Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sposób na Termalikę: ruszyć jak po swoje i szybko nie stracić bramki

Waldemar Mroczek
Radosław Jasiński nie jest zadowolony ze swojej postawy w wiosennych meczach.
Radosław Jasiński nie jest zadowolony ze swojej postawy w wiosennych meczach. Sebastian Wołosz
- Skoro Termalica mogła z nami wygrać 4:0 to i wynik odwrotny też jest możliwy - twierdzi Radosław Jasiński przed ostatnim meczem sezonu.

- Jak oceniasz postawę drużyny wiosną?

- Wiadomo, że graliśmy gorzej niż jesienią, teraz byliśmy postrzegani w roli faworyta. Wcześniej mieliśmy luz w każdym meczu i wygrywaliśmy, teraz początkowe porażki sprawiły, że pojawiły się nerwy. Piłkarsko drużyna wygląda bardzo dobrze, tylko brakowało trochę szczęścia, nie wychodziły też tak dobrze stałe fragmenty, z których jesteśmy znani, ale wszyscy już o tym wiedzieli. Końcówka jest zadowalająca, choć też trafiła się przykra wpadka z Kolejarzem.

- Czy jesteś zadowolony ze swojej gry?

- Nie mogę być zadowolony, jestem samokrytyczny i dużo mam sobie do zarzucenia. Nigdy nie jestem do końca zadowolony, bo widzę błędy i nad wieloma rzeczami muszę jeszcze pracować. Staram się to poprawić na treningach, widzę już nieznaczny progres w swojej postawie, ale zgubiły mnie ostatnie mikrourazy, przez które nie mogłem grać od początku z Dolcanem, Wartą i Kolejarzem.

- Ale miałeś przecież znakomite momenty; po twojej wrzutce z autu Aleksander strzelił bramkę w Krakowie, w Bydgoszczy tez pięknie wyłożyłeś piłkę Zalepie, który dzięki temu zdobył prowadzenie.

- Zdarza się, od tego jestem, ale nie jest to jeszcze powód do pełnego zadowolenia. Liczy się wynik końcowy i my obrońcy jesteśmy zadowoleni, jak po stronie strat widnieje zero.

- Czy wierzysz jeszcze w awans?

- Po meczu z Kolejarzem jak wszyscy przeżyłem ciężkie chwile, łzy kręciły się w oku, widziałem w czwartek kolegów ze zwieszonymi głowami. Wtedy uświadomiłem sobie, że jednak wszystko jest jeszcze do wygrania, co potwierdziło się w sobotę. Wystarczyło wytrzymać jeszcze dziesięć minut, a bylibyśmy w uprzywilejowanej sytuacji. Jednak się tak nie stało, ale to jeszcze bardziej mnie utwierdziło w przekonaniu, że ten awans jest do wyszarpania i za wszelką cenę trzeba do tego dążyć.

- Jaki będzie mecz z Termaliką?

- Myślę, że można powtórzyć wynik z Sandecji, byle tylko nie stracić bramki. Skoro Termalica mogła z nami wygrać 4:0 to i wynik odwrotny też jest możliwy. Na pewno musimy od razu ruszyć do ataku, jak po swoje. Wiemy, że gramy u siebie, liczymy na doping kibiców, którzy jeszcze w nas wierzą. Szybko strzelona bramka na pewno wyzwoli większą nadzieję. Może ja też w końcu trafię, w tym sezonie jeszcze nic nie ustrzeliłem, więc czekam do ostatniego meczu. Naładowałem już pistolet i będę strzelał, byleby nie do swojej (śmiech). Trener na pewno dobrze obierze taktykę i dopasuje ją do przeciwnika. Już od soboty myślimy jak to zrobić. Nie jak wygrać, tylko jak wygrać 4:0.

- Co zdecyduje o powodzeniu lub jego braku?

- Wrzuty z autu!

- Już zacząłeś czyścić piłkę?

- (śmiech) Piłka podczas gry często jest mokra, więc za pomocą koszulki ją suszę, aby wykonać precyzyjny rzut. Jak mam mokrą piłkę, to wiadomo, że może ona zejść, a przecież wrzuty z autu to nasza mocna broń. Nie jest to żadna moda.

- Jakie masz plany osobiste na przyszłość?

- Przede wszystkim ogolić się na jeden milimetr (śmiech). Przed pucharowym meczem ze Śląskiem Wrocław obciąłem włosy po raz ostatni i zapowiedziałem, że ogolę się jak będzie awans do ekstraklasy. Czekam więc do sobotniego wieczora, aż będę mógł zgolić włosy. A tak poważnie, to dobrze się czuję w Świnoujściu i na pewno fajnie by było tu zostać i grać przy Matejki (oczywiście w ekstraklasie), ale na razie nikt ze mną nie rozmawiał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński