukazały się m.in. w National Geographic. Piotr Chmielinski
Gdyby "Olo" miał pomyślne wiatry, mógłby w ciągu 10 dni dotrzeć do Florydy. Niestety, do niemal dwóch tygodni kręci się w kółko, wiatry spychają go w przeciwnym kierunku.
„Olo” znajduje się w obszarze Trójkąta Bermudzkiego. Od kilku dni porusza się z prędkością 10-15 mil morskich na dobę. Floryda bardzo blisko, ale kajakarz
„Olo” znajduje się w obszarze Trójkąta Bermudzkiego. Od kilku dni porusza się z prędkością 10-15 mil morskich na dobę. Floryda bardzo blisko, ale kajakarz z Polic musi się jeszcze uzbroić w cierpliwość i poczekać na sprzyjający front atmosferyczny. Google Earth

"Olo" znajduje się w obszarze Trójkąta Bermudzkiego. Od kilku dni porusza się z prędkością 10-15 mil morskich na dobę. Floryda bardzo blisko, ale kajakarz z Polic musi się jeszcze uzbroić w cierpliwość i poczekać na sprzyjający front atmosferyczny.
(fot. Google Earth)

Aleksander Doba znajduje się już kilkaset mil od celu - Florydy. Niekorzystna aura powoduje jednak, że nie posuwa się do przodu, wiatry spychają go na południe. Kapitan Andrzej Armiński, strateg wyprawy potwierdza, że od pewnego czasu "Olo" kluczy w miejscu.

Jeśli uda mu się pokonać pewien odcinek we właściwym kierunku, zmienne wiatry zaraz spychają go w przeciwnym.

- Nie są to silne wiatry, raczej słabe i umiarkowane. Ale z niekorzystnych kierunków - przyznaje kapitan. - Miejmy nadzieję, że pogoda się zmieni. Wystarczyłoby 10 dni dobrych wiatrów, by dopłynął do celu - upragnionej Florydy.

Kapitan sukcesywnie informuje na portalu wyprawy o położeniu "Ola" i warunkach pogodowych.

- W ciągu ostatniego tygodnia z powodu przeciwnych, często sztormowych wiatrów Olek stracił 73 mile - informował kpt. Armiński 23 stycznia. - Obecnie ma równo 700 mil morskich do brzegów Florydy.

Wówczas zapowiadał, że najbliższy tydzień będzie pod znakiem słabych i umiarkowanych wiatrów zmiennych, z przewagą zachodnich. Zacznie się mozolne odrabianie strat. Jak już wspominaliśmy, te prognozy się sprawdziły. Przez trzy następne dni Olek posuwał się bardzo powoli w stronę celu.

- Południowe wiatry zapowiadane na następny tydzień choć będą słabe lub umiarkowane, uniemożliwią powrót na południowe, bardziej przyjazne wody - wyjaśnił Armiński.

A 27 stycznia kapitan przypomina, że minął 114 dzień Drugiej Transatlantyckiej Wyprawy Kajakowej Olka Doby.

- W ciągu ostatnich 24 godzin Olek przepłynął 30 mil morskich w stronę celu - dodał. - Pozostało 645 mil do Florydy. Teraz przechodzi front atmosferyczny, z opadami i silnym wiatrem spychającym kajak z prędkością 1 węzła na północ.

Przedwczoraj w rozmowie z "Głosem" kapitan przyznał, że "Olo" porusza się od kilku dni z prędkością 10-15 mil morskich na dobę. Takie są warunki. Floryda bardzo blisko, ale kajakarz z Polic musi się jeszcze uzbroić w cierpliwość i poczekać na sprzyjający front atmosferyczny.

Wypłynął 5 października Przypomnijmy, że trasa drugiej transatlantyckiej wyprawy kajakowej prowadzi z portugalskiej Lizbony do brzegów Florydy, pomiędzy kontynentami Europy i Ameryki Północnej. Odległość po ortodromie wynosi 3600 mil morskich.

Zaplanowana trasa prowadziła najpierw w rejon Wysp Kanaryjskich, a następnie po południowej krawędzi Wyżu Azorskiego. Jej długość wyliczono na ponad 4500 mil morskich (8500 km) długości. To druga wyprawa transatlantycka kajakarza z Polic.

W pierwszej, jako jedyny na świecie przepłynął Atlantyk z kontynentu do kontynentu (wypłynął z Dakaru, zakończył wyprawę u wybrzeży Brazylii). W 99 dni pokonał kajakiem 5394 km. Teraz chce dopłynąć z Lizbony do amerykańskiej Florydy - prawie 9 tys. km.

A może Nowy Jork...

Sympatycy kajakarza uważnie śledzą poczynania kajakarza i dopingują go na portalu transatlantyckiej wyprawy. Niektórzy zastanawiają się, czy na pewno uda mu się dobić do brzegów Florydy.

Obawiają się, że niekorzystne wiatry zepchną Aleksandra dobę w kierunku Nowego Jorku. I przypominają sytuację z pierwszej wyprawy transatlantyckiej policzanina. Plan przewidywał, że dopłynie do brazylijskiego portu Fortaleza.

Ale prądy i wiatry zepchnęły kajak z założonego kursu i ostatecznie niesamowita wyprawa została zakończona w niewielkim porcie Acarau. Sympatycy kajakarza martwią się także o finanse jednego z najwybitniejszych kajakarzy- turystów na świecie. Tajemnicą poliszynela jest bowiem fakt, że "Olo" poza gminą Police, która wsparła jego wyprawę kwotą 100 tys. złotych, nie znalazł więcej sponsorów.

Świadczy o tym chociażby kajak, który powinien być oblepiony logami firm czy instytucji - a nie jest. Oczywiście należy pamiętać o nieocenionej pomocy kpt. Armińskiego. Pomaga kajakarzowi w kolejnej wyprawie, zbudował mu kajak, modyfikował go po doświadczeniach i przygodach pierwszej podróży.

W każdym razie bardziej wtajemniczeni wiedzą, że "Olo" mocno zadłużył się, by do wyprawy mogło dojść. Bardziej złośliwi dodają, że na Florydzie oprócz oficjalnej delegacji może przywitać go komornik. Przyjaciele "Olka" rozpoczęli akcję, by mu pomóc. Zainteresowanych odsyłamy na stronę drugiej atlantyckiej wyprawy. Trzymamy kciuki i przypominamy, że "Głos Szczeciński" sprawuje nad nią patronat prasowy.

Tylko "Olo" przepłynął z kontynentu do kontynentu

Wcześniej trzech kajakarzy prawie przepłynęło Atlantyk. Cała trójka startowała z wysp i lądowała na wyspach. A jak wiemy, oceany to akweny między kontynentami.

Oficjalnie podaje się, że oni przepłynęli Atlantyk kajakami. Aleksander Doba to uściśla: prawie przepłynęli. Dwóch Niemców (1928 i 1956 rok) jako główny napęd używali żagli, posługując się wiosłami kajakowymi. Brytyjczyk jedynie, kilkanaście lat temu nie używał żagli. Ludzie często pytali kajakarza z Polic, czy zamierza rozpiąć żagle?

Odpowiada pytaniem - ilu żeglarzy przepłynęło ocean? Nie wiedzą, ale z pewnością setki tysięcy. Ocean Atlantycki z kontynentu do kontynentu przepłynął tylko ON, Aleksander Doba.

Bywało groźnie

W każdej wyprawie zdarzają się mu się niebezpieczne sytuacje.

Na Morzu Syberii na przykład płynął wzdłuż skalnego brzegu, nie było gdzie się zatrzymać.

- Zbliżał się sztorm. Czułem, że blisko będzie ujście rzeczki, ale trudno mi było ocenić jak daleko - relacjonował w rozmowie z "Głosem". - Fale mnie dorwały, krótkie, strome. Walczyłem kilkaset metrów. To była walka o życie. 400 metrów walki o przetrwanie. Udało się.

Z Bałtykiem też wiąże się pewna historia. W drodze do Baltijska (rosyjska baza wojskowa) płynął na wysokości poligonu. Trwały ćwiczenia, usłyszał strzały.

- Wiedziałem, że jestem obserwowany, stąd przekonanie, że raczej nic mi nie zagraża - przyznał. - Nagle usłyszałem huk, po czym, w odległości około 30 metrów ode mnie zobaczyłem rozbryzgującą się od pocisku wodę. Dreszcz przeszył mnie na wylot. W tej samej chwili zza drzew wybiegło kilku żołnierzy, zataczając się od śmiechu. "Ispugałsja, ispugałsja!" - krzyczeli. Rzeczywiście, wystraszyłem się.

Wierzy w swojego Anioła Stróża

- Czuwa nade mną i wiele razy wyciągał mnie z różnych opresji - zapewnia. - Mam świadomość, że na środku oceanu, gdyby coś się działo, nikt z lądu nie będzie dla jednego człowieka wysyłał samolotu. Ale każda z moich wypraw jest bardzo dokładnie planowana. Radzę się fachowców, żeglarzy. Trasy atlantyckie wytaczam wspólnie z kapitanem Andrzejem Armińskim. Konstruktorem i wykonawcą mojego kajaka, doświadczonym żeglarzem, wspaniałym człowiekiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński