Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiadukt strachu

Marek Rudnicki, 10 marca 2006 r.
Mieszkańcom budynku stojącego tuż przy wiadukcie przy ul. Chłopskiej trudno zachować spokój, gdy nad głowami trwa manewrowanie 20-tonowymi płytami.
Mieszkańcom budynku stojącego tuż przy wiadukcie przy ul. Chłopskiej trudno zachować spokój, gdy nad głowami trwa manewrowanie 20-tonowymi płytami. Marcin Bielecki
Na wiadukcie autostrady nad ulicą Chłopską trwają prace modernizacyjne. Demontowane są potężne betonowe płyty. Pod autostradą mieszkańcy stojącego tu domu drżą ze strachu, że przenoszone dźwigiem płyty urwą się i spadną na nich.

Budynek stojący przy filarach wiaduktu jest bardzo stary. Wybudowano go w 1893 r. Mieszka tu 5 rodzin, łącznie 20 osób.

Życie w strachu

- Budzimy się, kładziemy spać i żyjemy w ciągłym strachu - mówi Ewa Zdunek. - Dzieci idą do szkoły z głowami podniesionymi do góry, czy przypadkiem coś nie leci im na głowę.

Prace trwają na wysokości około 20 metrów. Podczas cięcia płyt sypią się w dół zarówno pył, jak i odłamki betonowego gruzu. Ścielą się po wszystkim. Właściciele sadu, który znajduje się pod autostradą obawiają się, czy wiosną będą owoce.
- Te płyty ważą około 20 ton - dodaje Ryszard Kryścio, mieszkaniec. - W porcie, gdzie pracowałem, na takich łańcuchach przenosiliśmy ciężary zaledwie do 6 ton.

"Normalne" sypanie

Dom jest kilka metrów od filarów wiaduktu. Może się zdarzyć, że płyta nie trafi na samochód i poszybuje łukiem w dół.

- Gruz zawsze się sypie przy tego rodzaju pracach - mówi Waldemar Tomaszewski z firmy Budimex Dromex, która prowadzi prace. - Nad budynkiem płyty nie będą przemieszczane, nie ma więc żadnego zagrożenia dla ludzi.
Innego zdania są mieszkańcy bloku. Twierdzą, że dźwig przenosi płyty poza obrębem autostrady. A to grozi upadkiem płyty w dół.

- Jak zaczniecie robić zdjęcia, to od razu dźwig obróci się w drugą stronę - mówi Anna Kryścio.

Pękają ściany

Mieszkańcy dodają, że huk przy demontażu betonowych płyt jest tak duży, że nie można nawet oglądać telewizji. Gorsze jest jednak to, że pękają ściany w domu. Szukali wszędzie pomocy, ale spotykali się z lekceważeniem.

- Ci państwo mają pełne prawo wystąpić do sądu cywilnego - dowiedzieliśmy się w Wojewódzkim Inspektoracie Nadzoru Budowlanego.

Pokazują też inne pisma, które kierowali do inwestora. W jednym z nich Budimex Dromex zapewnił, że "roboty będą realizowane z zachowaniem przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy".

- Żaden urzędnik tu się nie pojawił, a odpowiedzi pisali zza biurka - denerwuje się Ryszard Kryścio.

- Dopiero po interwencji urzędu miejskiego przyszedł do nas kierownik robót i powiadomił nas o tym, co mieliśmy nad głowami już od dawna i o czym przeczytaliśmy w "Głosie" - ironizuje Ewa Zdunek.

Zbadają sprawę

Zwróciliśmy się do Państwowej Inspekcji Pracy z pytaniem, czy mieszkańcy domu przy ulicy Chłopskiej rzeczywiście są bezpieczni.

- Zawsze istnieje obowiązek wydzielenia strefy bezpieczeństwa - mówi Marian Szyszko, zastępca okręgowego inspektora PIP. - Zbadamy sprawę na miejscu.

Pytaliśmy dlatego czy mieszkańcy nie powinni otrzymać na czas trwania prac lokali zastępczych.

- To nie wynika z braku wyobraźni firmy, a jedynie oszczędności - komentuje budowlaniec, którego pytaliśmy o opinię. - Jak się wygrywa przetarg, trzeba później oszczędzać.

Po naszej interwencji budowę sprawdzał Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego.

- To jest bardzo niebezpieczna i nietypowa budowa - przyznał Andrzej Gałkiewicz naczelnik wydziału inspekcji i kontroli WINB. - Do czasu jednak, gdy firma nie opracuje projektu uwzględniającego wszelkie zabezpieczenia, w tym przed sypaniem się na dół gruzu i wody podczas cięcia płyt, rozbiórka została wstrzymana.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński