Sąd rozstrzygnie kto ma rację

Rada pracownicza też nie przyjmuje decyzji ministra. Również ponownie ją oprotestowała. Akceptuje obecnego dyrektora i nie ma zamiaru, zgodnie z przepisami, powoływać tymczasowego kierownika.

PŻM zasięgnęła opinii kancelarii prawniczej z Warszawy Wardyński i Wspólnicy. Z opinii jej prawników wynika, że dyrektor państwowego przedsiębiorstwa ma prawo złożyć protest. I ten złożony protest unieważnia decyzję ministra.

Ministerstwo twierdzi, że ani Brzezickiemu ani radzie pracowniczej nie przysługuje prawo sprzeciwu od odwołania dyrektora ze stanowiska. Też powołuje się na przepisy prawne. Sprawę rozstrzygnie sąd. PŻM w tym tygodniu złoży wniosek. Również w tym tygodniu, w środę w siedzibie PŻM ma się odbyć konferencja prasowa. Szkoda, że tak późno. Dyrektor cały czas unika mediów jak ognia.

Z kolei rada pracownicza wysłała wczoraj pismo do ministra skarbu państwa Jacka Sochy. Zaprasza go na rozmowy do Szczecina.

- Chcemy spokojnie wszystko wyjaśnić - mówi Mirosław Folta przewodniczący rady pracowniczej. - W dalszym ciągu uważamy, że przedstawione przez ministerstwo powody odwołania dyrektora są absurdalne, a cała ta niezręczna sytuacja jest prowokacją polityczną.

Decyzja ministra podzieliła pracowników. Widać to po telefonach i listach do redakcji. Zwolennicy powtarzają argumenty o uratowaniu i umocnieniu firmy. Przeciwnicy mówią o fatalej atmosferze, fałszywej propagandzie sukcesu, awanturze z Euroafriką, procesie londyńskim i ograniczeniu programu rozwoju floty tylko do 4 statków. Jedynie tyle zamówiono w Chinach, a program zakładał budowę 22 jednostek.

- Jednomyślne i bardzo zaniepokojone są załogi na statkach - przekonuje Krzysztof Gogol doradca dyrektora. - Prawie ze wszystkich statków zostały przesłane do ministerstwa protesty przeciwko odwołaniu i słowa poparcia dla dyrektora Brzezickiego.