Dziewczyna jest podejrzana o przyczynienie się do śmierci niepełnosprawnego dziecka, którym się opiekowała.
20-letnia Ewa N. wyjechała do Londynu, by tam zarobić na studia. Pracę dostała przy dobrze sytuowanej rodzinie. Opiekowała się dzieckiem małżeństwa. Gdy kładła niemowlę spać, potknęła się i upadła. Dziecko uderzyło główką w kant łóżeczka. Kilkanaście godzin później zmarło w szpitalu. Polka została aresztowana. Postawiono jej zarzut zabójstwa.
Po interwencji rodziny, polski konsulat wynajął adwokata. Z pomocą dziewczynie pospieszył też ksiądz pracujący w Anglii, pochodzący z okolic Połczyna Zdroju. Dzięki jego poręczeniu po trzech tygodniach Ewa wyszła z aresztu, ale nie może opuszczać Wysp. Grozi jej kara długoletniego więzienia.
Dziewczyna twierdzi, że był to nieszczęśliwy wypadek. Rodzice dziecka i policja nie dają wiary tłumaczeniom.
- Przyjechali do nas, przesłuchali kilka osób, sąsiadów podejrzanej, także członków jej rodziny - mówi Jerzy Sajchta, zastępca szefa szczecineckiej prokuratury. - O metodach i wynikach pracy brytyjskich policjantów nie mogę udzielać żadnych informacji.
W tej sprawie odbyła się już pierwsza rozprawa. Było to jednak tylko formalne posiedzenie, które ograniczyło się do potwierdzenia danych. Kolejna rozprawa dopiero 18 kwietnia.
W Białowąsie nie dają wiary Brytyjczykom. - Ewa to spokojna, życzliwa ludziom i rozsądna dziewczyna - przekonuje Mariusz Cyna, wójt Białowąsu. - Ma wzorową opinię. Wszyscy jesteśmy wstrząśnięci tym, co się stało. Straszny dramat, jej i rodziców dziecka.
Oficerowie Scotland Yardu zapowiedzieli, że jeszcze przyjadą nad jeziora. Z naszych ustaleń wynika, że teraz przesłuchają koleżanki i kolegów, z którymi Ewa uczęszczała do liceum.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?