Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Mazurczak, rozgrywający Kinga: Zrobiliśmy historyczny wynik dla Szczecina

Jakub Lisowski
Jakub Lisowski
Andrzej Mazurczak
Andrzej Mazurczak Andrzej Szkocki
To nie było nic narzucone np. przez trenera, nikt na mnie nie naciskał, ale ja chciałem to robić. Taki już jestem, że staram się pomagać ludziom na parkiecie i poza nim – mówi jeden z liderów Kinga Szczecin Andrzej Mazurczak.

Mazurczak w Kingu grał rok i od razu założenie było takie, że będzie prawą ręką trenera Arkadiusza Miłoszewskiego na parkiecie. Ze swoich zadań wywiązywał się na tyle wzorowo, że przez wszystkich trenerów ekstraklasy został wybrany MVP rundy zasadniczej.

Trochę czasu już w Polsce grasz i doczekałeś się mistrzostwa Polski. Gratulacje.
Andrzej Mazurczak: Król może być tylko jeden (śmiech). Cieszę się, że udało się to z Kingiem. Pamiętam swój pierwszy rok w Polsce – nie znałem ligi, nie znałem poziomu, ale jakoś szybko udało się dopasować. Drugi rok spędziłem w Zielonej Górze, ale tam nie odgrywałem takiej roli, jaką chciałem. Nie żałuję, że tam byłem, bo ten pobyt też mi sporo dał, ale liczyłem na coś więcej. Poznałem za to Tony’ego i razem czuliśmy, że nie dano nam tam szansy pokazania tego, co potrafimy. Pod koniec tamtego sezonu z Tonym umówiliśmy się, że razem podpiszemy kontrakt z jakimś klubem i przyszła oferta od trenera Miłoszewskiego, który znał nas z Zielonej Góry, gdzie był asystentem. Czuliśmy, że razem możemy grać o najważniejsze cele. Ciężka praca, zaangażowanie, koncentracja na celach to wszystko w Szczecinie zaowocowało.

Pamiętam zdjęcie z pierwszego treningu Kinga przed sezonem 2022/23. Jesteś Ty, Tony Meier, grupa młodzieży – niewiele wtedy wskazywało, że skończy się to mistrzostwem.
Niestety, ale musieliśmy przylecieć do Polski trochę wcześniej niż chcieliśmy. Liga ruszała jakoś szybciej, ale nie planowałem, że przylecimy 10 sierpnia. Chciałem dziesięć dni później. Wtedy rozpoczęliśmy treningi w niepełnym składzie, ale od razu wiedziałem z jak fajnymi ludźmi będę współpracował. I czułem, że będziemy tu tworzyć fajną chemię. Każdy z zawodników nie patrzył się tylko na siebie, ale chciał wygrywać. Ja spędziłem rok dłużej z Tonym i czułem, że dobro zawsze wraca. Byliśmy fair wobec siebie i tym zapracowaliśmy na ten sukces.

Kiedy zaiskrzyła myśl o mistrzostwie?
To trochę tak jak lawina w górach. Po każdym treningu, meczu nabieraliśmy siły, większej pewności siebie, że tworzymy świetną grupę. Nie patrzyliśmy się na swoje statystyki, tylko chcieliśmy wygrywać. Każdy temu się podporządkował. I te nasze kolejne zwycięstwa to nie był przypadek, bo nie wygrywaliśmy tylko punktem. Zazwyczaj nasza przewaga była wyraźniejsza. Jako grupa nabieraliśmy przekonania, że to może się skończyć mistrzostwem. A kto mi teraz uwierzy, że ja to czułem już przy podpisywaniu kontraktu? I zrobiliśmy historyczny wynik dla Szczecina.

Zbierałeś masę komplementów w tym sezonie – nie tylko od swoich kolegów, ale i od rywali. Wszyscy podkreślają, że scaliłeś ten zespół. Poświęciłeś się dla tej misji czy wynikało to z codziennej pracy?
Ja taki jestem. To nie było nic narzucone np. przez trenera, nikt na mnie nie naciskał, ale ja chciałem to robić. Taki już jestem, że staram się pomagać ludziom na parkiecie i poza nim. Mi oczywiście było łatwiej pełnić taką rolę, bo urodziłem się w Chicago, ale wychowany byłem w polskim domu. I zawsze czułem, że mój dom jest bardziej polski niż wielu poznanych w Polsce osób. Kontakt z zawodnikami wyszedł naturalnie. Wiadomo, że między Polakami a obcokrajowcami zawsze wyjdzie bariera językowa, ale wtedy interweniowałem. I nie było z tym problemów.

Przyznam się, że ucieszyłem się, że nie dostałeś powołania na lutowe zgrupowanie reprezentacji Polski, bo miałem obawy, że wróci inny zawodnik. A klasę miałeś pokazać w lidze.
Jestem bardzo skromny, a czasami może nawet skromny. I się nie zmieniam. Czy mam złoto, czy bym go nie miał, byłbym ten sam. Podobnie jest z moją sytuacją w reprezentacji. Znam siebie, wiem, co mogę zrobić i jak się zachować. Czekam co się jeszcze wydarzy.

Zostaniesz w Kingu na kolejny sezon?
Dobrze się tu czuję. Pochodzę z Chicago, dużego miasta, to dla mnie jest wygodnie w Szczecinie. Szanuję mieszkańców, potrafię się poruszać autem po ulicach. Jest też Pogoń na którą uwielbiam chodzić. Mam więc tu komfortową sytuację. Zobaczymy, co przyszłość przyniesie. Super, że zrealizowaliśmy wielkie ambicje klubu, środowiska, naszych kibiców. Długo czekali na taki sukces i fajnie, że byłem w grupie, która pomogła to zrealizować.

Rozmawiał Jakub Lisowski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński