Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pieniądze dla wybranych

SŁAWOMIR GOWIN
Słowo korupcja pojawia się ostatnio tak często, iż można by mniemać, że to ostatni krzyk politycznej mody. Tymczasem to stara polityczna tradycja.

Już trzy tysiące lat temu skorumpowanych urzędników skazywano na obcięcie nosa. Herodot wspomina, że król perski Dariusz ukrzyżował sędziego, który, przekupiony, wydał niesprawiedliwy wyrok. Skorumpowanym prawnikom w Rzymie przetrącano kolana. Rzecz jasna karano pechowców. Większość żyła zgodnie z opinią Platona, że opłacają się lepiej postępki nieuczciwe, niż postępowanie sprawiedliwe. Zbrodniarzy bogatych i mających inne jeszcze wpływy i możliwości ludzie gotowi są z lekkim sercem błogosławić i czcić publicznie i prywatnie, a lekceważyć i z góry patrzyć na każdego, kto nie ma wpływów i pieniędzy.

Wyrzucić Republikę

Niektórych zdumiewa, że w skandalach korupcyjnych pojawiają się często ci, którzy niedawno gorliwie pretendowali do grona bezinteresownych rewolucjonistów. Być może jednak tkwi w tym jakaś złośliwość historii wobec rewolucjonistów na rządowych posadach. Największe tryumfy w dziejach Europy korupcja święciła bowiem tuż po Wielkiej Rewolucji Francuskiej, w latach tzw. Termidorian i Dyrektoriatu (1794-1798). Na czele rządu stał wicehrabia Paul de Barras, chciwy więcej pieniędzy niż władzy jak powiedział o nim kolega z rządowej ławy. Jeden z ambasadorów poświęcił mu wymowną charakterystykę: jeśli kradnie bez wyrzutów sumienia, trwoni również bez żalu, musi po prostu wyrzucać pieniądze przez okna. Wyrzuciłby i Republikę, gdyby nie utrzymywała jego psów, koni, metres, stołu i salonu gier. Premier nie był sam. O innym członku rządu, Reubellu, powiadano, że aby być zdrowym, musi codziennie kraść. I wystawianie kozłów ofiarnych nie jest niczym nowym. Reubella publicznie napiętnował sam premier Barras, prywatnie wzdychając: Reubell jest wprawdzie duszą Dyrektoriatu lecz, mój Boże, przychodzą chwile, kiedy i duszę sprzedać trzeba. Tę samą, porewolucyjną ekipę reprezentował słynny Joseph Fouche, który Lyonie, w 1793 roku z rozkazu jakobinów wymordował tysiące ludzi. Zarobił ogromny majątek na dostawach butów i płaszczy dla francuskiej armii. Wkrótce został ministrem policji i... ściągał haracze od burdeli, salonów gry, banków, szantażował polityków.

Łajno i jedwab

Szalała drożyzna, wszelka spekulacja osiągnęła niebotyczne rozmiary, pęd do bogactw przesądzał o wszystkim życiem rządziły przepych i nędza. Władzy nie krępowały żadne hamulce, skandale wybuchały jeden za drugim. Ich scenariusze brzmią całkiem współcześnie. W pewnym momencie próbowano nawet dekretu obligującego każdego członka parlamentu do rozliczenia się ze stanu swego majątku niewiele to dało. Kompanii Chevalier powierzono wielomilionowe środki na wybudowanie kilkudziesięciu okrętów na potrzeby rządu. Nie powstał ani jeden. Mimo to nadal skutecznie prześcigano się w dostępie do zamówień dla armii. Nabywano np. 150.000 karabinów nadających się na złom; ministerstwo kupowało od dostawcy mąkę za 21 franków, gdy na rynku można było ją dostać po 10 franków itp. itd. W powstających fortunach tonęły zdobycze rewolucji. Wkrótce pojawił się Napoleon. Pod jego rządami co trzeci Francuz zdolny do służby zginął na wojnie.
Wobec osiągnięć rewolucji książę łapowników Talleyrand, o którym mówiono, że dlatego jest taki bogaty, bo zawsze sprzedaje tych, którzy go kupili to prawdziwie nowoczesny mąż stanu. Prekursor pewnych form uczestniczenia w polityce jeśli zważyć, że wykorzystywał swoją wiedzę grając na giełdzie przez podstawione osoby. Można też powiedzieć, że kładł podwaliny współczesnego lobbyngu, ponieważ wziąwszy łapówkę, jeśli nie udało mu się załatwić sprawy oddawał pieniądze. Jedynie Napoleon, zdradzony przez Talleyranda, powiedział, że to łajno w jedwabnych pończochach. Każdy jednak przyzna, że Napoleon był zupełnie niedzisiejszy.

Któryż to...

Po cóż zresztą sięgać do rewolucji francuskiej. Mamy własne, wcale liczne źródła dotyczące utalentowanych urzędników. Anegdota powiada, że Zygmunt Stary karcił ongi łowczych za przekarmienie psów myśliwskich, które później nie chciały ścigać niedźwiedzia. Jeden z dowcipnych dworzan miał powiedzieć: Królu, każ tu pisarze swe spuścić, tym nic nie wadzi, by się nie wiem jak objedli, przedsię oni zawdy dobrze biorą.
Staropolski poeta i publicysta, Krzysztof Opaliński pisał, że w Polsce: pieniądze więcej niż marszałkowie, niźli pieczętarze mogą. Gdzie indziej czytamy, że co złoto w trybunałach czyni i wszelakich sądach, tych tylko spytać, którzy wygrywają. Gotowa tam wygrana, gdy praktykiem złoto. To od ciebie niech mówi, a jurysta milczy. Nie tyczyło to bynajmniej tylko sądownictwa: swobody, honory, dygnitarstwa przedajne, przedajna i cnota, i wiara, i Ojczyzna, i wszystko przedajne. Wówczas też pojawia się już słowo korupcja uważane za eufemizm wobec zwyczajnej łapówki, w ówczesnej polszczyźnie zwanej podarkiem. Kaznodzieja Fabian Birkowski nadmienia z niechęcią, że korupcyje, szpetny to tytuł podarkom dany.
Niepoślednią rolę odgrywał oczywiście parlament. W jednym z diariuszy sejmowych z początku XVIII w. znajdujemy następującą relację. Jakiś wniosek nie przeszedł na obradach sejmu, wówczas podpity i rozżalony wnioskodawca wszedł na ławę poselską i z oburzeniem zawołał: A któryż to skurwysyn dostał ode mnie za mało"
I skończmy te rozważania na starych historiach. Współczesne właśnie się piszą i wszystko może jeszcze ulec zmianie. Na lepsze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska