Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skandal na procesie o pobicie policjantów. Prokurator pomylił oskarżonych

Mariusz Parkitny
Mimo nagrania z monitoringu, śledczy pomylili zarzuty dla oskarżonych w sprawie pobicia policjanta w centrum Szczecina. A funkcjonariusz, który poszedł na ugodę wybaczył temu z napastników, który prawdopodobnie nic mu nie zrobił.

Teraz nikt już nie ma pojęcia, jak cała awantura się zakończy. A to jedna z najbardziej prestiżowych spraw w szczecińskiej prokuraturze. Bo sceny z brutalnej bijatyki, którą nagrał policyjny monitoring, wzburzyły opinię publiczną w całym kraju.
- Prokurator nieźle namieszał - to komentarz jednego z obrońców w tym procesie.
Faktycznie, gdyby nie film z monitoringu, który podważa wersję prokuratury, trudno byłoby uwierzyć w taką kompromitującą pomyłkę. Oto, co ustaliliśmy.

Sprawa dotyczy awantury na pl. Odrodzenia w Szczecinie. W sierpniu ub.r. trzej mężczyźni pobili i skopali 39-letniego Macieja O. Mężczyzna okazał się policjantem po służbie. Podjął interwencję, gdy jeden z chuliganów wskoczył na samochód, którym jechał. Pobity funkcjonariusz trafił do szpitala z podwójnie pękniętą żuchwą. Do dziś ma problemy ze zdrowiem. Razem z nim był 31-letni Mariusz W., też policjant. Miał więcej szczęścia, bo napastnicy nie uderzyli go ani razu.
- To dlatego, że robiłem uniki - zapewniał na ostatniej rozprawie.

Prokurator uznał jednak, że Mariusz W. jest pokrzywdzony, bo jeden z oskarżonych naruszył jego nietykalność cielesną i groził mu. Tym napastnikiem miał być czwarty z oskarżonych - 26-letni Marcin Sz.

Jak ustaliliśmy, prokuratura fatalnie się pomyliła. Na filmie dokładnie widać, że kurtką (to właśnie prokurator zakwalifikował jako naruszenie nietykalności cielesnej) Marcin Sz. zaatakował nie Mariusza W., a pobitego później policjanta - Macieja O. Konsekwencją pomyłki jest zapis w akcie oskarżenia, że pokrzywdzonym przez Marcina Sz. jest Mariusz W.

Jakby tego było mało, policjant faktycznie mógł usłyszeć groźby, ale od innego z napastników. Z filmu nie wynika jednoznacznie, że groził mu też Marcin Sz. Sam policjant jest tu niekonsekwentny. Na jednej rozprawie stwierdził, że oskarżony mu nie groził, a na kolejnej, że groził. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że w poniedziałek Mariusz W. zawarł ugodę z Marcinem Sz.

- Przyjmuję jego przeprosiny i wycofuję wniosek o ściganie go i nie popieram już aktu oskarżenia. Dostatecznie został już ukarany, gdy po awanturze na kilka tygodni trafił do aresztu - zapowiedział.

Teraz okazuje się, że ugoda została zawarta z oskarżonym, który go nie zaatakował, choć być może groził mu pobiciem. Ale sam policjant teraz już nie jest pewien, czy te groźby faktycznie były. Treść porozumienia między nimi jest tajemnicą (nie ujawnili jej nawet sądowi), ale wiadomo, że chodzi o gratyfikację finansową dla policjanta. Żeby było jeszcze bardziej skomplikowanie, ugoda prawdopodobnie okaże się strzałem kulą w płot, bo została zawarta później, niż zezwala na to prawo.

Teraz wszyscy czekają na to, co zrobi sędzia Tomasz Banaś. Według naszych informacji, odrzucił nowe wnioski dowodowe prokuratora uznając, że służą jedynie przedłużeniu postępowania. Dlatego ogłoszenie wyroku zaplanował już na wtorek. Być może wtedy usłyszymy jego komentarz do całego zamieszania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński