MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wojna o język

Monika Stefanek
To właśnie ta kartka na drzwiach firmy przelała czarę goryczy.
To właśnie ta kartka na drzwiach firmy przelała czarę goryczy. Archiwum
Sprawą zakazu używania języka polskiego w rozmowach służbowych przez pracowników firmy Arvato zainteresowało się Ministerstwo Sprawiedliwości.

Jeden z byłych jej pracowników domaga się odszkodowania za dyskryminację w miejscu pracy.

Polecenie, jakie dyrekcja firmy wydała podwładnym, wywołało ogromne poruszenie w całym kraju. Informacja o tym, że w jednym ze szczecińskich call centers (centrum telefonicznym) zabroniono pracownikom rozmawiać w języku polskim, dotarła także do Ministerstwa Sprawiedliwości.

- Sprawa została przekazana Prokuraturze Krajowej, a zajmować się nią będzie prokurator właściwy dla okręgu szczecińskiego - informuje Dawid Stachurski z Wydziału Informacji Ministerstwa Sprawiedliwości.

Troska o jakość obsługi

Wszystko wyszło na jaw dzięki jednemu z pracowników firmy, Mirosławowi Michałowskiemu.

- W grudniu poinformowano nas, że w rozmowach prywatnych mamy używać wyłącznie języka niemieckiego - opowiada pan Mirosław. - Argumentowano to między innymi troską o jakość obsługi. Moi przełożeni stwierdzili też, że Niemców, którzy dzwonią do naszej firmy, irytuje, gdy w tle słychać język polski.

Na drzwiach do sali, gdzie pracują konsultanci telefoniczni, udzielający porad w języku niemieckim, pojawiła się kartka z napisem "Hier wird nur Deutsch gesprochen!!! (Tutaj rozmawia się tylko po niemiecku). Takiemu traktowaniu sprzeciwił się pan Mirosław, który zainteresował sprawą media. Michałowski sfotografował kartkę, w siedzibie firmy nagrał też film, który trafił potem do mediów. Za to, jak twierdzi, został zwolniony z pracy.

Płacę za odwagę

- Rozwiązano ze mną umowę o pracę bez podania przyczyny - opowiada Michałowski. - Jeszcze półtora miesiąca wcześniej kierownictwo było zadowolone z mojej pracy i przedłużyło mi umowę na kolejny rok. To jasne, że zwolnienie ma związek z moim protestem.

Pan Mirosław pozwał firmę do sądu pracy. Zarzut? Dyskryminacja. Popiera go Sylwester Chruszcz, eurodeputowany z ramienia Ligi Polskich Rodzin. Do kierownictwa firmy wpłynęła petycja, w której LPR domaga się przywrócenia Michałowskiego do pracy lub zadośćuczynienia.

Na niezgodność rozporządzenia dyrekcji z prawem wskazuje też znany szczeciński adwokat Włodzimierz Łyczywek. Jego zdaniem nie wolno pracownikom zakazywać mówienia po polsku.

- Ustawa o języku polskim nakazuje posługiwanie się językiem polskim między innymi w urzędach, zakładach pracy, życiu publicznym - komentuje mecenas. - Posługiwanie się językiem niemieckim w pracy może w tym wypadku wywoływać pewne pejoratywne skojarzenia. To także ograniczanie swobody pracowniczej. Podobne praktyki należy potępiać. Gdzieś są przecież granice absurdu.

Dyrektor przeprosił

W Szczecinie nikt z kierownictwa Arvato nie chciał zabierać głosu w tej sprawie. By wyjaśnić nieporozumienia, przyjechał dyrektor generalny z Poznania. Zaprzeczył, jakoby w firmie obowiązywał zakaz prowadzenia prywatnych rozmów w języku polskim.

- Nie zabraniamy mówić pracownikom po polsku - tłumaczył Janusz Jankowiak, dyrektor generalny Arvato Services. - Zwróciliśmy się jedynie z prośbą o używanie języka, w którym prowadzona jest obsługa klientów. Ma to na celu podniesienie sprawności językowej. Nie dotyczy to tylko niemieckiego, ale wszystkich języków obcych, w których prowadzona jest obsługa.

Pracownicy Arvato w Szczecinie udzielają porad, oprócz niemieckiego, także w językach: węgierskim, czeskim, rosyjskim oraz ukraińskim.
Po ujawnieniu sprawy w mediach na drzwiach firmy, prowadzących do poszczególnych sal, pojawiły się nowe kartki. Tym razem z prośbą: "W tym pomieszczeniu prosimy o używanie języka, w którym prowadzona jest obsługa klientów".

Dyrektor Janusz Jankowiak przeprosił za ton wcześniejszego napisu "Hier wird nur Deutsch gesprochen!!!", który z prośbą nie miał nic wspólnego.

- Przepraszam, jeżeli takie wykrzykniki się pojawiły - mówi Jankowiak.

Według dyrekcji firmy, Mirosław Michałowski nie został zwolniony za ujawnienie sprawy mediom. Dokładnych przyczyn rozwiązania umowy o pracę z pracownikiem nie chciał jednak podać. Powiedział tylko, że w ostatnim czasie Michałowski przebywał na zwolnieniu lekarskim, a potem poprosił o zmianę umowy na pół etatu.

Mirosław Michałowski jest wiceprezesem Stowarzyszenia przeciw Dyskryminacji Dzieciom w Niemczech. Zajmuje się m.in. przypadkami zabraniania posługiwania się językiem polskim dzieciom polskim, mieszkającym w Niemczech. Kilka takich spraw znalazło już swój finał w sądzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński