Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szkoła w Lubczynie: modlitwa zamiast nauki, a dzieciom sprawdza się kanapki

Agnieszka Tarczykowska, [email protected]
Szkoła po katolicku: dzieci nie umieją płynnie czytać, czas w szkole spędzają na modlitwie lub zabawach.
Szkoła po katolicku: dzieci nie umieją płynnie czytać, czas w szkole spędzają na modlitwie lub zabawach. Archiwum
Dyrektorka szkoły w piątki sprawdza uczniom kanapki, czy nie są przypadkiem z wędliną. Zmusza do modlitwy i psychicznie znęca się nad nauczycielami, a zajęcia prowadzi córka dyrektorki, bez pedagogicznego wykształcenia - usłyszeliśmy w Lubczynie.

Jak sprawdził się pomysł gminy z przekazaniem szkoły w Lubczynie Fundacji św. Siostry Faustyny? W ciągu półtora roku odeszło, zwolnionych zostało 11 nauczycieli, rodzice są oburzeni formą prowadzenia zajęć, przeraża ich niski poziom nauczania i metody pracy z uczniami, a stosunek dyrekcji do nauczania określają fanatyzmem religijnym.

Tylko podczas ostatniego spotkania nauczycieli z burmistrzem i dyrekcją wypowiedzenia złożyło trzech doświadczonych nauczycieli, w tym wicedyrektor. Jedna z nauczycielek, tylko dlatego, że na forum publicznym, także jako rodzić dziecka chodzącego do szkoły w Lubczynie, śmiała się skrytykować dyrekcję, otrzymała zwolnienie dyscyplinarne.

"Nasi uczniowie, jeśli trafią do kolejnych szkół, będą kalekami edukacyjnymi. To skandal. Oni tam nie uczą, zajmują się zabawą i wygłupami albo modlitwą" - rodzice.

Dzieci się tylko bawią lub modlą

W Szkole Podstawowej w Lubczynie wrze od marca. Wtedy to zbulwersowani rodzice wystosowali do burmistrza list otwarty. W liście rodzice informują, że mają zamiar posyłać swoje dzieci do szkół w okolicznym Komarowie, Goleniowie czy Kliniskach.

- Dzieci nie znają tabliczki mnożenia, nie potrafią czytać płynnie - skarżą się rodzice. - Zamiast normalnych lekcji są gry dydaktyczne i zabawa z uczniami, po prostu przedszkole. Nasi uczniowie, jeśli trafią do kolejnych szkół będą kalekami edukacyjnymi. To skandal. Oni tam nie uczą, zajmują się zabawą i wygłupami albo modlitwą.

- To prawda - przyznaje mama dziesięciolatka. - Ja nie mam nic przeciwko religii, jesteśmy katolikami, ale żeby mi dzieciak mówił w domu, że pani dyrektor zagląda mu w piątki do kanapek i sprawdza czy nie ma z wędliną? To jest chore. Poza tym syn często mówił mi, że w szkole obowiązuje przymus dobrowolnej modlitwy porannej, a polega to na tym, że na korytarzu jest łapanka organizowana przez panią dyrektor i wciąganie uczniów siłą do klas na modlitwy. Córka dyrekcji, po liceum, chodzi na zastępstwa, albo wozi uczniów samochodem, bez wymaganych uprawnień. Myśmy dzieci posyłali do normalnej szkoły, nie edukacyjnego eksperymentu.

Rodzice oburzają się tym bardziej, że szkoła nie jest placówką katolicką. To szkoła publiczna, jedynie prowadzona przez fundację katolicką.

Co na to dyrekcja

- To jest nagonka na szkołę i fundację - odpiera zarzuty Joanna Strzelecka, dyrektor szkoły w Lubczynie. - To są oszustwa i pomówienia wysnute przez dwie nauczycielki i troje rodziców. Po prostu komuś zależy na tym, żeby przejąć szkołę, lub żeby z powrotem gmina przejęła placówkę. Jedna z nauczycielek odeszła na własne życzenie, jak wielu innych nauczycieli, którzy rezygnują z pracy, bo znajdują w innych placówkach lepsze warunki zatrudnienia i odchodzą, ale na pewno nie jest to 11 nauczycieli. Dwie nauczycielki ze starej kadry cały czas knują przeciwko szkole, bo nie potrafią pracować w nowym systemie, jaki zaproponowaliśmy. Nieprawdą jest, że moja córka prowadzi lekcje, ona czasem uczestniczy w nich, kiedy ja je prowadzę, przygląda się zajęciom, bo sama studiuje italianistykę.

Dlaczego odeszła wicedyrektorka

Zdaniem nauczycieli, dyrekcja zmierza z każdym dniem do pokazania innym, że jest wszechwładna w szkole. Poprzez swoje działania spowodowała, że wicedyrektorka, odpowiedzialna w szkole za poziom nauki, zrezygnowała ze świadczenia usług na rzecz szkoły.

- Odeszłam, bo razi mnie szalenie niski poziom nauczania, to przede wszystkim, ale do tego dochodzą inne rzeczy, głównie te, które mają swoje źródło w koncepcji pani dyrektor na prowadzenie szkoły - mówi Alicja Dąbrowska, była wicedyrektor szkoły w Lubczynie. - A koncepcja ta, najogólniej, zakłada uczenie, które wyklucza zadania domowe czy też głośne odpytywanie uczniów. Zresztą to jedynie nieliczne, chore przykłady, jak uczyć się nie powinno. Do tego doszły inne sprawy, jak choćby zabranianie nam kontaktowania się z rodzicami dzieci, albo też umieszczenie w statucie zapisu, że zobowiązana jestem do wykonywania wszystkich poleceń dyrektorki. Miałam tego dość, odeszłam.

Koło się zamyka

Szkoła w Lubczynie podlega gminie, to do gminy należy budynek i to gmina dotuję placówkę. Burmistrz studzi emocje i namawia, żeby poczekać do wyników testów szóstoklasistów i jeszcze raz chce się spotkać z nauczycielami oraz dyrekcją.

- To bez sensu, bo nikt przy dyrektorce nawet nie piśnie złego słowa, wielu młodym nauczycielom po prostu zależy na pracy i trudno im się dziwić, a burmistrzowi zależy na utrzymaniu tej szkoły, bo to jego chluba, w końcu szkoła powstała za jego kadencji, została okrzyknięta jako wielki sukces i gmina jest z niej dumna, a poza tym pozbyła się kłopotu, bo małe, wiejskie szkoły są tylko ciężarem dla gmin, które chętnie przekazują je innym podmiotom. W ten sposób koło się zamyka i pewnie wszystko zostanie na swoim miejscu, a co nie pasuje, zamiecie się pod dywan - komentują mieszkańcy Lubczyny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński