- Jak oceniasz postawę drużyny wiosną?
- Wiadomo, że graliśmy gorzej niż jesienią, teraz byliśmy postrzegani w roli faworyta. Wcześniej mieliśmy luz w każdym meczu i wygrywaliśmy, teraz początkowe porażki sprawiły, że pojawiły się nerwy. Piłkarsko drużyna wygląda bardzo dobrze, tylko brakowało trochę szczęścia, nie wychodziły też tak dobrze stałe fragmenty, z których jesteśmy znani, ale wszyscy już o tym wiedzieli. Końcówka jest zadowalająca, choć też trafiła się przykra wpadka z Kolejarzem.
- Czy jesteś zadowolony ze swojej gry?
- Nie mogę być zadowolony, jestem samokrytyczny i dużo mam sobie do zarzucenia. Nigdy nie jestem do końca zadowolony, bo widzę błędy i nad wieloma rzeczami muszę jeszcze pracować. Staram się to poprawić na treningach, widzę już nieznaczny progres w swojej postawie, ale zgubiły mnie ostatnie mikrourazy, przez które nie mogłem grać od początku z Dolcanem, Wartą i Kolejarzem.
- Ale miałeś przecież znakomite momenty; po twojej wrzutce z autu Aleksander strzelił bramkę w Krakowie, w Bydgoszczy tez pięknie wyłożyłeś piłkę Zalepie, który dzięki temu zdobył prowadzenie.
- Zdarza się, od tego jestem, ale nie jest to jeszcze powód do pełnego zadowolenia. Liczy się wynik końcowy i my obrońcy jesteśmy zadowoleni, jak po stronie strat widnieje zero.
- Czy wierzysz jeszcze w awans?
- Po meczu z Kolejarzem jak wszyscy przeżyłem ciężkie chwile, łzy kręciły się w oku, widziałem w czwartek kolegów ze zwieszonymi głowami. Wtedy uświadomiłem sobie, że jednak wszystko jest jeszcze do wygrania, co potwierdziło się w sobotę. Wystarczyło wytrzymać jeszcze dziesięć minut, a bylibyśmy w uprzywilejowanej sytuacji. Jednak się tak nie stało, ale to jeszcze bardziej mnie utwierdziło w przekonaniu, że ten awans jest do wyszarpania i za wszelką cenę trzeba do tego dążyć.
- Jaki będzie mecz z Termaliką?
- Myślę, że można powtórzyć wynik z Sandecji, byle tylko nie stracić bramki. Skoro Termalica mogła z nami wygrać 4:0 to i wynik odwrotny też jest możliwy. Na pewno musimy od razu ruszyć do ataku, jak po swoje. Wiemy, że gramy u siebie, liczymy na doping kibiców, którzy jeszcze w nas wierzą. Szybko strzelona bramka na pewno wyzwoli większą nadzieję. Może ja też w końcu trafię, w tym sezonie jeszcze nic nie ustrzeliłem, więc czekam do ostatniego meczu. Naładowałem już pistolet i będę strzelał, byleby nie do swojej (śmiech). Trener na pewno dobrze obierze taktykę i dopasuje ją do przeciwnika. Już od soboty myślimy jak to zrobić. Nie jak wygrać, tylko jak wygrać 4:0.
- Co zdecyduje o powodzeniu lub jego braku?
- Wrzuty z autu!
- Już zacząłeś czyścić piłkę?
- (śmiech) Piłka podczas gry często jest mokra, więc za pomocą koszulki ją suszę, aby wykonać precyzyjny rzut. Jak mam mokrą piłkę, to wiadomo, że może ona zejść, a przecież wrzuty z autu to nasza mocna broń. Nie jest to żadna moda.
- Jakie masz plany osobiste na przyszłość?
- Przede wszystkim ogolić się na jeden milimetr (śmiech). Przed pucharowym meczem ze Śląskiem Wrocław obciąłem włosy po raz ostatni i zapowiedziałem, że ogolę się jak będzie awans do ekstraklasy. Czekam więc do sobotniego wieczora, aż będę mógł zgolić włosy. A tak poważnie, to dobrze się czuję w Świnoujściu i na pewno fajnie by było tu zostać i grać przy Matejki (oczywiście w ekstraklasie), ale na razie nikt ze mną nie rozmawiał.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?