Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sebastian Szczytkowski: Bilans zysków i strat nie pokazuje dużego problemu Pogoni z końcówkami [KOMENTARZ]

Jakub Lisowski
Jakub Lisowski
Trzy zespoły są w grze o mistrzostwo Polski.
Trzy zespoły są w grze o mistrzostwo Polski. Andrzej Szkocki/Polska Press
W sobotę w Krakowie trudno było nadążyć za zmieniającą się pogodą. W środku dnia było 10 stopni Celsjusza na plusie, a w nocy sześć na minusie. Ugotować się w słońcu i zmrozić jednocześnie można było również w czasie doliczonym do meczu Cracovii z Pogonią - uważa Sebastian Szczytkowski, dziennikarz portalu sportowefakty.pl.

Trwał on osiem minut z powodu wcześniejszych incdydentów na trybunach i szczecinianie zdążyli w nim zarówno zdobyć prowadzenie, jak i je stracić. Dało to remis 1:1.

Rozczarowanie, co tu dużo dodawać. Tak jak powiedział pomocnik Wahan Biczachczjan, inny byłby odbiór remisu z Cracovią, gdyby stanęło na bezbramkowym wyniku, a inny jest po huśtawce emocji w końcówce. Zwłaszcza, że w opinii kibiców to recydywa Pogoni. Traciła podobnie punkty w Poznaniu, Grodzisku Wielkopolskim, Radomiu czy Zabrzu.

Jeżeli Pogoń przegra nieznacznie walkę o mistrzostwo Polski, wszystkie te nieszczęsne mecze będą wypominane. Łona, raper nierozerwalnie związany ze Szczecinem, pisał o "całym moim kraju zamkniętym w gdyby". I oby tak samo zamknięty nie był na koniec sezon Pogoni.

Inna sprawa, że bilans zysków i strat nie pokazuje dużego problemu z końcówkami. Gdyby mecze zespołu Runjaica kończyły się zawsze równo po 90 minutach, to miałby on o punkt mniej niż ma, a gdyby po 75 minutach, to miałby o trzy więcej niż posiada. Przecież nie tak dawno w spotkaniach z Wartą czy Stalą drużyna ze Szczecina poprawiała wynik w doliczonym czasie.

Gdyby trzeba było podsumować mecz z Cracovią jednym słowem, to był on przede wszystkim NERWOWY. Nie mogło być inaczej, skoro Runjaic zarzucał piłkarzom za małą waleczność na początku przegranego 0:3 starcia z Lechem Poznań. Powtarzał to zresztą z trzy razy na konferencjach prasowych. Kolejna obrona pozycji lidera miała wyglądać inaczej i wyglądała. Niekoniecznie lepiej, ale akurat walki nie zabrakło.

Pierwsi spięli się Kamil Grosicki z Luisem Matą, tylko dlatego że wychowanek Pogoni domagał się podania w pole karne, a nie do linii. Dante Stipica denerwował się na obrońców za dopuszczanie Cracovii do strzałów. Runjaic sam tracił czas na dyskusje z sędzią, kiedy ten podbiegł do ławki Pogoni. Ostatecznie aż dziwne, że słusznie czy niesłusznie, nie było w tym meczu czerwonej kartki. Na przykład eksperci program Liga+Extra byli zdania, że z boiska powinien wylecieć Mathias Hebo Rasmussen z Cracovii.

Pogoń zajęła się graniem w piłkę po przerwie i dlatego z jej czterech żółtych kartek nie wynikły większe problemy. Efektu dużego nie było i bramkarz Cracovii obronił w podstawowym czasie tylko dwa niskiej jakości strzały. Dobrze, że były jeszcze doliczone minuty, ponieważ bez nich byłoby do wspominania tylko wyłamywanie płotu, petardy hukowe i policjanci z psami za linią boczną boiska. Powietrze można było kroić nożem, a atmosfera była porównywana pół żartem, pół serio do ligi z lat 90.

Pogoń pozostaje w grze o mistrzostwo Polski tak samo jak była przed wylotem do Krakowa. Wspomniany Biczachczjan zapewniał w sobotę, że żadne rozstrzygnięcie nie nastąpiło, a na potwierdzenie w niedzielę Lech Poznań tylko zremisował 1:1 w kontrowersyjnych okolicznościach z Wisłą Kraków. Szczecinianie mogli odskoczyć Lechowi, ale dobre i to, że nie ponieśli strat. Piłkarze czują, że potknięcia były, są i będą. I tak nie ma powodu rozpaczać czy narzekać na poziom walki o tytuł Pogoni, Lecha i Rakowa.

Przy Kałuży zabrakło Pogoni płynności w rozegraniu, kreatywności, dopieszczonego ostatniego podania. Warto jednak pamiętać, że na Cracovii wcześniej tylko zremisował Lech i przegrał Raków. Z kolei Portowcy nie potrzebują dużo czasu na pozytywną metamorfozę.

Plus przy zmiennikach. W akcji bramkowej uczestniczyli Mariusz Fornalczyk, Piotr Parzyszek, Jean Carlos i Sebastian Kowalczyk. Banicja "Kowala" najpewniej skończy się po dwóch meczach poza jedenastką, a Parzyszek choć jak goli nie strzelał, tak nie strzela, to ma ostatnio szczęście. Z nim na boisku Pogoni żre, a z Zahoviciem nie żre. Z wysokości trybun nieźle wyglądali jeszcze Łęgowski i Kurzawa, choć paradoks polega na tym, że gol padł dopiero po zejściu obu.

W piątek ostatni mecz przed przerwą reprezentacyjną. Pogoń podejmie Wisłę Kraków o godzinie 20.30. Kiedy poprzednio zagrała w ramach telewizyjnego Super Piątku, zdemolowała 4:0 Radomiaka i oby było równie super i tym razem.

Zanosi się na inny mecz niż ten z Cracovią. Z mniejszą liczbą prowokacji, gryzienia się po kostkach i szturchania po barkach. Biała Gwiazda bazuje na innych atutach niż lokalny wróg. Na przykład w ostatnim meczu z Lechem miała piłkę tylko przez 38 procent czasu, a i tak popełniła tylko osiem fauli. Dla porównania, Pasy faulowały Pogoń 18 razy. Runjaic może wprowadzić nieco więcej kreatywności do drugiej linii. Coraz bliżej jest także powrotu do obrony jej lidera Benedikta Zecha.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński