Właścicielem kantoru jest 50-letni Grzegorz Ż., biznesmen z Wałcza i jeden z najbogatszych ludzi w województwie. W rozmowie z "Głosem" powiedział, że sprawcy mieli dokładne informacje o jego ostatnich decyzjach finansowych. Skąd wiedzieli? Na razie nie wiadomo.
- W sejfie miałem ponad cztery miliony złotych w rożnych walutach. Były tam korony duńskie, euro, dolary, złotówki. Ile tego było dokładnie będę wiedział, gdy księgowa zrobi zestawienie. Ale złodzieje musieli wiedzieć, że taka kasa będzie w nocy w sejfie - mówi Grzegorz Ż.
Sprawcy włamali się do kantoru w nocy ze środy na czwartek. Według policjantów to była robota profesjonalistów. Złodzieje zneutralizowali dwa wysokiej klasy alarmy. Najpierw wywołali spięcie i wyłączyli prąd w całej okolicy. To jednak nie unieruchomiło urządzeń. Dlatego rozmontowali puszkę alarmową. To spowodowało, że wyłączył się dźwięk, gdy sprawcy weszli do kantoru. Grzegorz Ż. twierdzi, że skomplikowany system zabezpieczeń automatycznie powiadomił go o włamaniu. Ale zanim przyjechał kasa była już rozpruta. Nie wiadomo ile czasu akcja zajęła złodziejom.
Biznesmen potwierdza, że pieniądze nie były ubezpieczone. Część z nich to utarg z kantoru. Ale większość to waluta wybrana z banków w ostatnich dniach.
- Dla dobra śledztwa nie możemy ujawniać szczegółów - mówi podinsp. Maciej Karczyński z zachodniopomorskiej policji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?