Policjanci od czterech godzin byli po służbie. Mieli cywilne ubrania. Kolejny dyżur powinni rozpocząć dopiero w środę, późnym wieczorem. Chcieli odpocząć. Nocą z wtorku na środę wybrali się na plażę.
- Mieliśmy wolny czas, spotkaliśmy się z dwoma kolegami - opowiada policjant Marek Z. z Gryfina.
Dochodziła godzina 2. Policjanci nie mieli służbowej broni. Z plaży wracali drogą przy dużym kompleksie gastronomicznym "Gryf". Było ciemno. Nagle, jak spod ziemi, wyrosła przed nimi spora grupa mężczyzn. Jej przywódcy zachowywali się agresywnie, ubliżali spacerującym. W rękach mieli tzw. tulipany - nadtłuczone butelki.
- Nie chcieli pieniędzy czy telefonów komórkowych - opowiada Marek Z. - Wyraźnie szukali zaczepki.
Funkcjonariusze próbowali uniknąć rozróby. - Jesteśmy policjantami - powiedział jeden z nich.
- To podziałało jak płachta na byka - mówi Marek Z. - Nie mieliśmy szans na obronę.
Policjanci uszli zaledwie kilka kroków. Wtedy na plecach poczuli ciosy. Napastnicy bili i kopali. Próbowali pokaleczyć policjantów ostrymi tulipanami. Jeden z funkcjonariuszy stracił przytomność. Drugiemu udało się zadzwonić do dyżurnego komendy. Przyjechały radiowozy. To uratowało katowanych.
Więcej w papierowym wydaniu "Głosu"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?