Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Mazurczak: Nie tylko chcieliśmy walczyć, ale przede wszystkim wygrać

Jakub Lisowski
Jakub Lisowski
Andrzej Mazurczak w czasie spotkana Kinga Szczecin z Dinamo Sassari.
Andrzej Mazurczak w czasie spotkana Kinga Szczecin z Dinamo Sassari. Andrzej Szkocki/Polska Press
Na razie koncentruję się na występach w Kingu Szczecin, ale jak będzie możliwość występów w kadrze to na pewno bym chciał, skorzystał, ale na razie nie ma tematu – mówi Andrzej Mazurczak, rozgrywający Kinga. We wtorkowy wieczór szczecinianie pokonali Dinamo Sassari w 1. kolejce Ligi Mistrzów.

Czy to był wymarzony debiut w Lidze Mistrzów?
Andrzej Mazurczak: Wszyscy czekaliśmy na ten pierwszy mecz – starzy gracze z poprzedniego sezonu, nowi, sztab, cała organizacja. Fajnie, że ten debiut był w Szczecinie. Super, że wygraliśmy, ale idziemy dalej. Początek spotkania może nie był najlepszy, ale może to wynikało z tego, że za bardzo chcieliśmy. Drużyna z Włoch to nie był słabiak. Wiedzieliśmy, że będzie walka, ale byliśmy gotowi. Wszyscy byli nabuzowani przed spotkaniem, więc dodatkowa mobilizacja nie była potrzebna. Dobrze, że pokazaliśmy się z tak dobrej strony.

Przed rozpoczęciem III kwarty było duże zamieszanie.
Na samym początku nie wiedzieliśmy, o co chodzi, ale szybko nam przekazano, że graliśmy dodatkową minutę w II kwarcie. Dla nas to było na plus, bo to był udany fragment i szkoda, że 5 minut nie dodali. Sytuację trzeba było jednak wyjaśnić. Wróciliśmy do gry, każdy chciał nie tylko walczyć, ale przede wszystkim wygrać. Wiedzieliśmy, że w Lidze Mistrzów liczy się każdy punkt, więc Włosi będą grać do końca. Niestety, pozwoliliśmy im odrobić większość strat. Szkoda tej końcówki. Trzeba to lepiej kończyć, ale to może być taka nauczka z tego debiutu. Nieraz jest tak, że przy wysokim prowadzeniu ściąga się nogę z gazu. Trzeba się uczyć grać do końca, bo to jest ważne w polskiej lidze i LM. Ofensywę mamy dobrą, ale obrona też musi dobrze funkcjonować.

Wygrana to niespodzianka?
Cieszyło nas zwycięstwo, ale nie było to dla nas zaskoczeniem. Nie boimy się nikogo. Tak było rok temu, tak będzie w tym sezonie. Nie patrzymy się na nikogo, pracujemy nad naszą siłą. Piszemy nową historię. Możemy zrobić znów dużo, a może nawet więcej. Czemu nie? Taką mentalność musimy co mecz podkreślać.

Awans z grupy jest realny?
Za nami jeden mecz. Trzeba popracować nad błędami, a wniosków nie zabraknie. Wiemy, że każdy kolejny mecz będzie trudniejszy, ale idziemy w to. Przed rokiem mówiliśmy, czemu to nie my mamy zostać mistrzami? Teraz: czemu nie my mamy wyjść z grupy? Czujemy się mocno. Reprezentujemy Szczecin, kraj, polską ligę. Piszemy fajną historię.

W piątek – Arka Gdynia. Będzie trudniej o mobilizację?
Trener cały czas nam mówi, że każdego dnia mamy budować siłę tego zespołu. Nie ma znaczenia, co jest za nami, ale to, co przed nami. Wiemy, że rywale chcą nas ogrywać, podwójnie się mobilizują, ale my też musimy się odpowiednio prezentować. Tej energii musi być tyle, że to my będziemy narzucać swój styl gry. Nikomu nie odpuścimy. Każdy mecz chcemy wygrać.

Czy to prawda, że w po meczu nie było euforii w szatni?
Nie było, bo ta końcówka nie była udana, a każdy mały punkt jest ważny. Mamy 6 spotkań w grupie i nie można gubić takiej przewagi, gdy ma się w perspektywie rewanż. Musimy być bardziej cierpliwi, musimy zamykać takie spotkania, a nie tylko myśleć o przetrwaniu. My mieliśmy tylko jeden dzień na przygotowanie, ale wiedzieliśmy, że liga włoska jest atletyczna i lubią biegać. To nam pasowało, bo też lubimy biegać. Lubimy też dzielić się piłką, zdobywać łatwe punkty. Ich styl i fizyczność nam pomogła.

Sam powiedziałeś, że reprezentujecie polską koszykówkę, więc po kolejnym tak udanym występie Twoim i zespołu wróci temat „Andrzej Mazurczak w reprezentacji Polski”. Jak to widzisz?
Na razie koncentruję się na występach w Kingu Szczecin, ale jak będzie możliwość występów w kadrze to na pewno bym chciał, skorzystał, ale na razie nie ma tematu.

Konflikt z selekcjonerem jest czy nastąpiły jakieś niedopowiedzenia, które trzeba wyjaśnić w rozmowach?
Nie ma konfliktu. Myślę, że moja sytuacja w temacie kadry jest inna niż pozostałych zawodników. Ja nie mieszkam w Polsce. Po sezonie chcę wrócić do Stanów, gdzie się wychowałem i mieszka moja rodzina, koledzy. Nie twierdzę, że to jest ważniejsze niż reprezentacja, ale czasami też trzeba o tym pomyśleć. Poprzedni sezon był długi, ciężki, czasu na odpoczynek nie było dużo, a chciałem się jak najlepiej przygotować fizycznie i mentalnie na kolejny sezon, dlatego zrezygnowałem z przyjazdu na kadrę.

Nie mówisz kadrze „Nie, już nigdy w niej nie zagram”?
Nigdy nie mów „nigdy”. Ja tych drzwi na pewno nie zamykam, ale zobaczymy, co będzie w przyszłości. Zdaję sobie sprawę, że w kadrze musi być świetna atmosfera i powoływani są zawodnicy, z którymi trener i zawodnicy czują się najlepiej. Nie wiem, czy będą pasował do takiej układanki. To nie zależy ode mnie, bo to trener wybiera zawodników. Zobaczymy, czy dalej będę brany pod uwagę. Nie mówię teraz „nie”, ale koncentruję się na grze dla Kinga. Piszemy razem fajną historię.

Rozmawiał Jakub Lisowski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński