Budynek stojący przy filarach wiaduktu jest bardzo stary. Wybudowano go w 1893 r. Mieszka tu 5 rodzin, łącznie 20 osób.
Życie w strachu
- Budzimy się, kładziemy spać i żyjemy w ciągłym strachu - mówi Ewa Zdunek. - Dzieci idą do szkoły z głowami podniesionymi do góry, czy przypadkiem coś nie leci im na głowę.
Prace trwają na wysokości około 20 metrów. Podczas cięcia płyt sypią się w dół zarówno pył, jak i odłamki betonowego gruzu. Ścielą się po wszystkim. Właściciele sadu, który znajduje się pod autostradą obawiają się, czy wiosną będą owoce.
- Te płyty ważą około 20 ton - dodaje Ryszard Kryścio, mieszkaniec. - W porcie, gdzie pracowałem, na takich łańcuchach przenosiliśmy ciężary zaledwie do 6 ton.
"Normalne" sypanie
Dom jest kilka metrów od filarów wiaduktu. Może się zdarzyć, że płyta nie trafi na samochód i poszybuje łukiem w dół.
- Gruz zawsze się sypie przy tego rodzaju pracach - mówi Waldemar Tomaszewski z firmy Budimex Dromex, która prowadzi prace. - Nad budynkiem płyty nie będą przemieszczane, nie ma więc żadnego zagrożenia dla ludzi.
Innego zdania są mieszkańcy bloku. Twierdzą, że dźwig przenosi płyty poza obrębem autostrady. A to grozi upadkiem płyty w dół.
- Jak zaczniecie robić zdjęcia, to od razu dźwig obróci się w drugą stronę - mówi Anna Kryścio.
Pękają ściany
Mieszkańcy dodają, że huk przy demontażu betonowych płyt jest tak duży, że nie można nawet oglądać telewizji. Gorsze jest jednak to, że pękają ściany w domu. Szukali wszędzie pomocy, ale spotykali się z lekceważeniem.
- Ci państwo mają pełne prawo wystąpić do sądu cywilnego - dowiedzieliśmy się w Wojewódzkim Inspektoracie Nadzoru Budowlanego.
Pokazują też inne pisma, które kierowali do inwestora. W jednym z nich Budimex Dromex zapewnił, że "roboty będą realizowane z zachowaniem przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy".
- Żaden urzędnik tu się nie pojawił, a odpowiedzi pisali zza biurka - denerwuje się Ryszard Kryścio.
- Dopiero po interwencji urzędu miejskiego przyszedł do nas kierownik robót i powiadomił nas o tym, co mieliśmy nad głowami już od dawna i o czym przeczytaliśmy w "Głosie" - ironizuje Ewa Zdunek.
Zbadają sprawę
Zwróciliśmy się do Państwowej Inspekcji Pracy z pytaniem, czy mieszkańcy domu przy ulicy Chłopskiej rzeczywiście są bezpieczni.
- Zawsze istnieje obowiązek wydzielenia strefy bezpieczeństwa - mówi Marian Szyszko, zastępca okręgowego inspektora PIP. - Zbadamy sprawę na miejscu.
Pytaliśmy dlatego czy mieszkańcy nie powinni otrzymać na czas trwania prac lokali zastępczych.
- To nie wynika z braku wyobraźni firmy, a jedynie oszczędności - komentuje budowlaniec, którego pytaliśmy o opinię. - Jak się wygrywa przetarg, trzeba później oszczędzać.
Po naszej interwencji budowę sprawdzał Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego.
- To jest bardzo niebezpieczna i nietypowa budowa - przyznał Andrzej Gałkiewicz naczelnik wydziału inspekcji i kontroli WINB. - Do czasu jednak, gdy firma nie opracuje projektu uwzględniającego wszelkie zabezpieczenia, w tym przed sypaniem się na dół gruzu i wody podczas cięcia płyt, rozbiórka została wstrzymana.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?