Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To jest wołanie o pomoc!!!

Mariusz Parkitny, 21 stycznia 2005 r.
Matka zarzuca mężowi, że utrzymuje kazirodcze stosunki z córką. Dziewczyna i ojciec zaprzeczają. Ludzie wytykają ich palcami. Mają dość i dlatego swoją historię zdecydowali się opowiedzieć "Głosowi".

W ubiegłym tygodniu napisaliśmy, że prokuratura w Kamieniu Pomorskim bada sprawę kazirodztwa w jednej z rodzin na terenie powiatu. Zawiadomienie o przestępstwie złożyła matka Anna S. Twierdzi, że mąż utrzymuje kontakty seksualne z 21-letnią córką. Podejrzewa, że jest też ojcem dziecka dziewczyny.

Dagmara S. oraz 44-letni Stefan S. zaprzeczają. Zdecydowali się ujawnić swoją historię, aby - jak mówią - przeciąć krążące od dłuższego czasu plotki i kłamstwa.

- Czuję się, jak zaszczute zwierzę. Kocham córki, a zrobiono ze mnie potwora. Chcę walczyć o swoje dobre imię - mówi Stefan S.

Start był udany

Cała rodzina mieszka w jednej z podkamieńskich miejscowości. Piętrowy dom jest bardzo zadbany. Kilka lat temu Stefan S. wyremontował budynek.

- To było wtedy, gdy jeszcze żyło nam się dobrze. Były pieniądze, można powiedzieć, że byliśmy szczęśliwi - wspomina.
Potwierdza to żona. Oboje przyznają, że wszystko zaczęło się cztery lata temu.

- Wtedy właśnie skończyły się pieniądze. W tym samym czasie okazało się, że najstarsza córka jest w ciąży. Ukrywała to do dnia porodu. Nie chciała powiedzieć, kto jest ojcem - twierdzi Anna S.

Państwo S. mają troje dzieci. Dagmara i 18-letnia Patrycja nie są naturalnymi córkami Stefana S. Uznał je, gdy siedemnaście lat temu ożenił się z Anną. Z tego związku mają wspólne dziecko - 10-letniego Karola. W domu jest jeszcze 4-letni Kacper, syn Dagmary. Cała szóstka zajmuje dwa pokoje na parterze domku. Mieszkanie choć ciasne, jest przytulne i nieźle urządzone - komputer, telewizor, video.

- Kiedyś było nas na to stać, ale teraz mamy problemy finansowe - przyznaje Stefan S.

Od kilkunastu lat jest rybakiem. Nie pali i nie pije. Gdy była koniunktura na rybę, mieli pieniądze. Teraz brakuje im nawet na zapłacenie rachunków. Anna nie pracuje nigdzie na stałe. Jedynie w lecie dorabia w ośrodkach wczasowych. Dagmara w ubiegłym roku zdała maturę. Chce się dalej uczyć. Patrycja zakończyła edukację i siedzi w domu.

Ludzie zaczęli szeptać

Gdy cztery lata temu Dagmara urodziła syna, ludzie zaczęli szeptać. Dziewczyna do dzisiaj nie powiedziała, kto jest ojcem dziecka.

- To moja sprawa - utrzymuje.
Plotki roznoszą się szybko. Ludzie zaczęli między sobą szeptać, że ojcem dziecka jest pewnie ojczym Dagmary. Dziewczyna kategorycznie zaprzecza.

- Gdy idę z ojcem ulicą widzę te uśmieszki na twarzach ludzi. To upokarzające - mówi. - Przecież nie muszę mówić, kto jest ojcem dziecka. Nie chcę mu komplikować życia. Na pewno nie jest nim mój ojciec.

Ale matka dziewczyny ma do niej pretensje, że ukrywa ojca wnuka w tajemnicy.

- Dlatego zaczęłam mieć podejrzenia, że to może być mój mąż - mówi. - Powinniśmy mieć prawo wiedzieć, kto to jest. Córce należą się przecież alimenty.

Anna S. twierdzi, że ma dowody, że w mieszkaniu mogło dochodzić do kazirodztwa.

- Mam świadków, ale więcej nic nie powiem - dodaje.
Stanisław S. zaprzecza. Gdy Dagmara urodziła dziecko, chciał nawet poddać się testom DNA na ustalenie ojcostwa.

- Ale były drogie. Nie było nas stać. Cały czas jednak jestem gotowy poddać się temu badaniu - mówi.

Coraz gorzej

Sytuacja w domu zaczęła się pogarszać. Patrycja, młodsza córka zaczęła oskarżać ojca, że faworyzuje starszą Dagmarę. Dziewczyna chciała się uczyć, więc ojciec finansował jej edukację.

- Wszystko było tylko dla Dagmary. My z matką nie liczyłyśmy się w ogóle - twierdzi Patrycja.
Popiera ją matka.

- Atmosfera w domu jest straszna. Ciężko tu wytrzymać. Mąż faworyzuje starszą córkę. To wszystko jest bardzo dziwne - twierdzi.

Trzy lata temu kolejny cios. Anna S. poinformowała męża, że odchodzi do innego mężczyzny. Gdy przez tydzień nie dawała znaku życia, rodzina zaczęła ją szukać. Znaleźli ją nieprzytomną w jednym z mieszkań w Dziwnowie. Kobieta próbowała popełnić samobójstwo. Zażyła sporą dawkę leków i popiła alkoholem. Lekarze uratowali ją, ale Anna S. wpadła w depresję.

- Chciałam popełnić samobójstwo, bo nie mogłam znieść atmosfery w domu - tłumaczy.
- To prędzej ja powinienem był się zabić, gdy żona ode mnie odeszła - odpowiada Stefan S.

Lepiej nie będzie

Małżonkowie wzajemnie oskarżają się o nieudany związek i zmarnowane życie. Rodzina podzieliła się na dwa obozy. Jeden tworzą ojciec i najstarsza córka. Drugi - matka i Patrycja.
Niedawno Anna S. wystąpiła do sądu o rozwód i alimenty. Stefan S. prawdopodobnie zgodzi się na takie rozwiązanie.

- Sytuacja jest beznadziejna. Chyba już nie uratujemy tego małżeństwa - uważa.

Tu dzieje się coś złego

W zarzuty wobec Stanisława S. nie wierzy pani Marta ze Szczecina. Zna rodzinę S. od kilkunastu lat. S. Nazywają ją przyjacielem rodziny. Ma dobre kontakty ze wszystkimi członkami rodziny.

- Nie wierzę w winę Stasia. To dobry człowiek. Naprawdę dba o rodzinę. Nie wiem, dlaczego Ania zdecydowała się go oskarżyć. Ją też znam. To świetna gospodyni. W mieszkaniu zawsze jest porządek. Ale dzieje się tam coś złego. Obawiam się, ze może dojść do tragedii. Ci ludzie są na skraju załamania nerwowego - wyjaśnia pani Marta.

Czarne myśli

Dagmara i Patrycja nie ukrywają, że nie mogą dojść do porozumienia nie tylko z rodzicami, ale także między sobą.

- Chciałabym wyjechać do Szczecina, ale obawiam się, że to się nie uda. Jest coraz gorzej. Powoli oswajam się z myślą, że jedynym rozwiązaniem jest samobójstwo - mówi Dagmara. - Mam dość takiego życia.

Imiona i inicjały bohaterów zostały zmienione

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński