Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siostra wyrzuca mnie na bruk

Agnieszka Tarczykowska, 18 sierpnia 2006 r.
- Jak ona może być tak bezduszna, żeby rodzonego brata wyrzucać na bruk, podczas gdy sama ma piękne mieszkanie? - pyta pani Helena.
- Jak ona może być tak bezduszna, żeby rodzonego brata wyrzucać na bruk, podczas gdy sama ma piękne mieszkanie? - pyta pani Helena. Agnieszka Tarczykowska
Pan Stanisław w rodzinnym domu mieszka 54 lata. Teraz rodzona siostra chce go wyrzucić razem z rodziną na ulicę. Kobieta tłumaczy, że to w trosce o własną matkę.

Stanisław Hrynkiewicz z Goleniowa wychowywał się w domu przy ulicy Drzymały razem z trzema siostrami, rodzicami i dziadkami od 1952 roku. Kiedy założył własną rodzinę, do domu sprowadziła się żona, potem w tym samym mieszkaniu urodzili się ich dwaj synowie.

- Z czasem zmarli dziadkowie, siostry założyły własne rodziny i wyprowadziły się, a ja zostałem z żoną, dziećmi i mamą - opowiada pan Stanisław. - Początkowo żyło się nam spokojnie. Po latach jedna z sióstr zaczęła mieszać w naszej rodzinie i od tego czasu rozpoczęły się konflikty. Podburzała mamę przeciwko nam, ciągle do czegoś się wtrącała i choć miała i ma duże mieszkanie, zawsze musiała wetknąć do naszego gospodarstwa swoje trzy grosze. Znosiliśmy to z pokorą. Pracowaliśmy ciężko, żeby wychować i wykształcić dzieci, dorobić się czegoś i odłożyć na remont domu. To budynek z początku ubiegłego wieku. W końcu wszystko zaczęło się sypać, ciągle coś trzeba było remontować i wymieniać.

Ponieważ znałem się na wielu robotach, razem z synem odnawialiśmy w miarę możliwości dom. Wymieniliśmy okna, wyremontowaliśmy pokój na poddaszu dla syna, założyłem centralne, gaz, zrobiłem remont łazienki, przebudowałem kuchnię. Jednym słowem ciągle coś trzeba było tu łatać, żeby dom się trzymał. Ostatnią inwestycją, jaką tu zrobiłem była wymiana płotu przed domem. Ledwie to skończyłem, otrzymałem pismo od siostry, że mam się wynosić z domu, bo teraz ona jest jego właścicielką - dodaje wstrząśnięty.

Zostaje ulica

Mama pana Stanisława w październiku ubiegłego roku przepisała dom na jedną z córek, tę z którą pan Stanisław od lat jest w konflikcie. Od tego czasu rodzina Hrynkiewiczów jest poganiana przez prawnika do opuszczenia domu.

- Gdzie mamy się podziać z tym wszystkim, jak to cały nasz dobytek i całe nasze życie - mówi żona pana Stanisława. - Mąż mieszka w tym domu 54 lata, a ja z nim od 30 lat. Nie stać nas na kupienie sobie mieszkania, wszystko wkładaliśmy w ten dom. Zawsze żyliśmy z dnia na dzień, bo nigdy się nie przelewało. Mąż ma rentę w kwocie 500 złotych i jeszcze trochę dorabia, ja nie pracuję. Jeden syn założył rodzinę i odszedł na swoje. Drugi mieszka z nami. Gdzie mamy iść? Na ulicę? Do domu starców? Nie mamy już sił walczyć z tą nienormalną sytuacją. Jesteśmy przestraszeni, boimy się własnego cienia i każdego nowego dnia.

Żyjemy jak za karę. Za co? Co my takiego zrobiliśmy? Całe życie opiekowaliśmy się mamą, zresztą do tej pory kiedy potrzebuje pomocy, szuka jej u nas. To starsza osoba, trudno ją winić, ale największy żal mamy do siostry męża. Jak ona może być tak bezduszna, żeby rodzonego brata wyrzucać na bruk, podczas gdy sama ma piękne mieszkanie? Jak chce, to niech się tu sprowadzi, a my zajmiemy jej mieszkanie, albo niech nam kupi inne, wyprowadzimy się chętnie i zostawimy cały dom.

Rodzina pana Stanisława zajmuje 3 pokoje w pięciopokojowym domu z łazienką, kuchnią, werandą i małymi schowkami. Mama mężczyzny ma do dyspozycji dwa pokoje. Rodzina Hrynkiewiczów obawia się jednak, że niebawem pozostanie bez prądu, gazu i wody. Siostra pana Stanisława niedawno zastrzegła sobie przejmowanie rachunków za podstawowe media w domu.

- Zdziwieni, że nie przychodzą rachunki z gazowni i elektrowni wybraliśmy się wyjaśnić sprawę, a tam okazuje się, że już nie będziemy otrzymywać rachunków, bo tak zdecydowała właścicielka mieszkania. Boimy się. Idzie zima, nie wiem czy siostra opłaca to, bo jeśli nie, odetną nam media. Zostaniemy na zimę bez prądu, gazu i wody, a przecież pieniądze mamy odłożone i chcielibyśmy zapłacić za siebie - mówią Hrynkiewiczowie.

Pani Helena i pan Stanisław są bezsilni i z dnia na dzień tracą nadzieję. Teraz potrzebują dobrego prawnika, ale nie stać ich na opłacenie usług prawniczych.

- Byłem w goleniowskiej prokuraturze u radcy, który raz na jakiś czas udziela porad za darmo. Ta wizyta nic nie dała, bo prawnik już w drzwiach powiedział mi, że nie mam szans wygrać tego. Jak tu się nie załamać? - pyta pan Stanisław.

Konflikt rozstrzygnie sąd

Siostra mężczyzny winą za skłócenie rodziny obarcza brata. Jej zdaniem rodzinne nieporozumienia ciągną się latami, teraz chce zrobić z tym porządek zwłaszcza ze względu na matkę.

- Brat nie płaci za mieszkanie od zawsze. Poza tym mama jest przez niego i jego rodzinę męczona psychicznie. To starsza, wspaniała osoba, która zawsze broniła brata, ale my już nie możemy na to patrzeć. Postanowiłam raz na zawsze rozwiązać tę chorą sytuację i dlatego oddałam sprawę do sądu. Prosiłam kilka razy brata, żeby się ze mną spotkał i żebyśmy wspólnie zastanowili się nad tym problemem, ale bez efektu, dlatego teraz sąd zdecyduje, co dalej - powiedziała nam pani Anna, siostra pana Stanisława. - Poza tym chciałabym wejść do swojego domu bez problemu i zająć się jego remontem, ale brat do tej pory nie przekazał mi kluczy. Mało tego, że mieszka ze swoją żoną i synem, sprowadził 4 lata temu teściową do domu mojej mamy. Czuje się jak na swoim i nawet o zdanie nie zapyta nigdy mamy.

Niebawem w sądzie rozstrzygnie się sprawa pana Stanisława, jego najbliższych i siostry, która jest od ubiegłego roku właścicielką domu. W tej rodzinie trudno jednak liczyć na to, że topór wojenny w końcu zostanie zakopany. Prędzej można się spodziewać, że sprawa sądowa zaogni stosunki między rodzeństwem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński