Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Świderski: Najkonkretniejsza oferta przyszła ze Świnoujścia

Waldemar Mroczek
Tomasz Świderski o swoim życiu trenerskim.
Tomasz Świderski o swoim życiu trenerskim.
Rozmowa z Tomaszem Świderskim, drugim trenerem Floty Świnoujście.

- Jak zaczęła się pańska przygoda z futbolem?

- Można powiedzieć, że od poczęcia. Ojciec był zawodnikiem, później trenerem, jeździłem z nim na mecze, na obozy i również poszedłem tą drogą. Można powiedzieć, że urodziłem się dla futbolu. Piłkarska kariera nie była wielka, co najwyżej szczebel dawnej (czyli tej prawdziwej) III ligi. Zaczęło się od szkółki piłkarskiej Gwarka Zabrze, później była Concordia Knurów, na studiach Garbarnia Kraków, potem III-ligowa Polonia Chodzież, a po powrocie na południe głównie kluby czwartoligowe. Człowiek się cieszył, że zdrowie dopisywało, że można było te dyscyplinę uprawiać i zostać przy niej jako trener.

- Polonia Chodzież? Czyli musiał pan grać i na Wyspach?

- Tak, można powiedzieć, że wpisałem się w historię Międzyzdrojów, grałem bowiem w inauguracyjnym meczu jedynego sezonu Leśnika w III lidze (śmiech). Dla człowieka z południa przyjazd nad morze był dużym przeżyciem. Do Świnoujścia przyjechaliśmy wyjątkowo wcześnie, byliśmy na plaży, więc można to uznać poniekąd za wycieczkę krajoznawczą. Pamiętam też występy w innych kurortach, tzn. Kołobrzegu i Darłowie. Później, gdy pracowałem już w Podbeskidziu jako trener często jeździliśmy z młodzieżą na obozy np. do Niechorza, Rewala, czy Mielna.

- Jak został pan trenerem?

- W Krakowie studiowałem na AWF, zrobiłem trenera II klasy, przy okazji jeszcze kilka innych kwalifikacji. Na początku oczywiście nie pracowałem w zawodzie, grałem w piłkę, ale nie udało się wejść na wyższy poziom i zacząłem powoli pracę z grupami młodzieżowymi. Pierwszy kontakt jako szkoleniowiec z seniorami miałem właśnie w Chodzieży, jako grający trener, już po spadku do IV ligi. Po powrocie do Bielska-Białej pracowałem w szkole, grałem w piłkę, uzyskałem nominację na nauczyciela dyplomowanego i rozpocząłem pracę w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Podbeskidziu. Potem juz toczyło się bardzo szybko, aż jesienią 2009 roku otrzymałem propozycję poprowadzenia po Marcinie Broszu drużyny I-ligowej w trzech ostatnich meczach rundy jesiennej. Pamiętam je jak dziś, bo wszystkie były dramatyczne, wszystkie wygrali goście i w każdym najpierw strzelał bramkę pokonany. Przegraliśmy u siebie 1:3 z GKS Katowice i 1:2 z Sandecją Nowy Sącz, wygraliśmy natomiast 3:1 w Kluczborku. W grudniu przyszedł już trener Robert Kasperczyk, a ja zostałem drugim trenerem. Miałem przyjemność uczestniczyć jako II trener w awansie do ekstraklasy i potem pracować z takimi trenerami jak Dariusz Kubicki, czy Czesław Michniewicz. Latem tego roku przejąłem drugi zespół Podbeskidzia. Po zakończeniu rundy rozstałem się z Podbeskidziem, składałem oferty pracy w różnych miejscach, ale taka najbardziej konkretna przyszła ze Świnoujścia. Nie namyślając się wsiadłem w pociąg i po dwóch dniach porozumiałem się z zarządem.

- Więc musiał pan być też w Świnoujściu jako trener?

- Oczywiście. Podobnie jak wcześniejsze pobyty nad morzem, dobrze pamiętam. W sezonie 2009/10 graliśmy tu ostatni mecz, który wygraliśmy 3:0 co dało nam utrzymanie w I lidze. W następnym sezonie graliśmy z Flotą dwa razy, u siebie wygraliśmy 2:1 zaś w Świnoujściu był remis 1:1. Walczyliśmy wtedy o awans do ekstraklasy, mieliśmy nad Flotą tylko trzy punkty przewagi, bo Flota miała bardzo dobrą wiosnę i mocno włączyła się do rywalizacji. Przegrywaliśmy 0:1, w samej końcówce udało nam się wyrównać po bramce Krzysztofa Zaremby i do samego końca drżeliśmy o wynik.

- Co może pan powiedzieć o sobie jako trenerze?

- Myślę, że jestem bardzo dokładny, skrupulatny, wręcz pedantyczny. Przywiązuję wagę do szczegółów, poza tym jestem bardzo wymagający w stosunku do siebie i tym samym także do piłkarzy. Oczywiście jako drugi trener mam dużo mniejszy wpływ na drużynę, ale dobry kontakt z zawodnikami i pracownikami klubu pomaga mi osiągać swą skrupulatność i egzekwowanie wymagań.

- Ma pan jakieś wzorce?

- Trudno powiedzieć. Lubię obejrzeć dobry mecz każdej z czołowych lig europejskich. Z dzieciństwa mam sentyment do Realu Madryt, ale trudno to nazwać wielką fascynacją. Tak samo nie mam jednoznacznego wzoru trenerskiego. Jest wielu szkoleniowców od których wyciąga się mniej lub więcej, ale trzeba pozostać sobą i mieć swoją wizję. Nie mniej oczywiście człowiek uczy się całe życie i u każdego fachowca coś podpatruje, i wyciąga coś przydatnego, najlepszego dla siebie. No i oczywiście szperanie w literaturze fachowej, publikacjach teoretycznych, trenerskich, wypowiedziach zawodników.

- A zainteresowania pozasportowe?

- Przede wszystkim podróże, zwiedzanie świata bez specjalistycznych biur. Z narzeczoną Magdą świetnie się w tym względzie zgraliśmy, wybieramy sobie jakiś kraj i sami organizujemy wyprawę do niego. Jak najtaniej, z plecakiem na plecach szukamy różnorakich środków transportu po kraju w którym jesteśmy. Nocujemy w różnych hostelach, nawet czasami u przypadkowo poznanych ludzi. Bywała już jazda bardzo dziwnymi środkami transportu, w tym nawet na dachu autobusu. Poza tym wycieczki po górach, rekreacyjnie narciarstwo, wspinaczka górska, jazda na rolkach, rowerze, pływanie, squash. Ale futbol tak bardzo wciąga i zajmuje tyle czasu, że bardzo brakuje go na inne zamiłowania i hobby.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński