Trybuny kortu centralnego im. Bohdana Tomaszewskiego posiadają 3500 miejsc siedzących (tylu kibiców oglądała przed rokiem finał Pekao Szczecin Open), a we wtorek trudno było znaleźć nawet jakiekolwiek stojące miejsce wokół kortu.
3700 widzów na meczu pierwszej rundy w turnieju rangi ATP Challenger Series to być może rekordowy wynik, ale postaramy się to potwierdzić u źródeł, czyli w ATP Tour.
Mecz nie zaczął się po myśli naszego reprezentanta, bo już po kilkunastu minutach gry Gruzin odebrał mu serwis i objął prowadzenie. Janowicz, niesiony dopingiem szczecińskich fanów, zdołał odrobić straty i losy pierwszej partii musiały się rozstrzygać w końcówce. Tę lepiej rozegrał łodzianin, który raz jeszcze przełamał rywala i zwyciężył 7:5. Drugi set to natomiast konsekwentna gra gem za gem aż do stanu 6:6. Kwestia zwycięstwa ważyła się do samego końca, ale ostatnie piłki znów padły łupem Janowicza, który w tie-breaku wygrał w stosunku 7:5.
– Mecz był ciężki, bo powiem szczerze, że nie czułem się najlepiej – mówił zaraz po zakończeniu spotkania Janowicz. – W niedzielę skończyłem finał w Genui około godziny 22, a w zasadzie cały kolejny dzień spędziłem w podróży. Cieszę się, że mimo kiepskiego samopoczucia zagrałem całkiem przyzwoity mecz i awansowałem do kolejnej rundy. Spodziewałem się trudnej przeprawy i dokładnie tak było. Teraz trzeba trochę odpocząć i mam nadzieję, że w czwartek będzie to wyglądało jeszcze lepiej.
Zobacz także:
PEKAO Szczecin Open. Czytaj więcej:
Polecamy na gs24.pl:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?