Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Moniką Pyrek o benefisie, ślubie, dziecku i pracy w... radiu

Rozmawiała Bogna Skarul
Monika Pyrek
Monika Pyrek
Rozmowa z Moniką Pyrek.

- Twój kalendarz jest teraz bardzo napięty. Dziś wieczorem benefis. Jutro ślub, a w poniedziałek zaczynasz pracę. Ale zacznijmy od początku. Co będzie na tym benefisie?

- O benefisie nie wiem zbyt dużo. To jest inicjatywa Norberta i moich przyjaciół, a także władz miasta. Oni chcieli to zrobić, a ja na początku nie chciałam się zgodzić. Ale to było parę miesięcy temu. Wtedy myślałam bowiem, że oni mi zrobią benefis, a ja się rozmyślę i nadal będę startowała. Ale jak zaszłam w ciążę, to wszystko się wyjaśniło.

- Ten benefis będzie dla ciebie niespodzianką?
- W dużej mierze tak. Choć mniej więcej wiem kto przyjedzie, bo jakoś też starałam się wpłynąć na tę listę. Będzie grono moich przyjaciół sportowców tych z pierwszych stron gazet, ale będą też przyjaciele, z którymi zaczynałam karierę sportową. Oni już nie trenują, a ja z nimi nadal utrzymuję kontakt. Będzie więc taka spora trójmiejska grupa.

- A kto jeszcze przyjeżdża?
- Będzie Tomasz Majewski, Otylia Jędrzejczak, może będzie Maja Włoszczowska. Maja ma zgrupowanie, ale poprosiła trenera, aby pozwolił jej przyjechać. Może się uda. Niestety, nie będzie Ani Rogowskiej. Ania była jedną z pierwszych osób, która potwierdziła przyjazd, ale w poniedziałek napisała, że ma kontuzję pleców i jedzie do Monachium do lekarza, a lekarz może ją przyjąć tylko dziś, w piątek. Jest więc całkowicie usprawiedliwiona. Szkoda, że jej nie będzie, bo to przecież moja najbliższa rywalka i ciekawie byłoby mieć ją przy sobie na tej imprezie.

- Kto jeszcze?
- Nie wiem wszystkiego. Mogę się tylko domyślać, że będzie dużo wzruszeń. Zaprosiłam wszystkich swoich trenerów. Niestety, moja pierwsza trenerka Bogusia Tomaszewska miała bardzo poważną operację kolana łącznie ze wszczepieniem endoprotezy. Na razie nie jest w stanie się ruszyć z domu. Tego bardzo żałuję, bo to przecież od niej wszystko się zaczęło. Jakby nie ona, to nie byłoby mnie w tym miejscu. Ale będzie trener Szymczak i oczywiście mój obecny trener, ten z najdłuższym stażem, trener Kaliniczenko.

- Coś jeszcze wiesz o tym benefisie?
- Tyle tylko, że osoby, które miały wpływ na moje życie spotkają się ze mną na scenie, na kanapie. To mają być takie wspominki. Będą też występy gwiazd. Ja się trochę domyślam, ale Norbert zaprzecza. Reszty nie wiem. Nie udało się podsłuchać.

- Mało wiesz na temat swojego benefisu. Czy odpowiednio dużo wiesz na temat swojego jutrzejszego ślubu?
- Na temat ślubu wiem zdecydowanie więcej.

- Więc gdzie będzie, o której godzinie?
- Ślub będzie w Zamku Książąt Pomorskich w sali Anny Jagiellonki jutro, w sobotę o godzinie 17.

- W czym wystąpisz?
- Moją suknię projektuje Sylwia Majdan. Byłam już na przymiarce, więc wiem jak będzie wyglądała.

- Suknia to pomysł projektantki czy twój?
- Wspólny. Sylwia zaproponowała. Ja od razu powiedziałam, że nie chcę takiej wielkiej, bo to nie taka okazja. Wspólnymi siłami jakoś wymyśliłyśmy. Uwagi swoje dodała moja stylistka, która przygotuje mi make up i włosy na benefis, i na ślub.

- A jaką będziesz miała sukienkę na benefis?
- To będzie taka kupna sukienka. Ale w jasnych barwach, więc będzie lekko.

- Jaka fryzura?
- Na ślub w rozpuszczonych.

- Tak sobie życzył Norbert?
- Norbert tu akurat nie ma nic do gadania. Co prawda na początku miałam dwa pomysły na sukienkę i później wspólnie zadecydowaliśmy jaka ma być. Ale do fryzury nic nie ma. Zresztą nie ma u nas takiego tradycyjnego zwyczaju, że pan młody nie widzi przed ślubem panny młodej w sukni ślubnej. Norbert wie jak będę wyglądać.

- A czy już sobie coś pożyczyłaś na ślub od znajomych, coś czerwonego? Taki jest zwyczaj, że panna młoda ma coś nie swojego na swoim ślubie.
- Nie. Generalnie ja w to nie wierzę. Jeśli chodzi o ciążę, to też nie wierzę w różne przesądy. Nawet przy przymiarce sukni ślubnej pani, która mi pomagała, bała się mnie dotknąć igłą, bo podobno jak się ukłuje przyszłą matkę, to wtedy jakieś myszy się pojawiają, czy coś takiego. A ja nawet nie wiedziałam, że są takie przesądy.

- Jakie będzie wesele? Tradycyjne?
- Nie chcieliśmy mieć takiego tradycyjnego wesela z oczepinami. Więc nic takiego nie będzie. Zdecydowaliśmy się też, wiedząc, że te nasze grono przyjaciół jest takie jak my, że nie będzie to żadne wielkie wesele w domu weselnym. Przede wszystkim zależy na na tym, aby nasi goście się dobrze bawili.

- A ile będzie osób?
- Około 120. Musieliśmy się bardzo ograniczać, bo chcieliśmy zaprosić dużo więcej, bo tyle jest osób, które dla nas dużo znaczą. Ale nie ma takiej dużej sali w Szczecinie.

- Przyjedzie rodzina?
- Właśnie. Będzie moja babcia, będzie Norberta mama. Dla starszych osób przewidzieliśmy taki specjalny kącik na sali. Tam postawimy stół bardziej w stylu weselnym. Dla pozostałych gości będzie swobodniej. Nie będzie numerowanych miejsc. Każdy będzie mógł przyjść, usiąść gdzie chce, będzie się bawił jak chce.

- Kto będzie grał?
- Będzie przygrywał zespół i będzie DJ. To jest prezent od chłopaków z "Patio". My się dobrze znamy. Norbert zaczynał swoją karierę menadżera sportowego z rodzicami tych chłopaków.

- Zabawa będzie do białego rana?
- Myślę, że tak. Aczkolwiek parę dni temu zapytałam Norberta: jak myślisz, czy panna młoda na swoim weselu musi być do końca? Bo tak sobie pomyślałam, że ze względu na mój stan i na to, że będą to duże dwie imprezy pod rząd, to mogę nie dać rady.

- Specjalnie Norbert tak wymyślił, aby te dwie tak ważne dla ciebie imprezy były dzień po dniu?
- Właśnie tak. Szczecin jest tak daleko, że dwa razy zbieranie gości z całej Polski byłoby dla nich bardzo kłopotliwe. Przyjadą do nas rodziny z Kielc, Dolnego Śląska, Gdyni, Gdańska. Dla nas to będzie męczące, ale dla nich będzie na pewno wygodniej. A Norbert jeszcze dodał od siebie, że przecież w końcu jest poznaniakiem, więc koszty przyjazdu gości nie będą podwójne.

- Jesteś w czwartym miesiącu ciąży. Czy już wiecie czy będzie to chłopiec czy dziewczynka?
- Jeszcze na 100 procent nie wiemy, ale lekarz powiedział, że podczas wizyty 18 stycznia powie nam z większą pewnością. Na razie mówił, że na 80 procent to chłopiec.

- A już wybraliście imię dla dziecka?
- Grześ albo Zuza. Zuza miała być od zawsze. To jest takie moje marzenie. Bo wszystkie Zuzy jakie znam są bardzo fajne. To imię tak mi się podoba, że je sobie wybrałam na bierzmowanie.

- A Grześ?
- Mój lekarz ma na imię Grześ. I mam paru przyjaciół o takim imieniu. Są fantastyczni więc z Norbertem postanowiliśmy, że nasz syn będzie miał właśnie to imię. Takie tradycyjne.

- Co z psem? Jak pojawi się dziecko w domu to Rocky może być zazdrosny?
- Właśnie się trochę tego obawiamy. Bo to on na razie skupia naszą uwagę. Nawet się trochę obawiałam na początku jak to będzie, bo ta rasa psa nie jest polecana do domu z małymi dziećmi. Ale testowałam mojego pieska na dzieciach znajomych. Zdał egzamin. Nawet okazało się, że jest fantastycznym wykrywaczem kup w pieluszce. Więc pod tym względem przyda się na pewno. Ale zdaję sobie sprawę, że pojawienie się w domu dziecka może być dla niego trudne. Więc postanowiłam go przygotować do tego.

- Jak go przygotujesz?
- Podobno trzeba zrobić tak, że jak już dziecko ma przyjechać ze szpitala do domu, to pies musi wyjść. Pies może przyjść do domu jak już w domu będzie dziecko. Bo on musi zaakceptować nowe stado. Jak wejdzie do domu i zastanie nowego członka stada, to łatwiej mu będzie go zaakceptować.

- Ale to nie wszystkie nowości styczniowe. Za cztery dni, już w ten poniedziałek, zostaniesz moją koleżanką po fachu. To dla ciebie zupełnie nowa rola. Będziesz dziennikarzem Polskiego Radia Szczecin.
- To chyba jeszcze za wcześnie, aby powiedzieć, że to będzie mój fach. Na razie próbuję. Teraz mam nagrania próbne. Raz mi wychodzi, raz nie. Dopiero za jakiś czas pewnie się okaże czy się do tego zawodu nadaję.

- Ale chcesz być dziennikarzem?
- Chcę. A fajne jest to, że jak mi się udaje, to sprawia mi to ogromną przyjemność. Jak coś nie wychodzi, to jestem zła. Pewnie odzywa się u mnie taka dusza sportowca, profesjonalisty. Po prostu chciałabym, aby od razu wszystko wychodziło. Ale mam nadzieję, że się uda, bo bardzo bym chciała być w Szczecinie i mieć zajęcie, które mi sprawia przyjemność.

- Czy będziesz dziennikarzem sportowym?
- Nie tylko. Będę w Studiu Bałtyk. Ale chcę mówić o sporcie.

- A o czym jeszcze chciałabyś mówić?
- Chciałabym się skupiać na wiadomościach lokalnych. Zawsze się buntowałam przeciwko takim opiniom, że w Szczecinie nic się nie dzieje. Tu się dzieje sporo, tak jak w każdym innym mieście. Po prostu trzeba to dostrzec. Mam za zadanie poprawiać humory ludziom, którzy muszą wstawiać rano. Nie do końca jeszcze wiem o czym chciałabym mówić, bo dotąd w czasie nadawania Studia Bałtyk spałam.

- Właśnie, będziesz musiała bardzo wcześnie wstawać. Nie boisz się tego?
- Na szczęście jestem w tej lepszej sytuacji. Całą audycję podzielono na dwie części. Studio Bałtyk zaczyna się o godzinie 5 rano. Podzielono zespół na dwie grupy. Pierwsza grupa zaczyna o godzinie 5 rano i pracuje do godziny 7. Druga od godziny 7. Mam to szczęście, że będę pracowała w tej drugiej grupie. Ale i tak to będzie wyzwanie dla mnie. Sport zupełnie inaczej układał mój dzień. Zawody odbywały się przede wszystkim wieczorami, więc mogłam się wyspać. Teraz muszę się przestawić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński