Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wędrówki Wilków Morskich od Chin aż po Portoryko

Aleksander Stanuch
Aleksander Stanuch
Witalij Kowalenko (nr 15) w tym sezonie gra dla MKS Dąbrowa Górnicza.
Witalij Kowalenko (nr 15) w tym sezonie gra dla MKS Dąbrowa Górnicza. Andrzej Szkocki
To nie liczba obcokrajowców w polskiej ekstraklasie koszykarzy jest problemem, a ich jakość. Tych najlepszych jest zbyt mało, więc szybko wyjeżdżają, szukając mocniejszych lig.

W ostatnim czasie rozgorzała dyskusja wokół Polskiej Ligi Koszykówki i tego, że zespoły osłabiają się w tak ważnym momencie sezonu, zamiast się wzmacniać. Na tapetę wzięty został także King Szczecin i odejście Taylora Browna, jednego z najlepszych koszykarzy ligi, gdy zespół walczy o play off. Natomiast wcześniej pojawiały się głosy, że do ligi sprowadzani są gracze drugiego sortu.

- Transfery niektórych koszykarzy do naszej ligi nie mają w ogóle sensu. Przyjeżdżają tylko po to, by zaraz wyjechać. Teraz mamy dużo zawodników z przypadku, których interesują tylko pieniądze, a nie są żadną wartością dla drużyny - mówi Krzysztof Szubarga, rozgrywający Asseco Gdynia. 32-latek mógł sobie pozwolić na tak dosadny komentarz, bo jego zespół jako jedyny w lidze może pochwalić się posiadaniem samych Polaków w kadrze.

Trudno jednak o graczy z zagranicy, którzy od wielu lat grają w Polsce z powodzeniem. Dla znakomitych zawodników zazwyczaj jest to tylko przystanek lub trampolina do lepszej ligi, czego świetnym dowodem są właśnie Chris Czerapowicz (BC MoraBanc Andorra, gra tu również David Jelinek, była gwiazda Anwilu) czy Taylor Brown (Lietuvos Rytas Wilno). Amerykanin od początku był nastawiony na krótki pobyt w Polsce, ale większość spodziewała się, że przynajmniej dogra sezon do końca w zespole ze Szczecina i pomoże w walce o play off.

- Wiem, że jestem bardzo dobrym graczem, wiem, że powinienem grać w lepszych ligach. Ten sezon traktuję jako krok w tę stronę. Oglądam Darussafakę, mój były zespół, jak gra w Eurolidze i wiem, że powinienem tam być - mówił Brown już w listopadzie w wywiadzie dla portalu polskikosz.pl.

Śladami brata

King Szczecin w najwyższej klasie rozgrywkowej występuje od sezonu 2014/2015. Drużyna zakończyła tę kampanię z siedmioma obcokrajowcami w składzie. Najlepszym strzelcem był wówczas Trevor Releford, rzucał nieco ponad 18 punktów na mecz. Historia zatoczyła koło, bo od kilku dni jego starszy brat, Travis, jest graczem Wilków i z niemalże identyczną średnią jest najlepszym strzelcem ligi. Dla Trevora był to jedyny sezon w Polsce i od tamtej pory występuje w Kolossos Rodou, szóstej drużynie ligi greckiej. 25-latek ze średnią 12,6 oczek jest drugim strzelcem zespołu.

Zmienne szczęście

W szczecińskiej drużynie przewinęło się też wiele nazwisk, które w PLK nie zaistniały i musiały szukać innego klubu po rozegraniu kilku lub kilkunastu spotkań. Rodney Green zapewniał 15 punktów na mecz i był najlepszym asystentem. Dziś gra dla argentyńskiego Instituto AC Cordoba i jest pierwszą strzelbą zespołu.

Mniej szczęścia ma Cashmere Wright, który po przygodzie w Szczecinie znalazł się w holenderskim ZZ Leiden, ale w listopadzie klub rozwiązał z nim kontrakt z uwagi na kontuzję kolana.

Mike Rosario rozegrał dla Wilków tylko 9 spotkań, a zapamiętany zostanie głównie ze względu na swoją niesubordynację. Klub zawiesił zawodnika, gdy ten przestał przychodzić na treningi. Portorykańczyk gra teraz dla Cangrejeros de Santurce w swojej rodzimej lidze. Co ciekawe, barwy tego samego zespołu bronił kiedyś Walter Hodge, który w 2013 r zdobył mistrzostwo ze Stelmetem.

Najśmielej poczyna sobie Ivan Marinković, który w Szczecinie był graczem wchodzącym z ławki, a dziś jest najlepszym zawodnikiem chorwackiego KK Zadar (18 pkt. i 6 zb. na mecz). Miał w tym sezonie spotkania, kiedy rzucał 27, 28, a nawet 32 punkty.

Tylko trzech koszykarzy zostało w Polsce na dłużej. Uros Nikolić pierwszy sezon miał bardzo dobry (13,6 pkt., 7,6 zb.), ale w kolejnym otrzymywał mniej szans i obniżył loty. Dziś reprezentuje barwy Turowa Zgorzelec, skąd zresztą sprowadził go King Szczecin. Ciepło witany w Szczecinie jest Witalij Kowalenko, który po rozstaniu z Wilkami przeniósł się do Śląsk, a dziś oklaskują go kibice MKS Dąbrowa Górnicza. Najdłużej w Polsce zakotwiczył jednak Darrell Harris, który w ekstraklasie występuje od 2009 r z jednosezonową przerwą na grę w lidze greckiej. Przed Wilkami bronił barw Kotwicy i AZS Koszalin, w którym gra obecnie. Kilka lat temu Harris poślubił Polkę, ma córkę i stara się o polskie obywatelstwo.

Poprzedni sezon był pierwszym pod rządami trenera Marka Łukomskiego. Na pozycję rozgrywającego z Rosy Radom sprowadzono Korie Luciousa, ale Amerykanin w styczniu 2016 roku rozwiązał kontrakt z Wilkami i ze względów osobistych wrócił do USA. Później dobrze radził sobie w chińskim Henan Shedianlaojiu. Latem Lucious brał udział w Lidze Letniej NBA i zagrał w dwóch meczach dla Golden State Warriors. Od pół roku nie mógł znaleźć zatrudnienia. Pomocną dłoń wyciągnął do niego kanadyjski Moncton Miracles. Lucious w niedzielnym debiucie rzucił 20 punktów. Do Szczecina na jego miejsce sprowadzono Russella Robinsona.

W Polsce pozostał tylko Brandon Brown, który wybrał Siarkę Tarnobrzeg. Tam stał się pierwszoplanową postacią i najlepszym strzelcem zespołu po odejściu Travisa Releforda. Ze swoich efektownych bloków i wsadów po podaniach Browna znany był C.J. Aiken, aktualnie bez klubu. Ovidijus Galdikas nie sprawdził się kompletnie. Litwin występuje teraz w rodzimej lidze i broni barw BC Juventusu. Tam także nie jest wyróżniającą się postacią.

Najbardziej ambitną drogę wybrał Frank Gaines, drugi strzelec Wilków w poprzedniej kampanii. Amerykanin trafił do niemieckiego Rasta Vechta, gdzie jest pierwszą strzelbą zespołu, ale jego drużyna w 22 meczach zanotowała 21 porażek i okupuje miejsce na szarym końcu ligi.

Transfery z głową

Aktualnie po parkietach Polskiej Ligi Koszykówki biega 72 obcokrajowców, co daje średnią nieco ponad czterech zagranicznych zawodników w zespole. King wstrzelił się w tą średnią i w Azoty Arenie możemy oglądać Russella Robinsona oraz Zacha Robbinsa, a Taylora Browna i Craiga Sworda zastąpili Travis Releford i Zane Knowles.

- Niewykluczone, że ściągnęlibyśmy Travisa nawet, gdyby został z nami Taylor. Szukaliśmy zawodników, którzy już znają tę ligę, są wartościowi i nie będą potrzebowali czasu na aklimatyzację - mówi Marek Łukomski, trener Wilków Morskich. - Zagraniczni koszykarze, szczególnie ci ze Stanów Zjednoczonych, powinni podnosić poziom naszej ligi. To mają być pewniacy, którzy dadzą impuls i właśnie tak staramy się ich dobierać. Nie uważam jednak, żeby w lidze był problem z obcokrajowcami, trzeba ich tylko mądrze sprowadzać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński