Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawaliło mu się życie

Wioletta Mordasiewicz, 18 sierpnia 2006 r.
Piotr Frankowski żyje w dramatycznych warunkach, nie potrafi też sam zadbać o siebie. Nie chce iść do domu opieki. Bardzo chciałby podreperować dom. Prosi o pomoc.
Piotr Frankowski żyje w dramatycznych warunkach, nie potrafi też sam zadbać o siebie. Nie chce iść do domu opieki. Bardzo chciałby podreperować dom. Prosi o pomoc. Wioletta Mordasiewicz
W warunkach urągających godności ludzkiej żyje 40-letni mężczyzna z podstargardzkiego Sowna. Jest niepełnosprawny intelektualnie i zupełnie bezradny. Został pozostawiony na pastwę losu.

Piotr Frankowski został na świecie sam po śmierci swojej opiekunki. Kobieta, emerytowana nauczycielka, kilkanaście lat temu wzięła z placówek opiekuńczych czworo niepełnosprawnych nastolatków. Wśród nich znaleźli się bracia Frankowscy. Ich rodzice zmarli w wypadku. Obaj trafili do domu dziecka w Szczecinie. Wzięła ich pani profesor. Piotr miał wtedy 17 lat.

- Mieli z nią dobrze - wspominają ludzie z Sowna. - Zapewniała im właściwą opiekę. Tu szli do komunii świętej. Ale kobiecinie jakieś dziesięć lat temu się zmarło. Jej podopieczni zostali pozostawieni samym sobie.

Sam jak palec

Podopieczni zmarłej się rozeszli. Ludzie z Sowna mówią, że są w domach opieki. Został tylko Piotr. Mężczyzna jest niepełnosprawny intelektualnie. Nie umie czytać i pisać. Ale można się z nim porozumieć. Jest bardzo zaniedbany. Podobnie jak dom i całe obejście. Ale nie chce iść do domu opieki. Woli żyć tu. Ale bardzo chciałby choć trochę podreperować chałupinę. A nie ma na to pieniędzy, bo utrzymuje się z niewielkiej renty.

- On żyje w skrajnych warunkach - mówi kobieta z sąsiedztwa. - To straszne, że nikt mu nie pomaga. Miał psa, ale niedawno oddał go, bo nie dawał rady go wyżywić. W kwietniu tego roku zabrali psa do schroniska. Ale ma kota. Ten przynajmniej myszy łapie. Podobno jest ich tam pełno. Szczury też.

- Są szczury, bo kiedyś do mnie przelazły - potwierdza sąsiadka zza płotu.

Sąsiedzi mówią, że nie pomogą, bo są biedni.

- Nikt mu nie pomaga, bo niby skąd brać pieniądze - mówi starsza pani, sąsiadka zza płotu. - Widuje czasem, że idzie do lasu dorobić. Płacą mu grosze. To bardzo spokojny chłopak. Nikomu nie wadzi. Trzeba mu pomóc. Nie ma ani ogrzewania, ani wody. A dom to totalna ruina.

Obraz nędzy i rozpaczy

Dom, a raczej to co po nim zostało, mieści się na uboczu wsi. Dach usiany dziurami, okna pozatykane deskami i kartonami. Obejście zarośnięte chaszczami, wokół pełno gruzu, desek i śmieci. Nieopodal ruiny pomieszczeń gospodarskich. Strach wejść. Dach w każdej chwili może runąć. Wokół odchody. W domu nie ma toalety. W takich podłych warunkach żyje niepełnosprawny mężczyzna.

- Nie mam pieniędzy, żeby coś tu remontować - żali się Piotr Frankowski. - Mam niewielką rencinę, starcza tylko na jedzenie. Nie kupuję luksusów. Czasem kupię sobie 2-3 piwa. Wódkę wypiję tylko na imieniny albo urodziny. Zróbcie coś, żeby mi pomóc. Idzie zima. A w domu hula wiatr.

Niepełnosprawnego Piotra znają w okolicy. Zdarza się, że biorą go, żeby pomógł w przydomowych robotach. Płacą mu parę groszy. Dobre i to, żeby podreperować budżet.

Żyje bez prądu

Kilka tygodni temu w chałupie zapaliły się przewody elektryczne. Teraz nie ma w niej prądu. Niezaradny życiowo mężczyzna żyje bez światła już prawie dwa miesiące. Ale nikogo to nie obchodzi.

- Dowiadywałam się u wójta, czy można mu pomóc, ale on stwierdził, że pieniędzy na to nie ma - mówi Danuta Lenart, sołtys Sowna. - Czy można mu pomóc? A co, ktoś ma tam mu iść posprzątać? Jakby chciał, to by tak nie żył. Taka jest prawda.
Ludzie z wioski są przychylni niepełnosprawnemu. Mówią, że powinno się mu pomóc.

- On jest trochę upośledzony i sam nie da sobie rady - mówią. - Szkoda go. Żyje jak nędzarz.

Za poradą ludzi z wioski Piotr zwrócił się o pomoc do gminnego ośrodka pomocy społecznej w Stargardzie. Poprosił o sfinansowanie przyłącza energetycznego. Pracownicy zapewniają, że interesują się losem mężczyzny. Ale po wyglądzie jego domu wcale tego nie widać.

- Przekazaliśmy temu panu 200 złotych na zrobienie przyłącza - usłyszeliśmy w gminnym ośrodku pomocy społecznej w Stargardzie. - Energetyka ma zrobić, co trzeba. Czasem nasz podopieczny dostaje zasiłek okresowy na opał. Ale na remonty możemy dać jedynie 200-300 złotych. Jeśli chodzi o poważniejsze sprawy, to już leży w gestii wójta.

Wójt obiecuje pomóc

Wójt o losie upośledzonego mężczyzny dowiedział się dopiero po interwencji "Głosu", którą podjęliśmy wspólnie z ekipą "Twojej Telewizji Stargard".

- Nie odważę się obiecać, że gmina sfinansuje mu remont domu - mówi Kazimierz Szrżanowicz, wójt gminy Stargard. - Nie mamy w budżecie pieniędzy. Zdarzało się, że taką dużą pomoc dawaliśmy, ale tylko pogorzelcom. Odbywało się to za zgodą rady gminy. Poślę do Sowna budowlańców. Może uda się znaleźć jakieś okna z odzysku i mu je wstawić. W miarę możliwości pomożemy temu panu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński