Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zgięte kolano i...

Maurycy Brzykcy
Annie Zdun nie udało się zakwalifikować do igrzysk w Pekinie. Ale być może pojedzie tam w charakterze kibica.
Annie Zdun nie udało się zakwalifikować do igrzysk w Pekinie. Ale być może pojedzie tam w charakterze kibica. Marcin Bielecki
Rozmowa z Anną Zdun, gimnastyczką artystyczną Kusego Szczecin.

- Jakie są twoje wrażenia po mistrzostwach świata w gimnastyce artystycznej, które odbywały się w greckim Patras?

- Wrażenia są dobre. W tej miejscowości było naprawdę mnóstwo osób, począwszy od samych zawodniczek, po ich sztaby, a na kibicach kończąc. Chociaż osobiście nie miałam okazji zwiedzenia Patras, bo w moim grafiku był jedynie hotel, treningi lub zawody.

- Ale wrażenia sportowe masz chyba już gorsze?

- Tak, niestety nie udało mi się zdobyć kwalifikacji olimpijskiej, czego nie można powiedzieć o mojej koleżance z kadry, Joannie Mitrosz, za co należą jej się ogromne brawa. Szczerze mówiąc miałabym wielkie szczęście, gdyby udało mi się tam zakwalifikować. W Patras była naprawdę duża konkurencja. Różnice między poszczególnymi zawodniczkami były minimalne. Strata jednego punktu, czyli np. potknięcie się podczas zawodów, oznacza spadek w klasyfikacji aż o 20 miejsc. Każde źle zgięte kolano czy krzywy uśmiech to kolejne uciekające punkty. Udało mi się jednak zaistnieć w Patras. Moje zdjęcie znalazło się na wielkim bilbordzie ustawionym w centrum miasta, reklamującym imprezę. Sama go nie widziałam, ale podobno robił wrażenie.

- Czy twoje miejsce, 62., można uznać za porażkę?

- Ja tak tego nie traktuję. Dałam z siebie naprawdę wszystko. Spodziewałam się, że będę wyżej, ale co zrobić. Tak realnie liczyłam, że będę około miejsca 45., ale pokrzyżowały moje plany ćwiczenia z maczugami. Nie poszły mi one zbyt dobrze. Może dlatego, że wykonywałam je jako ostatnie.

- Fakt, że każde ćwiczenie wykonywałaś w inny dzień miało być plusem zawodów...

- Tak, rzeczywiście na początku tak myślałam, bo przecież jest więcej czasu na przygotowanie się i można się skoncentrować na każdym dniu oddzielnie. Ale później doszedł jednak stres. Chyba jednak lepiej by było, gdybyśmy prezentowały po dwa układy na dzień.

- Co z warunkami atmosferycznymi? Czy były równie fatalne jak w Baku podczas mistrzostw Europy?

- Było bardzo gorąco. Ale hala, na której odbywały się zawody była klimatyzowana, więc nie było żadnego problemu z wilgotnością.

- Jak duży wpływ na twój występ miał brak w Grecji twojej trenerki, Magdaleny Łukaszewicz?

- Nie wpłynęło to na pewno pozytywnie. Ranga imprezy według mnie wymaga chyba, by każdego sportowca prowadził trener, z którym ćwiczy na co dzień. Niestety, nasze środki nie pozwoliły na to. W ogóle w Polsce ciągle zbyt małe pieniądze są wkładane w gimnastykę indywidualną. Myśli się głównie o zbiorowych występach naszych gimnastyczek. Ale teraz to powinno się zmienić. Przecież Joanna Mitrosz jedzie do Pekinu jako jedyna nasza przedstawicielka, więc można powiedzieć, że sprawiła Polskiemu Związkowi Gimnastycznemu małego psikusa. Ja także być może wybiorę się na igrzyska, ale tylko w charakterze kibica.

- Teraz wybierasz się chyba na zasłużony wypoczynek?

- Tak mam teraz chwilę oddechu dla siebie. Ale nie na długo. W październiku zaczynam studia w Gdańsku. Daleko od domu, ale biorąc pod uwagę aspekt sportowy, to myślę, że wyjdzie mi to na dobre. Tam przecież są koleżanki z kadry, a blisko jest także Ośrodek Szkoleń Olimpijskich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński