Vuk Sotirović do zespołu trafił latem, ale jego relacje z kibicami od początku były bardzo zimne. Bałkański napastnik znany jest ze swojego trudnego charakteru. Nie po drodze mu było z Michałem Probierzem w Jagielloni Białystok i z panem Orestem Lenczykiem w Śląsku Wrocław. W Szczecinie co prawda nie sprawia problemów Marcinowi Sasalowi (a przynajmniej o nich nie słychać) za to jest na bakier z kibicami.
Sotirović jest jedynym zawodnikiem, który po końcowym gwizdku udaje się prosto do szatni nie dziękując kibicom za grę.
- Moje podejście jest takie: nie chodzę dziękować kibicom, bo uważam, że nie ma za co - powiedział Sotirović kilka dni temu serwisowi 2x45.com.pl. - Zaczęło się od tego, że zachowywali się źle wobec naszego kapitana, gdy wchodziliśmy kiedyś do autokaru. A już na trybunach wobec całego zespołu. Przez te siedem lat gry w Polsce nie spotkałem się z takimi kibicami. Nie będę dziękował komuś, kto w ten sposób odnosi się do mnie i drużyny.
Mając na myśli dobro zespołu wykopany dół można było starać się zasypać - najlepiej zdobytymi bramkami. Niestety, ostatnie "dziennikarskie" popisy Sotirovicia i określenie szczecinian "kibicami sukcesu" - tych stosunków nie poprawią.
Cały tekst czytaj we wtorkowym papierowym wydaniu "Głosu Szczecińskiego"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?